Antynidacja, antykoncepcja i środki poronne

02 października
Wczorajsza demonstracja pod Sejmem była wydarzeniem o charakterze pokojowym. Mimo, że wszystkich ludzi, którzy odróżniają pojęcia wczesnoporonny od antykoncepcyjny bardzo denerwuje fakt, że rząd poprzez projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji gmera między kobiecymi nogami. Polska jest kobietą! Nie można bezkarnie zaglądać jej pod sukienkę i należy się liczyć ze sprzeciwem, strzeleniem jegomościa w ryj i kopaniem po jądrach. To tak w przenośni, ale gdyby kiedykolwiek samoobrona miała się przydać, to tak właśnie by wyglądała.



Czytając kolejne artykuły poświęcone sytuacji praw reprodukcyjnych i seksualnych w Polsce dochodzę do bardzo smutnego wniosku: potrzebujemy edukacji. Musimy uczyć się rozróżniać, co jest czym.
Człowiek powinien się uczyć przez całe swoje życie. Z edukacją seksualną powinno być podobnie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kurczowo niektórzy trzymają się wiedzy zasłyszanej w szkole, czy co gorsza - na mszy lub podczas wizyty duszpasterskiej. Antykoncepcja nie jest działaniem poronnym, różni się od antynidacji która również nie prowadzi do poronienia. Powiedzmy STOP zakłamaniu i nauczymy się odróżniać pojęcia. Nie wrzucajmy wszystkiego do jednego worka.

Kolejny projekt uderzający w prawa reprodukcyjne

Przy okazji pisania dzisiejszego posta zajrzałam do projektu złożonego w Sejmie 14 września przez Zarząd Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Swoją drogą nie wiedziałam, że takowa federacja istnieje także ten tego, uczę się całe życie. Łaskawcy w swoim projekcie nie zakładają karania kobiet. W mojej ocenie zwyczajnie przestraszyli się, że gdy umieszczą takowy zapis kobiety znów wyjdą na ulicę. Nie będę całego projektu rozbijać na czynniki pierwsze, ale skupię się na tym, co wywołało burzę medialną. W projekcie zapowiadana jest zmiana zapisów w Kodeksie Karnym i rozbudowanie go o odpowiedzialność karną wobec. No właśnie - wobec kogo? Rzeczony punkt poniżej:
„Art. 154a. Kto wytwarza, wprowadza do obrotu, reklamuje, zbywa lub nieodpłatnie udostępnia środek o działaniu poronnym lub antynidacyjnym, podlega karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.”;  
Zacznijmy może od samego pojęcia antynidacyjny. Słownik języka polskiego PWN nie ma w swoim zbiorze takiego określenia. Antynidacja wywodzi się jednak od nidacji, która to jest określeniem bliskoznacznym w stosunku do słowa implantacja. Antynidacja zatem, jako przeciwieństwo implantacji, stanowi o niemożności zagnieżdżenia zapłodnionego jaja ssaków w ścianie macicy. Cóż to dla nas, kobiet i mężczyzn oznacza w praktyce? Zrozumienie różnicy między antynidacją a antykoncepcją ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia sporu. Ździebko przerysowane tytuły czytywałam przez ostatnie dni. Ten projekt przy założeniu jego realizacji w aktualnym kształcie i treści miałby ponoć doprowadzić do wycofania środków antykoncepcyjnych. To nieprawda, a bynajmniej zbyt duży skrót myślowy dodatkowo obarczony dużą niedokładnością. Hormonalne środki antykoncepcyjne blokują owulację oraz zagęszczają śluz szyjki macicy co uniemożliwia tym samym połączenie plemnika z komórką jajową. Uczyliśmy się tego w szkole, czyżbyśmy zapomnieli?! Znamienita większość specjalistów ze środowiska medycznego uznaje za początek ciąży stan, kiedy implantacja zostanie zakończona. Nie muszę chyba tłumaczyć, że bardzo albo to bardzo wiele połączonych plemników z komórką jajową samoczynnie nie zagnieździ się w ścianie macicy i ciąży z tego nie będzie. Gdyby nazywać wszystkie tego typu akty poronieniem i umieścić nas, Polki, w Salwadorze - cóż, siedziałybyśmy wszystkie w więzieniu. 
A jeśli już przy poronieniach jesteśmy, należy wspomnieć o środkach, które takowe działanie rzeczywiście mają. Każdy kto choć trochę interesował się antykoncepcją hormonalną pamięta, że był jakiś środek wczesnoporonny wycofany kilka lat temu z rynku w Polsce. Mifepriston bo o nim mowa, czyli RU-486 wycofano z Polski, ale i tak znajdą się śmiałkowie, którzy sobie mifepriston zorganizują. W kompilacji z mizoprostolem wykazuje bardzo skuteczne działanie poronne. Środki poronne, ale te które rzeczywiście działają, a nie o których się mówi, że takimi są, nie mają nader skomplikowanego zastosowania. Mifepristol to steroid oddziaływający na jamę macicy poprzez pobudzanie do jej złuszczania wraz z zagnieżdżonym już zarodkiem. Mizoprostol natomiast ma pobudzać skurcze by usunąć zawartość jamy macicy. Brzmi to strasznie i zapewne takie jest. Środki poronne, w odróżnieniu od antykoncepcji i antynidacji o której przeczytasz poniżej, mają za zadanie usunąć ciążę. Aborcja nie ma charakteru antykoncepcyjnego i trochę smutno mi o tym pisać kolejny już raz. Mam jednak nadzieję, że pisząc o tym często być może jakaś lepsza część tej wiedzy zostanie dłużej z czytelnikiem. Wiem wiem, naiwna jestem w edukacyjnej roli mojego bloga ;) 

