Tu rośnie Borówka!
Ciąża to nie choroba, ale zmienia wszystko.
Dzisiejszy post to takie problemy na skalę światową w moim ciężarówkowym świecie :)
Dzisiejszy post to takie problemy na skalę światową w moim ciężarówkowym świecie :)
Począwszy od tego, że ludzie, którzy cię znają i dowiadują się o twoim stanie, z reguły stają się milsi. Wiedzą, że zgodnie z przesądami złość ciężarnej to gwarantowane gryzonie w domu, ha!
Powiem nawet więcej - ja też jestem milsza dla ludzi. Nie widzę sensu ani celu, by się w tym czasie denerwować, choć nie ukrywam, że są tematy, miejsca i ludzie, którzy potrafią wytrącić mnie z równowagi bardzo szybko.
Powiem nawet więcej - ja też jestem milsza dla ludzi. Nie widzę sensu ani celu, by się w tym czasie denerwować, choć nie ukrywam, że są tematy, miejsca i ludzie, którzy potrafią wytrącić mnie z równowagi bardzo szybko.
Zmienia się dieta, cały sposób żywienia. Bo nie myślisz tylko o sobie, ale o małej Borówce, która musi urosnąć. Szczęśliwie jedynym problemem w mojej diecie jest mięso, z którym nie nie jest po drodze. Mam za to zielone światło na jajka i mogę nimi mięso zastępować do oporu.
Zmienia się ciało. Poza tym, że wywaliło mi Borówkę na widok publiczny i nawet kasjerka w Pepco (pozdrawiam panią!) doszukała się błogosławionego stanu, a nie kebaba na grubym pod moją sukienką, czas przerzucić się w pewnym momencie na bieliznę dedykowaną przyszłej mamie. Tutaj można napotkać mnóstwo trudności ze znalezieniem stacjonarnie bielizny, która nie uciska i jest bawełniana. Syntetycznym gaciom mówię stanowcze nie!
Zmienia się również skóra. Może - ale wcale nie musi - zmienić się wrażliwość na słońce, co w efekcie prowadzi do powstania ostud - zmian pigmentacyjnych na skórze twarzy. Tej tematyce poświęcę osobny wpis ;)
Zmienia się również skóra. Może - ale wcale nie musi - zmienić się wrażliwość na słońce, co w efekcie prowadzi do powstania ostud - zmian pigmentacyjnych na skórze twarzy. Tej tematyce poświęcę osobny wpis ;)
Z biustonoszami dla kobiet ciężarnych jest jeszcze gorzej, a przynajmniej jak dotąd nie znalazłam takiego, który by mi odpowiadał. Fajnie jest mieć komodę biustonoszy, serio. Szkoda, że wszystkie są raczej przystosowane do ujarzmienia pomarańczy, a nie melonów. Radziłam się również koleżanek w kwestiach doboru biustonosza i na dzień dobry dowiedziałam się, że zamiast 80 powinnam wybierać 75 i zwiększyć miseczkę. Muszę je jednak zasmucić - nosząc pierwotnie rozmiar 80B próbowałam zmierzyć 75C, 75D i 75E. Sęk w tym, że nie mogłam oddychać w takich stanikach i wyglądałam jakby mi ktoś piersi potraktował patelnią. Pozostanę więc przy mojej oklepanej 80 zwiększając odpowiednio miseczkę. Przymierzyłam już kilka propozycji dostępnych stacjonarnie i powiem szczerze: ciężko jest znaleźć produkt, który odpowiada moim potrzebom. Ostatecznie kupiłam dwupak biustonoszy z H&M Mama i jest mi o niebo lżej w cyckach :D
Z ubraniami ciążowymi jako takimi jest zdecydowanie lepiej. Bezpłciowe, workowate ciuchy ustąpiły miejsca fajnym propozycjom dla pań w ciąży, które podkreślają stan, w jakim się znajdujemy. Troszkę może przerażać cena niektórych ciuchów i tak naprawdę każda z nas sama powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czy czuje potrzebę wymiany całej szafy na okres tych kilku miesięcy. Podstawą w szafie są dla mnie lekkie sukienki i kolejny must have - legginsy, które nie uciskają brzuszka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam na sobie dżinsy. Trochę mi smutno, bo H&M online ma ofertę MAMA, ale stacjonarnie tylko w Łomiankach i Arkadii. Ten ostatni ma bardzo ubogi dział dla ciężarnych - myślę, że jest tam może 20% asortymentu, co nie zmienia faktu, że znaleźć coś dla siebie można.
