Pacjent z rakiem w pakiecie, czyli kość niezgody ministerstwa z lekarzami

Tak źle w ochronie zdrowia nie działo się od dawna. Pakiet onkologiczny podzielił lekarzy POZ. Od kilku dni wielu pacjentów całuje klamki swoich przychodni.
Minister Zdrowia nie zamierza się najwyraźniej ugiąć pod naciskami osób trzecich i próbować negocjować z lekarzami. Wygląda więc na to, że czeka nas ciekawa przyszłość pod kątem dostępności do świadczeń gwarantowanych. 


Ale o co ten szum?
Zawsze chodzi o pieniążki moi drodzy. Zawsze. Pakiet onkologiczny wprowadza szybką terapię onkologiczną. Masło maślane, wiem.W wielkim telegraficznym skrócie chodzi o to, by znaleźć choróbsko jak najwcześniej, wdrożyć leczenie, ograniczyć umieralność pacjentów i poprawić ich jakość życia. Wywiad, diagnostyka i wstępne rozpoznanie zależy już teraz od lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). 

Pacjent per capita
Ten kto nie wie to się właśnie dowie, że lekarze POZ są finansowani stawką kapitacyjną. Stawka kapitacyjna określa kwotę na osobę (per capita) zapisaną do danego lekarza. Środki otrzymuje się przed świadczeniami zdrowotnymi. Lekarz dysponując pewną pulą środków ma wpływ na ich wydatkowanie poprzez zlecanie różnego typu badań. 

Poniżej rysunek z nowymi stawkami kapitacyjnymi. Od stycznia 2015r. stawka kapitacyjna na pacjenta u lekarza POZ wynosi 136,08zł rocznie. Dla lekarzy, którzy będą przeprowadzać określone badania i diagnostykę, stawka wzrośnie od lipca 2015r. do kwoty 140,04zł. Podskoczy znów - tym razem do 144zł - od października br. ale tylko dla lekarzy u których ilości wykonywanych badań przekroczą wskaźnik narzucony przez NFZ. 
nowa stawka kapitacyjna roczna

Naturalnie więc lekarze najbardziej cenią sobie pacjentów:

  • zdrowych, 
  • młodych, 
  • posiadających prywatne ubezpieczenie zdrowotne
  • z uprawnieniami do leczenia się poza miejscem zamieszkania bez utraty lekarza w miejscu zamieszkania (studenci).
Wszak wtedy w puli zostaje więcej pieniążka. A tu prosze, ministerstwo sobie wymyśliło, jakby tu biednym lekarzom z POZ dowalić roboty i obciąć fundusze.




Pacjent z rakiem w pakiecie
NFZ przyjmuje dodatkowy system rozliczania tudzież premiowania porad POZ w pakiecie onkologicznym. Na stronie Funduszu czytamy, iż :
Do czasu wyliczenia pierwszego wskaźnika, co nastąpi po zdiagnozowaniu 30 pacjentów z kartą. Wartość powyższej porady wyceniono na 50 zł.

Po wyliczeniu wskaźnika, wycena porad realizowanych w tym zakresie w kolejnym miesiącu, uzależniona jest od wartości wskaźnika.
I tak dla świadczeniodawcy POZ, u którego lekarze wykazali się wysokim poziomem zachowania czujności onkologicznej (1 wykryty nowotwór na 5 wydanych kart) wartość tej porady będzie wyceniona na 107 zł za każdego pacjenta. Przy kolejnych niższych wskaźnikach wykrywalności raka finansowanie przewiduje stawki dla lekarzy na poziomie 64 zł, 50 zł, a dla świadczeniodawcy POZ, u którego lekarze wykazali się czujnością wykrywania nowotworów na poziomie minimalnym (1 wykryty nowotwór na 15 wydanych kart) wycena porady zostanie obniżona do około 20 zł.
Wartości współczynników, przez które będzie przemnażana kwota 50 zł uzależniona jest od osiągniętego uśrednionego wskaźnika rozpoznawania nowotworów wyliczanego dla świadczeniodawcy POZ.

Z polskiego na nasze: im więcej nowotworów lekarz wykryje wśród pierwszych 30 pacjentów z kartą diagnostyki onkologicznej, tym wyższy wskaźnik będzie miał. Wyższy wskaźnik= większa kasa w przyszłości nawet jeśli efektywność chwytania raka za rogi lekarzowi spadnie. 


Osobną kwestię stanowi fakt, że w tym całym sporze poza pacjentami przerąbane mają pracownicy NFZ, szpitalne oddziały ratunkowe (SOR) oraz placówki świadczące opiekę nocną i świąteczną. To do tych dwóch ostatnich uderzać mają pacjenci z przychodni, które nie funkcjonują. Urzędnicy z Funduszu nie dość, że spędzili Sylwestra i Nowy Rok w pracy, to teraz jeszcze ktoś z nich siedzi na słuchawce i przekazuje informacje o placówkach dostępnych w każdym województwie. Wszystko po to, by przeciwdziałać chaosowi i dezinformacji. Za takimi działaniami kryją się środki finansowe, które mogłyby być wykorzystane do bardziej pożytecznych celów. 

Wszyscy mówią o tym jak ważne jest dla nich dobro pacjenta. W tym sporze jednak wcale nie chodzi o pacjenta. Chodzi tylko i wyłącznie o kasę, jaką za sobą niosą. Za pacjentem zawsze idą środki finansowe. Minister boksuje się m.in. z Porozumieniem Zielonogórskim. Zamiast negocjacji widzimy konferencje prasowe pełne jadu i wzajemnych złośliwości. Nieładnie. Bardzo nieładnie. Wyraźnie widać, że pan Minister ma jakiś uraz do prezesa PZ. Ale czy pakiet onkologiczny to naprawdę jedyna okazja, by sobie wzajemnie dosrać? Łatwiej byłoby się chyba jednak dogadać.

Obie strony konfliktu mają muchy w nosie, a pacjent leczyć się nie ma gdzie. Ot co. 
Czas pokaże, jak się ta sytuacja rozwinie. 


PS. Politykom, którzy tak chętnie wypowiadają się w mediach o służbie zdrowia warto przypomnieć, że pojęcie służba nie funkcjonuje już od kilku lat w prawodawstwie dotyczącym zdrowia. Mamy ochronę zdrowia albo opiekę zdrowotną. Tacy z nich eksperci jak ze mnie modelka. 

A ty co sądzisz o konflikcie ministerstwo-lekarze?
Jak oceniasz naszą ochronę zdrowia?

Pozdrawiam 
Toss

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.