Jaka jest zatem różnica między antynidacją a antykoncepcją? 

Środkiem antynidacyjnym nazwiemy produkty lecznicze z grupy tzw. antykoncepcji postkoitalnej. Będzie to chociażby ellaOne, o której działaniu pisałam kilka miesięcy temu. Taki środek zapobiega implantacji. Podobne działanie wykazuje Escapelle - jest to produkt leczniczy dostępny wyłącznie na receptę. Z ciekawości zajrzałam na stronę jednak z aptek online i widzę, że od czasu wprowadzenia ellaOne cena Escapelle mocno poszybowała w dół. Środek antykoncepcyjny (stosowany rzecz jasna zgodnie z zaleceniami) nie dopuści natomiast do połączenia plemnika i komórki jajowej. Siłą rzeczy więc nie dojdzie do implementacji, czyli nidacji. To są dwa różne rodzaje produktów leczniczych, których efekt końcowy jest taki sam: brak ciąży. Oba mają rekomendację WHO i są stosowane w większości krajów, gdzie prawa kobiet nie są jedynie na zażółconym papierze. Stosowanie środków antykoncepcyjnych nie jest aborcją ani nie prowadzi do poronienia. Środki antykoncepcji tzw. awaryjnej, postkoitalnej również nie stanowią grupy produktów leczniczych o charakterze poronnym. Wygląda więc na to, że świat pojęć kręcących się wokół kobiecej macicy wygląda tak: antykoncepcja nie dopuszcza do połączenia plemnika z komórką jajową; antynidacja to proces uniemożliwiania zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki w ścianie macicy; środek poronny aktywizuje proces złuszczania ściany macicy wraz z rozwijającą się ciążą. Naprawdę niektórzy nie widzą różnicy między tymi procesami, ich mechanizmem, jego przebiegiem i skutecznością? 

Kogo chcą karać autorzy projektu?

