Repro-prawo, czyli znów o tym, że mamy prawo mieć swoje prawa

04 listopada
Jeśli ktoś dziecka mieć nie chce, to żadna siła ani sankcja go nie zatrzyma. Determinacja i opór to takie cechy człowieka, z którymi ciężko jest walczyć. Tak jak walka z ciasnymi umysłami - to taka walka z wiatrakami. Cokolwiek powiesz lub zrobisz i tak nie przyniesie to skutku w postaci zmiany światopoglądu.

A światopogląd miewamy różny.
Jedni na przykład uważają, że zapłodniona komórka to człowiek. Mają takie prawo. Inni myślą inaczej - również mając do tego prawo. Szkoda tylko, że ideologia jednej strony próbuje być wciskana na siłę stronie drugiej. Troszkę przypomina to kopanie się z koniem. Zawsze możesz dostać rykoszetem.

Z przerażeniem wręcz czytam nagłówki artykułów poświęconych aktualnej i proponowanej przyszłości reprodukcyjnych praw w naszym kraju. Tak jest również gdy czytam o gwałtach na nieletnich, a wręcz małych dzieciach. Albo o tych wyrzuconych do śmietnika lub zakopanych w ogródku.

Czy nie możemy rozejść się do narożników, uspokoić umysł i zwyczajnie porozmawiać? Czy musimy przysłowiowo kopać się z koniem, z grymasem wkurwu na twarzy, cedzić przez zaciśnięte zęby, że mamy prawo mieć różne zdania? Że prawo powinno zadowalać obie strony? Że powinniśmy się kierować encyklopedią i wiedzą medyczną, a nie encykliką? Tym bardziej, że państwem wyznaniowym nie jesteśmy... przynajmniej póki co.

Jak się odnoszę do pomysłu zakazania terminacji ciąż z uwagi na wady letalne płodów? Nie odkryjemy nowego lądu w moich poglądach. Nie jest to dla mnie do zaakceptowania, by narzucano mi rolę inkubatora. Nie podoba mi się, bardzo mi się nie podoba, że za tym postulatem idzie ograniczenie diagnostyki prenatalnej. Poddanie się badaniom prenatalnym nie warunkuje przecież, że okaże się, że dziecko ma wadę i kobieta już, rach ciach ciach, pozbywa się ciąży. Mnóstwo jest wad, które wcześnie u płodu wykryte, mogą być wyleczone jeszcze w czasie ciąży. To, że badam sobie krew nie oznacza przecież, że szukam tam nieprawidłowości. To, że badam ciężarny brzuch ma upewnić, że wszystko jest ok lub gdy nie jest - starać się znaleźć rozwiązanie. Jeśli tym rozwiązaniem, najbardziej ostatecznym okazuje się być terminacja - może warto na to pozwolić? 

Przeciwnicy zapierają się nogami i rękoma, powołując się przy tym na sumienie, które pozostanie nieczyste, gdyby oni innym ludziom pozwolili żyć zgodnie z przekonaniami nie swoimi, lecz tychże właśnie ludzi. Tylko mnie zastanawia: co u licha Cię obchodzi czyjeś sumienie? Nie będziesz mieć na sumieniu, lekarzu lub farmaceuto, pacjentki, której przepiszesz antykoncepcję awaryjną. Wszak to od niej zależy, czy ją przyjmuje czy też nie. Dopóki prawo nie zabrania dostępu do terminacji i do antykoncepcji, nikomu nic do tego, co bierzemy, jak bierzemy i jak często chcemy to robić.




Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.