O tym, jak psijaciel zmienił moją codzienność.

22 października

 Do decyzji o powiększeniu rodziny musiałam ewidentnie dojrzeć. Pewnego dnia, wczesną jesienią ubiegłego roku obudziłam się z myślą "albo teraz albo nigdy". Potem przez kilka tygodni wierciłam mężowi dziurę w brzuchu w tym temacie. Chwilę później jechaliśmy na Podlasie na spotkanie z hodowcą i piesełkami. 

Wybór psa nie był prosty. Rozważaliśmy różne opcje, natomiast ostatecznie zdecydowaliśmy się na psa rasowego, ze sprawdzonej hodowli. Rzecz jasna, Marzeniem mojego męża był wyżeł, moim - beagle. Wszystko się zmieniło, gdy zaczęliśmy się interesować rasami psów pracujących. Przepadliśmy. Owczarek australijski typ amerykański skradł nasze serce. 

Zdecydowanie to pies wybrał Nas, a My wybraliśmy jego. Pobawił się z Nami a potem zasnął u moich stóp.

Tydzień później przyjechała do nas mała puchata kulka. 

Muszę przyznać że pierwsze 2 miesiące były intensywne. Można rzec: było ciężko. Ciężko było przestawić się na tryb działania dostosowany nie tylko do naszej codzienności, ale też z uwzględnieniem licznych potrzeb fizjologicznych małego psa. Bo młode psy często potrzebują toalety. Potrzebują jej drzemce, po zabawie, po posiłku. Pierwszy tydzień Ollie spędził z nami w ramach kwarantanny. Nigdy wcześniej i później nie jeździłam na mopie tak często w ciągu dnia. No tego wstawanie niejednokrotnie w środku nocy i wychodzenie za psią potrzebą.

Ollie skończył w sierpniu rok i bardzo się cieszę, że jesteśmy jego opiekunami. 

On jest wpatrzony w Nas tak. jak My w niego. To typ zazdrośnika - przytulając się do Męża muszę liczyć się z tym, że po 2 sekundach wepchnie się między Nas puchaty, futrzasty jegomość.


Nie przewidziałam - decydując się na psa, że nagle będę uczestniczyć w cichym ruchu 'wszyscy psiarze łączmy się'. Żegnajcie spokojne spacery, żegnaj ciszo. Niemalże przy każdym wyjściu spotykamy inne psy: jedne chcą się witać, z innymi chce się witać mój pies, inne nie chcą się witać wcale. Czasem spotykam też ludzi którzy nie mają ochoty na kontakt i ja to szanuję i ja to rozumiem i cieszy mnie że nie jestem sama. Czasem spotykam też ludzi z którymi Ja zdecydowanie nie chcę mieć kontaktu, a nasze psy - no cóż- trochę się lubią. Przypomina mi to trochę sytuację z dziećmi- nie wszyscy rodzice się dogadują, a dzieci lubią się bawić bądź odwrotnie- to rodzice się świetnie dogadują, a dzieci totalnie nie. 



Subiektywny zestaw must have dla nowego czworonoga:

- maty/podkłady do nauki czystości 

- neutralizator psich zapachów

- kilometry ręczników papierowych 

- płyn do podłóg neutralizujący psie zapachy 

- zapasowe wkłady do mopa

- gryzaki dla małej piranii 

- pluszak, szarpak, piłka (ale nie tenisowa bo to rezerwuar patogenów jeśli brać pod uwagę połączenie śliny ze wszystkim po czym piłka się turla)








Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.