Zmienia się odporność. Nagle byle katar u kogoś stojącego obok sprawia, że następnego dnia kicham i ja. Boli cię gardło? Super - ja jutro będę miała chrypkę. Ciąża chyba działa jak magnes na różnorakie infekcje. Nagle suplementacja w ciąży odgrywa ogromną rolę, a każdy poranek rozpoczynam śniadaniem z garścią tabletek. Przez kilka pierwszych tygodni,jak pamiętam, wydawało mi się dziwne, że czuję posmak ryby i mam wrażenie, że odbija mi się jakąś panierowaną rybną potrawą. Ze zdumieniem dokonałam później odkrycia, że otoczka jednego z suplementów ma właśnie tuńczykowy posmak. Dobrze, że zrobiłam to między wizytami kontrolnymi, bo już byłam gotowa alarmować, że coś jest nie tak, skoro nie jem ryb, a wciąż czuję ich smak ;)
Dla mnie ten czas to wielka przygoda. Nie traktuję tego jak męczeństwa, co nie oznacza, że nie bywam smutna, zła, zmęczona, rozdrażniona. Że po dłuższym spacerze bolą mnie plecy, że zakupy robię na kilka razy biorąc tylko kilka rzeczy jednorazowo, a full pakiet z koszykiem i zgrzewkami wody to zaopatrzenie zarezerwowane na chwile, które spędzam z moją drugą połówką. Ja po prostu sobie funkcjonuję tak jak mi to odpowiada, a nawet gdy coś mnie męczy - w wielu przypadkach praktycznie o tym nie mówię lub grono odbiorców jest dość wąskie. Każda kobieta inaczej znosi ciążę, a ja cieszę się, że znoszę ją w taki właśnie sposób. Uważam również, że nie jest właściwym porównywanie ciąży do ciąży, bo każda kobieta jest inna, każda ciąża jest wyjątkowa i każda przeżywana i przechodzona indywidualnie. To, że ktoś do samego rozwiązania mógł być aktywny fizycznie lub zawodowo to świetna wiadomość, ale nie oznacza, że wszystkie kobiety powinny tak samo funkcjonować. Tak samo w drugą stronę: mnóstwo jest pań, które naprawdę cierpią od samego początku ciąży, aż do jej końca i relatywnie jakość ich życia w ciągu tych 9 miesięcy pozostawia wiele do życzenia. Często od samego początku muszą zrezygnować z pracy i spędzają te długie miesiące w domu. W naszym społeczeństwie utarł się taki wizerunek przyszłej matki, która jak tylko zobaczy upragnione 2 kreski na teście, biegnie do lekarza po zwolnienie. Bardzo to jest krzywdzące, bo - jak wyżej - każda ciąża przebiega inaczej i tak naprawdę nikt poza sama ciężarną i lekarzem prowadzącym często nie ma świadomości, jak ten stan wpływa na kobietę.
Podobnie się ma rzecz ze staniem w środkach komunikacji miejskiej, staniem w kolejkach do przychodni, apteki, czy w sklepie. Dziś na przykład starsza pani z chodzikiem wepchnęła się przede mnie - oraz jeszcze jedną ciężarną, której brzuszka naprawdę nie można było przeoczyć - w kolejce w przychodni. Nagle jak przychodzi do korzystania z jakiejś usługi lub porady lekarskiej, kobieta ciężarna społecznie postrzegana jest w kategorii okazu zdrowia i sił witalnych. Tyle tylko, że te tabliczki "kobiety w ciąży obsługiwane są poza kolejnością" nie wzięły się szanowni moi czytelnicy znikąd. Niemniej jednak widać pewien dysonans: z jednej strony wrzuca się wszystkie kobiety w okresie ciąży do worka osób dojących świadczenia na zwolnieniu lekarskim, a jednocześnie odmawia się życzliwości i pewnej dozy empatii i zrozumienia, że serce ciężarnej pracuje nawet o 50% mocniej w czasie ciąży, niż przed nią. Wszystko koniec końców opiera się na tym, jak zostaliśmy wychowani.
