Zużycia stycznia: AA Wings, Polny Warkocz, Vianek, O2Skin
W dzisiejszym poście podzielę się z Wami moimi zużyciami ubiegłego miesiąca. Tym razem króluje pielęgnacja! Znajdzie się też kilka matkowych rzeczy :)
Oczyszczanie twarzy to dla mnie podstawa pielęgnacji. W styczniu zużyłam kolejne już opakowanie Mydła siarkowego Barwa. Ma genialne opakowanie z dozownikiem (jestem maniaczką dozowników), dobrze myje twarz. To zdecydowany ulubieniec Wybranka Serca i głównie on je stosuje- ja chętnie sięgam po nowości, ale koniec końców i tak myję twarz mydłem.
Polerująca maska-peeling z węglem aktywnym Belita&Vitex to białoruska propozycja na oczyszczanie twarzy dogłębniej. Szczerzę powiedziawszy jestem nieco zawiedziona produktem. Upierdliwe małe drobinki ciężko jest zmyć i w efekcie po prysznicu dodatkowo musiałam zmywać kolejny raz twarz. Cieszę się, że wykończyłam ten produkt - na pewno do niego nie powrócę.
Do odświeżenia i zmatowienia cery stosowałam glinkę żółtą ze swoich zapasów ze Zrób Sobie Krem. Większą jej część zdążyłam zużyć jako barwnik i dodatek do mojego podkładu mineralnego. Glinka jest drobno zmielona i dobrze się łączy z innymi półproduktami.
Mocno skoncentrowane serum tlenowe 30% marki O2Skin udało mi się zdenkować dopiero teraz. Stosowałam je jakiś czas, a potem odłożyłam - jesienią i zimą moja pielęgnacja się mocno zmieniła i poszła w bardziej treściwą i gęstszą formułę. Serum jest lekkie i bardzo dobrze się wchłania. Mam wrażenie, że najlepiej działał przez ok. 2 pierwsze miesiące od otwarcia opakowania. Pamiętam zresztą z warsztatów z tą marką, że zawartość tlenu w kosmetykach maleje z upływem czasu stosowania. Do porodu do szpitala do kosmetyczki wzięłam sobie próbkę tego serum i rzeczywiście widziałam różnicę pomiędzy stosowaniem próbki- czyli świeżo otwartego serum, a serum z opakowania. Dozownik mnie wkurzał, bo notorycznie się zacinał.
Pielęgnacją wrażliwej skóry wokół oczu do tej pory zajmował się przeciwzmarszczkowy krem Vianek. Ekstrakt z miłorzębu japońskiego oraz kofeina silnie pobudzają mikrokrążenie i redukują obrzęki. Krem świetnie się wchłania i doskonale nadaje się do stosowania pod makijaż.
Do usuwania makijażu przez ostatnie miesiące stosowałam rumiankową esencję micelarną od Polny Warkocz. Hydrolat rumiankowy, pantenol i gliceryna to głowne składniki tego micelarnego cudeńka. Zmywa makijaż łatwo i precyzyjnie. Nie podrażnia oczu. Ma małą pojemność - bo jedynie 100 ml -więc zużywa się go stosunkowo prędko.
Do denka wskoczył również tusz do rzęs. No-Limit Volume od AA Wings, bo o nim właśnie mowa, to dobry produkt. Czerń czerni. W składzie znajduje się keratyna i provitamina B5. Tusz się nie kruszył, ma dużą szczoteczkę, którą dokładnie rozczesuje wszystkie włoski.
Higiena jamy ustnej w styczniu to m.in. wykańczanie miniatury pasty do zębów. Kupiona w Rossmannie docelowo służyła mi podczas pobytu w szpitalu. Marki Nature On nie znałam i wzięłam w ciemno. Odświeżająca pasta do zębów Fresh&Oil to wegańska propozycja pasty do zębów. Zawiera olejek miętowy i ekologiczny ekstrakt z zielonej herbaty. Po stosowaniu produktu uczucie świeżości nie znika od razu, ale nie jest to też taki nachalny miętowy podmuch.
W pielęgnacji ciała w styczniu postawiłam na masowanie i peelingi. Właśnie ten ostatni udało mi się zdenkować. Mowa o ziołowym peelingu do ciała do skóry wrażliwej Bania Agafii. Peeling był delikatny, ale skutecznie robił to co miał robić. Więcej wyczytacie w recenzji tego produktu.
Mam też do pokazania Wam dwa, a nawet trzy produkty związane z macierzyństwem. Pierwszym są bawełniane ręczniczki kosmetyczne Tami. Producent dedykuje ten produkt do zmywania maseczek i makijażu - my jednak stosowaliśmy je do przemywania buzi Maluszka. Ręczniczki nie są duże, bo to raptem rozmiar 18x13cm, ale taki płatek-ręczniczek wystarcza, by umyć buźkę małego człowieka. Ręczniczki nie pylą, nie rozwarstwiają się, nie przerywają się. Są dokładnie takie, jakie być powinny. W podobnej cenie można dostać również płatki kosmetyczne Babydream.
Przygotowując się do roli matki karmicielki zaopatrzyłam się we wkładki laktacyjne. Tutaj poszłam raczej po najmniejszej linii oporu i wybrałam najtańsze wkładki, jakie znalazłam w drogerii. Wybór padł na wkładki Mamas Babydream. Wkładki są wygodne, a warstwa wewnętrzna wykonana jest z celulozy. Posiadają też pasek klejący, który akurat u mnie nie sprawdził się. Mam jednak porównanie - używam aktualnie wkładek NUK, które są cieńsze.
Styczeń minął mi ekspresowo, a już niemalże mamy połowę lutego! W powietrzu czuć już wiosnę :)
Styczeń minął mi ekspresowo, a już niemalże mamy połowę lutego! W powietrzu czuć już wiosnę :)
Brak komentarzy: