Nie samym piwem Żywiec słynie

06 stycznia
Nie bez powodu koniec roku był ubogi w posty na blogu. Trochę tak jak cały grudzień, który przechodziłam z przeziębienio- wkurwem permanentnym. Wybyłam sobie w góry, choć przyznam, że w ostatnie dni przed wyjazdem czułam się fatalnie. Gdyby nie fakt, że oferta była promocyjna i nie można było  jej zwrócić, najpewniej wogóle bym nie wyjechała. Szczytem bezmyślności z mojej strony było podróżowanie z 38 st. gorączką. Ale że ekipa zebrana, kasa wpłacona bez możliwości zwrotu, trzeba było nafaszerować się paracetamolem, ubrać jak ludek Michelin i jechać. Opowiem Wam jak było fajnie :)



Destynacją naszej podróży był Żywiec. Pomysł na spędzenie ostatnich dni minionego roku w Żywcu był spontaniczny. Ktoś znalazł ofertę na Grouponie, ktoś inny  stwierdził, że to ciekawa alternatywa w stosunku do oklepanych domówek. Tak oto znaleźliśmy się w górach w zeszły czwartek. Ja po godzinie snu z gorącym termoforem na plecach, on bezsennie całą noc. Chwilę po 9 byliśmy już w świętokrzyskim. Stamtąd do Żywca dotarliśmy autem z przystankiem w Częstochowie. W ramach Grouponu w cenie 279 zł za osobę mieliśmy zapewnione 3 noclegi w schronisku młodzieżowym ze śniadaniami oraz zabawę sylwestrową w restauracji. Oferta wyglądała atrakcyjnie mimo dodatkowej obowiązkowej opłaty administracyjnej w wysokości 90 zł. Obejmowała ona m.in. opiekę rezydenta, o czym napiszę później. Schronisko jak schronisko, nie oczekiwałam Hiltona. Ale nie lubię brudu. A właśnie to zastałam w naszym pokoju: zdechłe pająki, tumany kurzu na podłodze, niedopałki papierosów w kątach (w budynku obowiązuje całkowity zakaz palenia) oraz... pościel po poprzednich lokatorach. I nic nie wkurza mnie bardziej niż głupkowaty komentarz typu "czego oczekujesz po tak taniej ofercie". Oczekuję, że będzie czysto. Łazienki nieco odstraszające, zlokalizowane na korytarzu. Miało to swoje plusy, bo poza sylwestrowym popołudniem nie było tam kolejek pod prysznic. Muszę pochwalić schronisko za ofertę śniadaniową. Duży wybór wędlin i serów,  kilka rodzajów pieczywa, jogurty i serki do wyboru. Do smarowania też każdy znalazł coś dla siebie. Do kawki słodka bułeczka, rureczka z kremem lub batonik. Herbata z cytryną, lekko posłodzona - od razu przypomniały mi się czasy przedszkolne. 
widok z Góry Żar

W mieście zwiedziliśmy rynek i w mroźny wieczór wylądowaliśmy zupełnie przypadkiem zresztą w Krajcarze. To żywiecki browar rzemieślniczy znajdujący się w centrum miasta, serwujący piwa warzone wg klasycznych receptur. Bez konserwantów, filtracji i pasteryzacji - sama natura. Powiem szczerze, że nigdy nie piłam tak dobrego piwa jak marcowe stamtąd. Serdecznie polecam zajrzeć do Krajcara podczas pobytu w Żywcu! Skoro już przy alkoholu jesteśmy, warto wspomnieć o Muzeum Browaru. Wycieczka z przewodnikiem jest dostępna w dwóch wariantach: samo zwiedzanie muzeum z degustacją piwa, bądź ze zwiedzaniem aktualnej linii produkcyjnej Arcyksiążęcego Browaru Żywiec. Musieliśmy zdecydować się na opcję muzealną, gdyż na wycieczkę po produkcji nie było już wolnych terminów w tym dniu. Bilet w cenie 30 zł/os. to 1,5 h podróż po historii Browaru Żywiec, wraz z oglądaniem eksponatów w postaci maszyn używanych do warzenia piwa. Zwieńczeniem wycieczki jest kufel złotego napoju. Troszkę nas rozczarowało to piwo z kija - spodziewaliśmy się degustacji jakichś nowych smaków, ale co tam:) Przy muzeum znajduje się sklepik z asortymentem wszelakim. Ja nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła sobie pamiątkowej torby bawełnianej, on- magnesu na lodówkę:) Jeszcze przed wycieczkę trafiliśmy do Obiadomanii. Mały lokal gastronomiczny serwujący domowe jedzenie w bardzo korzystnej cenie. Jadło drwala, czyli placki ziemniaczane z gulaszem i śmietaną skradły moje serce, brzuszek i portfel. Do tego miska kwaśnicy i talerz surówek. Za całość zapłaciliśmy mniej niż 20 zł/os. Lepszej kwaśnicy na tym wyjeździe już nie zjadłam...
Muzeum Browaru

Żywiec warto odwiedzić chociażby z uwagi na piękne położenie. Z jednej strony piękne góry, z Górą Żar na czele. U jej stóp Jezioro Międzybrodzkie. Nieopodal zaś fenomenalne Jezioro Żywieckie. Na Górę Żar (761 m n.p.m. warto wjechać kolejką linową. Aktualnie trwa sezon zimowy, nie dziwi zatem dziki tłum narciarzy. Bilet góra-dół to koszt 17 zł, ale widoki z góry są bezcenne. Na szczycie znajduje się również zbiornik wodny elektrowni szczytowo-pompowej - jako jedyny w kraju położony jest na takiej wysokości. Jadąc w kierunku Góry Żar ulicą Spacerową, stosunkowo wąską i krętą żal nie skorzystać z okazji do oglądania skutej lodem Soły i zapory Tresna. Zdecydowana większość turystów przyjeżdża tam autem, widziałam jednak przystanek autobusowy, więc można się tam dostać komunikacją miejską. 
panorama Jeziora Żywieckiego

Punktem głównym, choć szybko zakończonym przeze mnie i moją drugą połówkę, był sam Sylwester. Jeszcze przed rozpoczęciem wieczoru i przygotowań wszelakich do powitania nowego roku, wybraliśmy się we dwoje na dworzec. Trasa spacerowa przybrała nieoczekiwanie obrót taki, że roztaczający się przed nami krajobraz miasta przypominał nieco kadry z filmów Hitchcocka. Cel został jednak osiągnięty, bilety powrotne zakupione, a my mogliśmy spokojnie powitać nowy rok. 

Zabawa sylwestrowa udana, choć krótka - zwyczajnie byliśmy zmęczeni ostatnimi dniami wypełnionymi zwiedzaniem i wycieczkami. Oferta przedstawiona na Grouponie i ta, którą czytaliśmy na stronie biura podróży różniła się od tego, co zastaliśmy. Osoba rezydenta, czyli de facto opieka kogokolwiek ograniczyła się w zasadzie do przyklejenia kartek na drzwiach wejściowych do schroniska, nie poinformowaniu klientów, że podczas meldowania w tymże miejscu pobierana jest kaucja zwrotna -50 zł/os. bez żadnego pokwitowania oraz do wykłócania się z klientami podczas zabawy sylwestrowej o niezgodność zakupionych usług z rzeczywistością. Bardzo negatywny wydźwięk daje słuchanie od rezydentki, że nie odpowiada za to w jakim standardzie są pokoje, które wynajęli na czas pobytu grupy 130 osób korzystających z oferty. Albo zrobienie zdziwionej miny na pytanie, dlaczego mamy płacić za herbatę i kawę, skoro w ofercie jak byk stoi, że to wszystko będzie dostępne w cenie imprezy. Menu sylwestrowe było zdecydowanie uboższe niż to, co nam oferowano. Wspomniane napoje ciepłe nie wiem nawet, czy finalnie były dostępne za darmo. Za zwykłą wodę, by była darmowa (czyli taka, jaka miała być wedle oferty) pani rezydentka musiała pertraktować z pracownikami restauracji dobry kwadrans. Szwedzki stół, czyli deski wędlin i serów okazały się być półmiskiem z jednym rodzajem wędliny i sera. W lokalu "zepsuł się" terminal kart płatniczych, co wymusiło na biesiadnikach płacenie gotówką lub wycieczki do bankomatu celem upolowania żywej gotówki. Tyle, że jak się okazało w trakcie nocy sylwestrowej terminal nie był zepsuty - po prostu łatwiej jest sprzedawać bez paragonu fiskalnego produkty za gotówkę. Zniżka na napoje wyskokowe obejmowała aż 1 (słownie: jeden) rodzaj alkoholu, który był jedną marką wódki. Nie sympatyzuję z wódką, toteż szczęśliwie mogłam zadowolić się czymkolwiek innym. Trochę to rozczarowujące, takie bezsensowne podejście rezydenta i całego biura podróży do swoich klientów. Mieliśmy szczęście, że mimo późniejszego przyjścia były wolne miejsca w ilości wystarczającej dla całej naszej szóstki. Siedzieliśmy tuż obok osób z biura podróży właśnie i siłą rzeczy co zostało usłyszane, to się nie odsłyszy ;) Plus dla DJ'a dzięki któremu przynajmniej wytańczyłam się intensywnie i spaliłam nieco kalorii pochłoniętych podczas obiadu.
taki tam, cienki lodzik na jeziorze :)

Wyjazd udany, aczkolwiek drugi raz nie zdecydowałabym się na taką opcję. Myślę, że jednak lepiej wychodzi nam organizowanie sobie noclegów samodzielnie. Miejsc noclegowych w Żywcu i okolicach nie brakuje. W zaledwie 4,5 godziny dostaliśmy się do stolicy z przesiadką w Pszczynie. Tak oto minęła mi końcówka minionego roku i tak właśnie przywitałam rok 2017. W bonusie od życia zgarnęłam jeszcze zapalenie zatok z antybiotykoterapią w ciekawym wymiarze, bo czuję się nieco otępiała po nich. Mam nadzieję, że wy też macie ciekawe wspomnienia z sylwestrowej nocy, nawet jeśli spędziliście tę noc pod pierzyną :) 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.