Zmienia się odporność. Nagle byle katar u kogoś stojącego obok sprawia, że następnego dnia kicham i ja. Boli cię gardło? Super - ja jutro będę miała chrypkę. Ciąża chyba działa jak magnes na różnorakie infekcje. Nagle suplementacja w ciąży odgrywa ogromną rolę, a każdy poranek rozpoczynam śniadaniem z garścią tabletek. Przez kilka pierwszych tygodni,jak pamiętam, wydawało mi się dziwne, że czuję posmak ryby i mam wrażenie, że odbija mi się jakąś panierowaną rybną potrawą. Ze zdumieniem dokonałam później odkrycia, że otoczka jednego z suplementów ma właśnie tuńczykowy posmak. Dobrze, że zrobiłam to między wizytami kontrolnymi, bo już byłam gotowa alarmować, że coś jest nie tak, skoro nie jem ryb, a wciąż czuję ich smak ;)
Dla mnie ten czas to wielka przygoda. Nie traktuję tego jak męczeństwa, co nie oznacza, że nie bywam smutna, zła, zmęczona, rozdrażniona. Że po dłuższym spacerze bolą mnie plecy, że zakupy robię na kilka razy biorąc tylko kilka rzeczy jednorazowo, a full pakiet z koszykiem i zgrzewkami wody to zaopatrzenie zarezerwowane na chwile, które spędzam z moją drugą połówką. Ja po prostu sobie funkcjonuję tak jak mi to odpowiada, a nawet gdy coś mnie męczy - w wielu przypadkach praktycznie o tym nie mówię lub grono odbiorców jest dość wąskie. Każda kobieta inaczej znosi ciążę, a ja cieszę się, że znoszę ją w taki właśnie sposób. Uważam również, że nie jest właściwym porównywanie ciąży do ciąży, bo każda kobieta jest inna, każda ciąża jest wyjątkowa i każda przeżywana i przechodzona indywidualnie. To, że ktoś do samego rozwiązania mógł być aktywny fizycznie lub zawodowo to świetna wiadomość, ale nie oznacza, że wszystkie kobiety powinny tak samo funkcjonować. Tak samo w drugą stronę: mnóstwo jest pań, które naprawdę cierpią od samego początku ciąży, aż do jej końca i relatywnie jakość ich życia w ciągu tych 9 miesięcy pozostawia wiele do życzenia. Często od samego początku muszą zrezygnować z pracy i spędzają te długie miesiące w domu. W naszym społeczeństwie utarł się taki wizerunek przyszłej matki, która jak tylko zobaczy upragnione 2 kreski na teście, biegnie do lekarza po zwolnienie. Bardzo to jest krzywdzące, bo - jak wyżej - każda ciąża przebiega inaczej i tak naprawdę nikt poza sama ciężarną i lekarzem prowadzącym często nie ma świadomości, jak ten stan wpływa na kobietę.
Podobnie się ma rzecz ze staniem w środkach komunikacji miejskiej, staniem w kolejkach do przychodni, apteki, czy w sklepie. Dziś na przykład starsza pani z chodzikiem wepchnęła się przede mnie - oraz jeszcze jedną ciężarną, której brzuszka naprawdę nie można było przeoczyć - w kolejce w przychodni. Nagle jak przychodzi do korzystania z jakiejś usługi lub porady lekarskiej, kobieta ciężarna społecznie postrzegana jest w kategorii okazu zdrowia i sił witalnych. Tyle tylko, że te tabliczki "kobiety w ciąży obsługiwane są poza kolejnością" nie wzięły się szanowni moi czytelnicy znikąd. Niemniej jednak widać pewien dysonans: z jednej strony wrzuca się wszystkie kobiety w okresie ciąży do worka osób dojących świadczenia na zwolnieniu lekarskim, a jednocześnie odmawia się życzliwości i pewnej dozy empatii i zrozumienia, że serce ciężarnej pracuje nawet o 50% mocniej w czasie ciąży, niż przed nią. Wszystko koniec końców opiera się na tym, jak zostaliśmy wychowani.
Brak komentarzy: