Publiczno- zdrowotny przegląd grudnia, czyli jest jak jest, ale jest.

Nie wiem, czy to takie skrzywienie zawodowe, czy moja mentalność, ale zauważam jedno: zapala mi się czerwona lampeczka w głowie za każdym razem, gdy słyszę/czytam/widzę kolejne pomysły związane z ochroną zdrowia.

Takim oto sposobem zapraszam na krótki przegląd publiczno-zdrowotny. Prosto z kraju nad Wisłą, z pięknej stolicy. Nadaję ja - Paulina. W połowie miesiąca grudnia mogę śmiało powiedzieć, że się dzieje. Za finanse publiczne nawet się nie biorę, bo nie chcę się nabawić nerwicy. Ochrona zdrowia? Proszę bardzo! Patrzmy i płaczmy, bo na to płacimy nasze cudowne składki.



Apteka dla aptekarza

Tak można byłoby podsumować projekt nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne. Poselski projekt został skierowany 12 grudnia br. do pierwszego czytania w komisjach. W nowym projekcie zakłada się, że prowadzić aptekę może tylko farmaceuta posiadający prawo wykonywania zawodu, który będzie prowadził jednoosobową działalność gospodarczą. Aptekę mogłaby prowadzić również spółka (jawna lub partnerska), której jedyną działalnością jest prowadzenie aptek. Ciekawostką jest również ograniczenie lokalizacji aptek. Poniżej cytat z projektu:
"(...)liczba mieszkańców w danej gminie, w przeliczeniu na jedną aptekę ogólnodostępną, wynosi co najmniej 3000 osób i odległość od miejsca planowanej lokalizacji apteki do najbliższej funkcjonującej apteki ogólnodostępnej, liczona pomiędzy wejściami do sal ekspedycyjnych aptek w linii prostej, wynosi co najmniej 500 metrów. Liczbę mieszkańców na dzień złożenia wniosku określa się na podstawie aktualnych danych Głównego Urzędu Statystycznego (...)".
Inicjatorzy projektu podkreślają, że zależy im na tym, by zysk nie przysłaniał sieciom aptek klarowności podejmowania strategicznych decyzji handlowych i nie kusił pacjentów cenami, a co za tym idzie - by uczciwa konkurencja na rynku aptecznym panowała i miała się dobrze. Co z tego wyniknie - czas pokaże.

 Okołoporodowy bajzel

Jeszcze nie opadł kurz po podrygach rządu wokół kobiecej macicy w kontekście terminowania ciąży, a tutaj takie kwiatki. Upodobał sobie resort zdrowia kobiecą macicę i już. Dziwi mnie zmiana, jaka nastąpi w 2018 roku w kwestii opieki okołoporodowej. Jeszcze kilka lat temu byłam niesamowicie dumna, że poszliśmy do przodu z opieką nad kobietą w okresie porodu i połogu. Szczegółowo określone są metody postępowania w przypadku fizjologicznego i niefizjologicznego (indukowanego) porodu. Szum wokół tych standardów wynika z faktu, że w nowej ustawie minister właściwy będzie mógł (ale to, że może nie znaczy, że tak uczyni) określać, w drodze rozporządzenia, "standardy organizacyjne opieki zdrowotnej". Problemem stanie się również fakt, że nawet wydane rozporządzenie nie będzie zawierało w swojej treści przepisów procedur medycznych stosowanych w okresie opieki nad kobietą w ciąży, podczas porodu i połogu. Czym to skutkuje? Burdelem i folwarkiem i pełną dowolnością w kierowaniu bądź nie, na rozszerzoną diagnostykę. 

POZ na tapecie

Za niespełna 2 tygodnie wejdzie w życie rozporządzenie Narodowego Funduszu Zdrowia zmieniające zasady zawierania umów i ich realizacji w ramach świadczeń podstawowej opieki zdrowotnej. To chyba jedyna zmiana, która do tej pory naprawdę przypadła mi do gustu, choć nie wejdzie z początkiem roku.  Od stycznia bowiem, udając się do lekarza POZ czeka nas odrobina luksusu. Jeśli okaże się, że jesteśmy typem pacjenta z chorobami układu krążenia, profilaktyką gruźlicy lub raka szyjki macicy, lekarz jest zobowiązany przed rozpoczęciem udzielania świadczenia do weryfikacji, czy aby przypadkiem nie podlegamy pod grupę do badań przesiewowych. Jest to uzasadnione ekonomicznie, bo Ministerstwo Zdrowia (i skarbów wszelakich) dba o nas mocno i czule chce, byśmy dążyli do zdrowia, a wskaźniki wykrywania wcześniej chorób objętych programami zdrowotnymi rosły w siłę. No nic tylko iść się leczyć! Dodatkowo zarządzenie wskazuje precyzyjnie, iż rozszerzoną diagnostykę chorób układu krążeniowego lekarz POZ będzie mógł wykonywać przy użyciu dostępnych dla niego zasobów kadrowo- sprzętowych. Oznacza to w praktyce, że poziom diagnostyki u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej może się rozszerzyć. To y kolei dobra nowina dla pacjenta: diagnostyka powinna sukcesywnie doprowadzać do tego, by pacjent z kompletem wyników trafiał do lekarza specjalisty. Ciekawe jednak, czy rzeczywiście taka zmiana nie jest tylko świstkiem papieru, który nie zmieni nic w mentalności medyków? Czas pokaże.


Niby grudzień to taki szalony miesiąc. Czas zamykania różnych niedokończonych spraw, porządkowania rzeczywistości i uprzątnięcia wszelakiego bałaganu. W zdrowiu publicznym jak widać stagnacji nie osiągniemy. Tutaj zawsze coś się dzieje. Byleby tylko działo się dobrze....




Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.