Oops, he did it again, czyli przypadek posła Kalisza.
Widać, że pan poseł dba o przyrost naturalny w kraju. Wszak polityk powinien być wzorem do naśladowania. Nie pozostaje zatem nić innego jak chędożyć się na potęgę ku zadolowoniu GUSu i ZUSu...
Polityk do boga ma daleko, swoje za uszami ma. Jest też człowiekiem. Tyle, że od polityka wymaga się więcej. Więcej niż od pana Kazia co pije wódkę pod blokiem, od Gienka który bije żonę profilaktycznie raz w tygodniu, czy od Staszka co uzależnień ma tyle, że sam już nie wie które było pierwsze. Ludzie nienaganni pod względem moralnym są złymi politykami, mawiał Weber. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Ale nikt mi nie powie, że bycie 'lovelasem' i prowadzanie się z dwukrotnie młodszymi od siebie partnerkami jest w dobrym guście. Nie tylko polityka, ale człowieka w ogóle. I nie, nie jest tak, że o gustach się nie dyskutuje. Rozmawia się o nich non stop, tyle że niekoniecznie upiblicznia się swoje wywody.
Uważam, że dostatecznie duży wkład w nasze zdrowie reprodukcyjne ma państwo. Nie jest to co prawda wkład na miarę naszych potrzeb. Ale jest - lepszy rydz niż nic. Niechęć rządu do zmiany aktualnego stanu prawnego w tym temacie sprawia, że można odnieść wrażenie dużej kontroli płodności. Dlaczego? Otóż mamy w kraju niewielki przyrost naturalny. Refundowanie większej ilości środków antykoncepcyjnych (a generalnie refundowane są środki starszej generacji, których często skutkiem ubocznym jest antykoncepcja hormonalna) spowodowałoby dalszy spadek liczby narodzin niemowląt. Problem edukacji seksualnej prowadzonej na słabym poziomie przez osoby nie posiadające odpowiednich kwalifikacji doprowadza do tego, że dzieciaki albo wchodzą w dorosłość z wiedzą sprzed kilkudziesięciu lat, albo nie posiadają tej wiedzy w ogóle. Nieplanowana ciąża? Świetnie, kolejny przyszły podatnik!
Wracając zaś do pana Ryszarda i jemu podobnych...
Nie jest sztuką być bykiem rozpłodowym. Nie napawa dumą fakt, że ktoś sypia ze wszystkim co się rusza i rozsiewa materiał genetyczny gdzie się da. Z obrzydzeniem czytam o takich zabiegach osób publicznych, które próbują wyjść przed szereg pokazując się ze swoim dzieciakiem zrobionym przypadkiem. Naprawdę nie ma się czym chwalić, proszę pana. Tym bardziej, że jednak w karierze politycznej okładeczka z małolatem nie pomogła. A skoro nie pomogła, to znalazła się następna kochanka, której zrobienie dziecka ma mieć wpływ na wyborców. Co za żenada. Dziecka szkoda, bo ono najmniej winne. Matki - no cóż...Nie było przecież tak, że ona szła ulicą, on naprzeciw, oboje się poślizgnęli na asfalcie i wyszła z tego ciąża. Widać zarówno jemu i jak im (tym wszystkim kochankom Kalisza) pojęcie antykoncepcji jest obce. Czy naprawdę dorosłych ludzi należy uczyć, jak się zabezpieczać przed niechcianą ciążą i chorobami? Na chorobę zwaną głupotą ludzką jeszcze lekarstwa nie znaleziono, o zgrozo.
Czy kogoś poza mną mierzi tak niska moralność na naszej scenie politycznej?
Czy wszyscy już machnęliśmy ręką na polityków?
Pozdrawiam
Toss
Brak komentarzy: