Przegląd półproduktów kosmetycznych ze Zrób Sobie Krem

05 lipca
Mam swoją skuteczną metodę zapobiegania kupowaniu na zapas i w nadmiarze kosmetyków. Przegląd zapasów półproduktów skutecznie zniechęca mnie do powiększania kolekcji. Pozwala również dostrzec produkty, które rzuciłam w kąt jakiś czas temu, a nie taki był cel ich kupowania. Skłania mnie to za każdym razem do lepszego zużywania produktów i kupowania nowych wtedy, gdy kilka z nich wykończę.



Wszystkie półprodukty kupiłam w sklepie internetowym www.zrobsobiekrem.pl. Zaopatruję się u nich od dawna - cenię sobie przystępną cenę, bogatą ofertą w sklepie i dobrą jakość produktów. Kupuję u nich już od kilku lat i raczej nie mam w planach zmian :) Wpis nie jest sponsorowany, gdyby kogokolwiek to interesowało ;)

Peeling ze skały wulkanicznej jest dla mnie delikatniejszą wersją korundu do mikrodermabrazji, które używałam przez prawie rok. Peeling sprawdza się dobrze do oczyszczenia z martwego naskórka skóry twarzy, ciała, a także skóry głowy. W zasadzie ten produkt kupiłam z myślą o pielęgnacji włosów, toteż najcześciej stosuję go mieszając z szamponem, by wykonać peeling skóry głowy. Nie jest ani za mocny, ani za słaby - taki w sam raz na moje potrzeby. 


Azeloglicyna nie powinna być obca nikomu, kto regularnie czytuje mojego bloga. Pisałam o niej w kontekście cudo-serum do twarzy już w 2015 roku. Jej podstawowym zadaniem jest regulowanie wydzielania sebum oraz lekkie rozjaśnianie skóry. Może zatem pomóc osobom z cerą mieszaną i tłustą oraz tym, którzy borykają się z przebarwieniami. Wiadomo jednak, że niczego nie powinniśmy stosować na własną rękę, bez konsultacji z lekarzem.

Olejowo zawsze jest w mojej kosmetyczce obficie. Olej kokosowy, który jest dobrym nawilżaczem, ale zdecydowanie sprawdza się u mnie najlepiej na włosach i dłoniach. Na twarz stosuję go sporadycznie, a jeśli już to rozmieszany np, z olejkiem z wiesiołka. Wiesiołek pomaga mi w walce z podrażnioną skórą, na tyle kapryśną, że widzę w niej czasem podobieństwa to cery atopowej. Dobrze radzi sobie w tej roli i jest to efekt zauważalny - kondycja skóry poprawia się z każdym dniem regularnego rytuału miziania się wiesiołkiem na noc. Również tak jak azeloglicyna pomaga regulować pracę gruczołów łojowych. Dobry duet z tego wiesiołka i azeloglicyny! Oleju rycynowego przedstawiać nikomu nie muszę. Stosowałam go kiedyś do rzęs, ale teraz czasem katuję nim włosy. Ciężki olej do współpracy, mimo że natłuszczaczem jest rewelacyjnym. Mleczko pszczele w glicerynie to kolejny nawilżacz, który wspomaga regenerację skóry. Na koniec masło shea, które zmiękcza skórę i ułatwia gojenie zmian zapalnych skóry. Czyżbym uparła się na mocne nawilżanie w zeszłym roku, że nakupowałam sobie tyle półproduktów? 


Jeśli ktokolwiek interesował się kiedyś henną i barwieniem nią włosów, usłyszawszy 'amla' powiniem się uśmiechnąć. Owoce amli macerowane w oleju słonecznikowym świetnie sprawdzają się do pielęgnacji wiotkiej, zmęczonej życiem twarzy, wspomogą porost włosów i pozwolą pozbyć się podrażnień i łupieżu. Myślę, że to niezła gratka dla fanek olejku Sesa

Nad hydrolatami wszelakimi rozpływałam się w kilku postach. Bardzo lubię ten różany i jałowcowy. Dla odmiany jednak kiedyś w koszyku wylądował hydrolat rumiankowy. Śmierdziuch straszny, ale fakt faktem że nie wysusza skóry. Z rumiankiem wiadomo jak jest: dobry do każdej cery. 


Maski to chyba ten punkt mojego pielęgnacyjnego programu, któremu nie jestem wierna i oddana. Nie biegam z miseczką 3 razy w tygodniu, choć może powinnam postawić przed sobą takie wyzwanie. Spirulina, czyli algi morskie wyciągną z mojej cery to co najgorsze, pozostawiając ją jędrną, silnie oczyszczoną i ukojoną. Glinka francuska żółta to remedium na bolączki przy cerze tłustej i tradzikowej - wspomaga proces gojenia skóry i widocznie poprawia jej stan. Porcelanowa biała glinka natomiast wygładza, oczyszcza i rozjaśnia cerę. 

Tak właśnie aktualnie prezentuje się stan moich półproduktów kosmetycznych. Pewnie ktoś zaraz pomyśli, że siedzę w domu i jak ta wiedźma mieszam w kotle mikstury lub latam na miotle po inne zapasy. Nic z tego moi drodzy. Nie używam wszystkiego jednocześnie, a robiąc małe porządki i pisząc dzisiejszy post mogę jednocześnie wiedzieć, że na pewno nie kupię podobnych kosmetyków nim nie wykończe tego, co posiadam.


Jak prezentują się Wasze zapasy kosmetyczne, o ile je robicie?







Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.