Oberwałyby koncerny farmaceutyczne, sami farmaceuci oraz lekarze i aptekarze. Moją ciekawość budzi sformułowanie nieodpłatnego udostępniania produktu. Czyżby autorzy zreflektowali się i próbowali zamknąć wszystkie ewentualne możliwości przekazywania środków antykoncepcji postkoitalnej? Środki antykoncepcyjne doustne są dostępne wyłącznie na receptę. Leków na receptę natomiast nie wolno reklamować w mediach zgodnie z aktualnym stanem prawnym. Leki typu OTC reklamować można, nie widziałam jednak nigdzie i nigdy żadnej reklamy ellaOne. Prezesi koncernów farmaceutycznych powinni zacząć się bać. Z naszym rządem, który chwali patriarchat i próbuje podporządkować kobiety mężczyznom i uczynić z nas inkubatory bez prawa głodu i możliwości decydowania o swoim życiu seksualnym, sytuacja tego typu produktów na rynku może ulec drastycznej zmianie. Ukarane byłyby kobiety. Skoro nie byłoby możliwości otrzymania legalnie produktu leczniczego z grupy antykoncepcji postkoitalnej, kobietom najpewniej została by jedynie dysputa filozoficzna nad swoim losem i rozpoczęcie przygotować do ewentualnego macierzyństwa. Antykoncepcja jako wysoce skuteczna metoda regulowania płodności, z zupełności odwracalna i bezpieczna byłaby na cenzurowanym. Bo a nuż jakiś fanatyk uzna, że tabletki antykoncepcyjne to środki poronne. I co wtedy? Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy w społeczeństwie podzieleni w kwestii dostępu do zabiegów terminowania ciąż. Zdaje się jednak część zapomina, że nie jest obowiązkiem obywatelskim kobiety zajść w ciążę i rodzić bez względu na okoliczności kolejnych podatników. To sprawa prywatna obywateli i nie wolno odbierać nam prawa do decydowania w tej kwestii. Kropka.


Napiszcie mi, proszę czy tego typu posty powinny częściej pojawiać się na moim blogu? Czy tak jak ja jesteście zdania, że lepiej zapobiegać niż leczyć i lepiej uczyć się, by wiedzieć niż nie wiedzieć nic wcale? Czy etykieta 'edukacja seksualna' w waszej ocenie powinna na stałe pojawić się na górze bloga? :)

 

12 komentarzy:

  1. Witam. Proszę poprawić błędy: ortograficzne, gramatyczne i stylistyczne... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Serdecznie dziękuję za komentarz. Pozwolę sobie nie poprawiać błędów, o których wspomniano i pozostawić post w oryginalnej formie ;)

      Usuń
    2. Ten wpis jest wyjątkowo złośliwy, przeczytałem artykuł i nie zauważyłem znaczących błędów.

      Usuń
  2. Świetny blog, konkretne informacje. Teraz zrozumiałem czym są środki antynidacyjne.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://prosze-nie-starac-sie-mnie-rozluzniac.blog.pl/2016/10/06/bardzo-bym-chciala-by-byl-to-wpis-ostatni-o/

    bardzo dobry, rzetelny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ten projekt przy założeniu jego realizacji w aktualnym kształcie i treści miałby ponoć doprowadzić do wycofania środków antykoncepcyjnych. To nieprawda, a bynajmniej zbyt duży skrót myślowy dodatkowo obarczony dużą niedokładnością. Hormonalne środki antykoncepcyjne blokują owulację oraz zagęszczają śluz szyjki macicy co uniemożliwia tym samym połączenie plemnika z komórką jajową."

    I tak, i nie. W ulotce tabletek (Sidretella), które biorę stoi jak byk:
    "Działanie wszystkich dwuskładnikowych doustnych środków antykoncepcyjnych obejmuje kilka mechanizmów:
    · zatrzymują dojrzewanie pęcherzyków Graafa i hamują owulację
    · zmieniają właściwości endometrium (błony śluzowej) macicy, co w przypadku gdy pomimo stosowania preparatu dojdzie do zapłodnienia komórki jajowej, utrudnia zagnieżdżenie się zarodka w błonie śluzowej macicy (tzw. implantację) i powoduje, że ludzki zarodek obumiera w ciągu kilku dni"

    Tak samo w Yasminelle i Naraya (sprawdzone!). W Novynette znalazłam tyle, że ich głównym działaniem jest hamowanie owulacji, pozostałych nie wymieniono.
    W związku z powyższym, co do zasady, ustawa, która zakazuje środków antynidacyjnych praktycznie wykluczy używanie antykoncepcji hormonalnej. Jej podstawowym zadaniem jest niedopuszczenie do zapłodnienia, ale w przypadku zapłodnienia ma działać właśnie przeciw zagnieżdżeniu się zarodka.

