Gdy niby nie dziwi mnie nic, a jednak zadziwia mnie wszystko


Czasem wydaje mi się, że moje czepialstwo to część mojej natury. A czasem, że zwyczajnie mam niewyparzony język i komentuję żywo wszystko to, co mnie otacza. Dzisiejszy post właśnie taki będzie: taką paplaniną otaczającej mnie rzeczywistości. I zawsze wtedy, kiedy sądzę, że nie zdziwi mnie nic, zdarzy się coś co dziwi mnie na nowo.




Zadziwia mnie ostatnimi czasy mocno obserwowana ludzka mania gadania przez telefon. Widuję kierowców, którzy na lewoskręcie wykonując manewr koło mojego tymczasowego apartamentu jedną rękę mają zajętą trzymaniem telefonu. Rowerzystów, mijających slalomem przechodniów - również rozmawiających przez telefon i kierujących jedną ręką. I na końcu ludzi na 'autopiętach' czyli wszystkich innych którzy otaczają mnie i dla których najwidoczniej niewyobrażalnym jest, by przerwać rozmowę na 15 sekund, które poświęcają na podbiegnięcie do autobusu czy tramwaju. Co to to nie! Z uporem maniaka trzymają telefon przy twarzy, dyszą w słuchawkę człowiekowi po drugiej stronie aparatu i dziwią się, że mają nieskoordynowane ruchy. Zawsze ten ostatni obrazek mnie bawi. Pierwsze dwa już niekoniecznie, bo taki rowerzysta czy kierowca kiedyś może nie zdążyć zareagować. Pieszy z przyklejonym do ucha telefonem w najgorszym razie nie zdąży na autobus.



Zadziwia mnie też kompilacja towarzyska menel plus młodzieniec. Już tłumaczę o co chodzi, ale muszę wam to opisać. Po zakupach rozsiadłam się jak pani na włościach w autobusie tylko sobie znanej linii. W oczekiwaniu na odjazd przyglądałam i chcąc nie chcąc przysłuchiwałam się rozmowie. Oto do autobusu wparował menel, zataczając się, w wytartych dżinsach i śmierdzącej wymiętolonej koszulce w paski. A zaraz za nim co najmniej o połowę młodszy chłopaczek, ubrany normalnie. Powiedziałabym nawet, że za dobrze, by spędzać czas z menelem. Panowie siadają razem. Słyszę charakterystyczne syknięcie otwieranej puszki piwa i wiem, że będzie wesoło. Przez chmurę smrodu zasłyszałam, że rozmowa popłynęła, tak jak piwo do ich gardeł, w stronę trzewi. Między pogadankami o gotowaniu i bzykaniu, panowie doszli do wniosku, że związek to jest coś. Że nie ma absolutnie nic lepszego ponad przytulenie się do ukochanej kobiety. Nie muszę chyba pisać, że w myślach mówiłam temu panu, by lepiej umył sam siebie, bo w przeciwnym razie nie mógłby liczyć nawet na cień łaski jakiejkolwiek kobiety. Nie ogarniam, co jest atrakcyjnego w towarzyszeniu menelowi. Powiecie alkohol, a ja zapytam, czy nie ma młodych osób również lubiących alkohol, z którymi można się napić? 


Nie wiem jak reszta świata, ale mnie te sytuacje zadziwiają. Niespecjalnie staram się je zrozumieć - piszę jedynie to, co zauważam i co budzi pewną konsternację. Mam nadzieję, że jako obserwatorzy świata i ludzi jesteście skłonni podzielić się tym, co wam wydaje się dziwne w otaczającym was środowisku. Do boju w komentarzach! :) 


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.