Fit kwiecień za mną, czyli co robiłam albo nie robiłam w minionym miesiącu dla swojego ciała.

04 maja

Kwiecień plecień co przeplata: trochę fit, a trochę przymusowego leżenia na kanapie.


Niby 30 dni, a po Wielkanocy nagle przyszła Majówka - tak w skrócie mogłabym opisać miniony miesiąc...


Ruch
Nadal na siłowni spędzałam od 3 do 5 dni tygodniowo. W dalszym ciągu ćwiczę bez pomocy trenera personalnego, a trening, który sobie założyłam nie znudził mi się na tyle, by jakoś spektakularnie go modyfikować.
Co takiego więc robię?
Na początek typowe cardio, czyli 5-15 minut bieżni. Tempo i długość mojej rozgrzewki zależy od humoru i tego, czy bieg mnie zmęczy czy nie. Zazwyczaj około piątej minuty decyduję, czy mam już dość, czy walczę dalej :D
Potem kolejno trening górnych partii ciała, potem maksymalnie dwa ćwiczenia typowo na brzuch i cała seria ćwiczeń z maszynami i bez na nogi i pośladki. Pisałam wielokrotnie, że uwielbiam trenować nogi. Taka moja uroda i mimo, że wiem, że są inne partie ciała, którym pewnie bardziej niż udom przydałby się wycisk - zawsze przemycę w treningu coś na fajny tyłek i udo. Tak mija mi mniej więcej godzina. Zawsze też znajdę czas na rozciąganie. Widze diametralną różnicę w funkcjonowaniu przy stretchingu i jego braku.

W kwietniu przyszła nieplanowana, tygodniowa przerwa od ćwiczeń fizycznych. Zauważyłam wtedy, że ruch wrósł już w moją codzienność na tyle, że zwyczajnie mi go brak. Nie mogłam robić tego co chciałam i nie miałam na to siły. Leżenie na kanapie. Dramat. Szczęśliwie gdy powróciłam do swoich codziennych aktywności, nie odczułam w zasadzie tej przerwy. To był też miesiąc progresji z ciężarem. Zarówno na maszynach, jak i z hantlami i kettlami pracuje mi się dobrze. Dokładam sobie obciążenia i póko co obyło się bez dramatycznych poranków po treningu. Nie doprowadziłam się jeszcze do stanu, kiedy nie mogłabym się ruszać po treningu. Oczywiście, po całym treningu, gdzie nogi są katowane na suwnicy i w przysiadach z obważnikami człowiek porusza się z lekka jak paralityk, ale to w zasadzie miłe odczucie. Najlepsze ćwiczenia z tego okresu? Przysiad w obciążeniem, martwy ciąg i wypychanie nóg na suwnicy. O nich napiszę chyba osobną notkę, bo to naprawdę fantastyczne ćwiczenia kształtujące sylwetkę.

Żywienie
W kwestii jedzenia niewiele się zmieniło. Jem to co lubię, ograniczając używki, które nic do mojego organizmu nie wnoszą, poza masą tłuszczu i węgli. Nie mam obsesji na punkcie tłuszczu, ani kalorii. Chcę to jem, nie chcę - nie jem. Jedyne, czego pilnuję to regularności w spożywanych posiłkach. Czasem o to trudno, ale to tylko motywuje do lepszego planowania sobie czasu.


Centymetry
Obwody nie zwiększyły się, znów spadły mi centymetry w centrum, czyli talii. Niebezpieczny ubytek wagi nastąpił jedynie w okresie, gdy nie mogłam ćwiczyć, ani za bardzo jeść - ale tak jak w przypadku głodówek (których filozofii swoją drogą nie rozumiem) po powrocie do normalnego żywienia waga wróciła na swoje miejsce.


Plany na najbliższe tygodnie
Progresja, progresja, progresja.
Ciężarem. 
Regularnie co kilka dni, max. co tydzień zwiększać obciążenia przy ćwiczeniach z maszynami i hantlami/kettlami. Dodatkowo wyczyścić swój jadłospis - usunąc naprawdę zbędne produkty i wprowadzić zdrowsze zamienniki. Włączyć odżywkę białkową do menu :)



I to by było chyba na tyle na ten moment z podsumowań minionego miesiąca i planów na fit maj :)

A u was jak forma? Maj przyniesie rozkwit formy, czy jej spadek? 
Czuć już presję lata na waszych siłowniach?


Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.