"Chodzisz na siłkę? Nie widać..." Zbiór banałów i nudnych pytań.

Lubię ćwiczyć. Tak generalnie podoba mi się ten stan w trakcie i po treningu. Uwielbiam czuć zakwasy, mimo że często wiąże się to z dyskomfortem i ograniczaniem pewnych ruchów. Lubię pracować nad sylwetką tak daleką od ideału. Lubię mieć kontrolę tak po prostu. Jeśli nie mogę jej mieć nad całym światem wokół mnie, to nad swoim własnym ciałem już zdecydowanie jest to wskazane.
włosy a'la koka na banana :D


Zauważyłam, a nie jestem w tym spostrzeżeniu odosobniona, szereg pytań współtowarzyszących informacji o uprawianiu jakiegokolwiek sportu. Wróć: nie jakiegokolwiek, a konkretnego. Chodzi bowiem o regularne treningi na siłowni. Nie bardzo się orientuję, skąd się w ludzkiej mentalności bierze taki podstawowy obraz człowieka, który na siłownię chodzi.
Ciekawostką jest to, że zazwyczaj tego rodzaju pytania i banały słyszy się od ludzi, którzy taką formę aktywności fizycznej omijają szerokim łukiem. Najczęściej zaś nie uprawiają sportu wcale. Osobiście uważam, że sport to zdrowie i by żyło się długo i względnie fajnie warto byłoby ruszyć pupę z kanapy. Dzisiejszy wpis będzie jednak nie o ćwiczeniach na jędrne pośladki, a o banałach, które mnie jako ćwiczącą i dość aktywną babę wkurzają.



"Skoro chodzisz na siłownię, to..."

"..powinnaś być wysportowana/szczuplejsza." 

Tak, bo Kraków zbudowano w jeden dzień. Ja wiem wiem, że wychowani jesteśmy na "Słonecznym patrolu" i innych tego typu serialach, gdzie kobiety miały figury idealne i nikomu nigdzie fałdka niepotrzebnie nie śmiała się szyderczo ukazawszy się znienacka. Życie to nie film i nie da się zmontować lepszego ciała w bardzo krótkim czasie. Szybkie tracenie na wadze powinno być dla każdego (nie tylko pulchniejszego) człowieka sygnałem, że w organizmie dzieje się źle. Ludziom kojarzy się chodzenie na siłownię z machaniem nogami na orbitreku i podrzucaniem kilogramowych hantli. Z takim obrazkiem kojarzą wysportowane i bardzo szczupłe ciało. No chyba coś tu jest nie tak? Zbudowanie sobie sylwetki, jaką mogą się pochwalić np. dziewczyny które są trenerkami personalnymi, bądź startują w zawodach sylwetkowych to hektolitry potu i dźwiganie ciężarów. Doceń, zamiast oceniać. 

"..na jakiej diecie jesteś?"

Na diecie cud. Zgodzę się, że utrzymywanie ujemnego bilansu kalorycznego na poziomie, który pozwala ci jednocześnie ćwiczyć i zmniejszać wagę jest wporządku. Niemniej jednak nie można wrzucać wszystkich do jednego wora i oczekiwać, że będą jeść według planów dietetycznych tylko dlatego, że ćwiczą na siłowni. Nie rozumiem tego równania, że jak jest siłownia, to MUSI być dieta. Nie musi. Dla osoby, która przez ostatnie 10-15 lat objadała się wieczorami, zapijała to alkoholem i colą oraz nie ruszała się prawie wcale, sama rezygnacja z używek oraz wdrożenie aktywności fizycznej da fajny efekt. I dla niej taka dieta ściśle trzymana ma jakikolwiek sens, bo jest taka potrzeba. Dla osoby mojej budowy i z moimi nawykami pojęcie diety praktycznie nie istnieje.

"..na pewno nie zjesz tej pizzy/lodów/tortu" albo "..dlaczego TO jesz?!"

Cukry proste to zło w najczystszej postaci. Śmieszne to bardzo, gdy ktoś z przerażeniem patrzy, gdy pochłaniam kawałek pizzy, albo zjadam jakiegoś cukierka. Wychodzą niektórzy z założenia, że skoro ćwiczysz na siłowni to nie tykasz wielu produktów. Generalnie jest to prawda. Wszystko jest jednak dla ludzi i zażywane z umiarem nie przyczyni się do pogorszenia zdrowia. Jeden cukierek od czasu do czasu czy pizza lub piwo naprawdę nie zrobią krzywdy komuś, kto jest aktywny codziennie. Podobnie jest z gotowym jedzeniem, które można kupić u dostawców cateringu. 


Te i inne określenia słyszę praktycznie codziennie. Niekiedy zastanawiam się, czy tego typu pytania zadawane wciąż i wciąż nie dają efektu powolnego i mozolnego podcinania skrzydeł, mhm? Taka społeczna wendetta za to, że oni sami siedzą na tyłkach i nie robią ze swoim ciałem nic poza jego zapuszczaniem? Może też działa to w tę drugą stronę: chcą się przekonać i wcielić pewne schematy postępowania w życie. Jedno jest dla mnie jednak pewne: na dłuższą metę, w niesprzyjających warunkach takie pytania są po prostu męczące. Zamykają cię w pewnym pudełku i czyjejś teorii rzadko popartej faktami i rzeczywistymi działaniami. Trochę to smutne. Niewiele można z tym chyba robić ponad życie swoim życiem takim jakim chcemy by było, a nie tym które kreują nam znajomi. 




Znacie jeszcze jakieś pytania i ciekawe teorie, których słuchanie sprawia, że chcecie natychmiast uciec od danego człowieka? Oklepane schematy i poważne zapytania o oczywiste oczywistości? 






2 komentarze:

  1. Zgadzam się :) Mnie dziwi "nie szkoda Ci jeść lodów jak ćwiczysz?" :D że niby zjem loda i po całych staraniach :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego typu zarzuty/ wyrzuty innych ludzi mnie denerwują. Ludziom się chyba wydaje, że od jednego loda czy kawałka pizzy jutro rano obudzimy się większe o 4 rozmiary :D

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.