Kocham.Kropka.Cię. O miłości w dobie internetów.

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest. (1 Kor 13,4)

A w dobie internetów - wyświechtana jest.



Kiedyś trzeba było listy pisać i wychodzić sobie uczucie u drugiej osoby. Zapracować na nie. Włożyć trud w pielęgnowanie pięknego tworu, jakim miłość jest. Teraz żyjemy szybko. Żyjemy krótko. Intensywnie. Nie potrzebujemy dramatów i zmieniamy drugie połowy jak rękawiczki. U niektórych te roszady są tak prędkie, że znajomi gubią się nie wiedząc jak teraz połówka ma na imię.

Rozczarowań w życiu miałam kilka, takich internetowych też. Ale nie o tym jest ten post. Nie będę się wybebeszać i pisać o tych, o których myślałam, że byli 'tymi jedynymi' a jednak nimi nie byli. Miłość jest naprawdę ciekawym zjawiskiem. To o niej powstały tysiące, jeśli nie miliony wierszy poezji, to ona jest przedmiotem rozważań filozoficznych. To miłość - w gorszym czy lepszym wydaniu - sprowadzała wojny do krain ogarniętych wcześniej pokojem. Miłość jest piękna. Jest warta zachodu. Czasem na wyciągnięcie ręki, a czasem niedościgniona. Ale jest. 
Internet z jednej strony mocno sprzyja zawieraniu znajomości. Z drugiej jednak- obraz potencjalnych znajomych, czy partnerów opieramy na często jego własnej kreacji siebie w sieci. Zawsze trzeba się liczyć z zonkiem. Internet naprawdę wiele ułatwia. Mamy mnóstwo portali randkowych i społeczenościowych sprzyjających poznawaniu ludzi. 
Raz.
Dwa.
Trzy.
Zalogowałaś się i ty. 
Boom - zalewa cię fala wiadomości z propozycjami randek. 
Fajne, prawda? Szybkie, efektowne, na czasie. Sama wybierasz i jesteś wybierana. Jak ci profilowe pana nie pasuje, to go odrzucasz. Jak ma w wyrazie twarzy "to coś" - nabierasz ochoty na kowersację. Ocenianie ludzi po okładce/twarzy - w dobie internetu to naturalne i normalne. 


Wadą internetowych znajomości bywa często to, że tak jak szybko i nieoczekiwanie się zaczynają, tak się również kończą. Nie szczędzimy sobie komplementów na naszych tablicach z fejsa, pijemy sobie z dzióbków i rzygamy tęczą. Potem wszystko się kończy i zalewa nas fala nienawiści. Wystarczy kliknąć krzyżyk i wszystko znika - obrazy,zdjęcia, wypady, cała wspólna historia. To ciekawe, że jeden klik ma taką władzę. A my, słabe człowieki poddajemy się tej władzy bez zastanowienia. 
Drugą ogromną wadą postępu technologicznego, w jakim aktywnie uczestniczymy jest jego wszedobylskość i bliskość z człowiekiem. Zamiast siedzieć w domu i rozmawiać ze sobą - siedzimy wlepieni w monitory swoich laptopów. W restauracji oczekując na posiłek zerkamy na newsy ze świata (albo pudelka) w telefonie/tablecie. Robimy to wszystko, a potem głupiutko zastanawiamy się, dokąd zmierza nasz związek.


Pytam więc: dokąd zmierza miłość w świecie technologii i komputeryzacji, której mocno ulegamy?



Pozdrawiam
Toss

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.