    Kelpy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak jak piszesz. Hormonalne środki antykoncepcyjne mają kilka kierunków działań, bo żadne z nich nie powodują 100%pewności że w ciążę nie zajdziemy. Owszem, powodują zagęszczenie śluzu (spowolnienie plemników), hamują jajeczkowanie (tu ciekawostka - są badania mówiące o tym, że nawet 50% kobiet może zdarzyć się owulacja podczas stosowania tabletek), ale także: spowalniają ruch jajowodów, co sprawia,że ewentualny zarodek nie zdąży zagnieździć się w ścianie jamy macicy i obumrze i przebudowują nabłonek wyściełający jamę macicy, co blokuje zagnieżdżenie ewentualnego zarodka. I nawet takie połączone 4 działania nie gwarantują 100% pewności. Do ciąż może dochodzić wśród nawet 9% kobiet stosujących antykoncepję hormonalną.

      "Na szczęście" o tych dwóch ostatnich działaniach mało kto wie, więc ten argument jeszcze nie wchodzi do dyskusji o zakazie antykoncepcji.

      Usuń
    2. Żadna metoda (może poza wstrzemięźliwością) nie zapobiega przed ciążą. Tak jak wspominałam już wcześniej o ciąży piszę w kontekście zakończonej implementacji. Zarodki często obumierają i wg różnych danych statystycznych oraz badań nawet 60% zapłodnionych zarodków nie doczeka końca implementacji. Matka natura tak niestety działa. Z pomysłem zakazu handlu środkami antynidacyjnymi może być również tak jak piszecie- że kwalifikacja produktu leczniczego będzie odbywać się indywidualnie dla każdego i może się okazać, że wybór środków antykoncepcyjnych bardzo się zawęzi. Liczę jednak na to, że tak się nie stanie i mam nadzieję, że również koncerny farmaceutyczne będą miały szansę się wypowiedzieć.

      Usuń
  5. Czy mogę prosić o wytłumaczenie tego fragmentu: [...] nie jest obowiązkiem obywatelskim kobiety zajść w ciążę i rodzić bez względu na okoliczności kolejnych podatników."? To jest albo skrót myślowy, albo? Dzięki, SuS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim odczuciu kobieta nie powinna być postrzegana jedynie w kategorii dawczyni życia. Nikt też nie ma prawa wymuszać na żadnej innej osobie, niezależnie od płci, kierunku życia seksualnego i zdrowia reprodukcyjnego. Zgodnie z założeniami chociażby projektu Ordo Iuris kobieta spadała z piedestału osoby myślącej, dorosłej i mogącej decydować za siebie do roli worka na płód. Takie traktowanie ponad połowy obywatelek naszego kraju jest bardzo nierozważne i pozbawione szacunku.

      Usuń
  6. Szanowna Autorko. Kobieta dziś ma na szczęście pełne prawa do samostanowienia. Proszę jednak pamiętać że Pani,jak i inne czytelniczki również zostały obdarowana życiem. Czy postawa promująca brak potomstwa nie jest zwykłym egoizmem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie jest. Ostatecznie to dany mężczyzna i konkretna kobieta wychowuje potomstwo. Nie dziadek, nie zatroskana o egoizm sąsiadka, czy inna osoba promująca dzietność 😉 Nie warto narzucać ludziom ról społecznych a przymuszanie do rodzicielstwa to bądź co bądź presja.

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.