Rozwój, samorozwój i niedorozwój

...czyli post pisany życiem.
zdjęcie sprzed 8 lat dla przykucia uwagi :)
Przeczytałam ostatnio jakiś nagłówek o tym, że samorozwój to jedna wielka ściema. Ale wiecie co? Totalnie się z tym nie zgadzam! 

No bo helooooł: samorozwój to w moim odczuciu cały pakiet umiejętności, które nabywamy i pielęgnujemy, by stawać się każdego dnia coraz lepszą wersją siebie! Rozwijanie kompetencji, pogłębianie wiedzy, która potencjalnie przyniesie profity w przyszłości, itd. Przede wszystkim samorozwój kojarzy mi się z robieniem sobie dobrze. Ja wiem, jak to płytko i wręcz dwuznacznie brzmi. Chodzi jedynie o to, że w gruncie rzeczy większość ludzi - w tym ja czego się nie wstydzę - jesteśmy egoistami. Stawiamy siebie wysoko w hierarchii osób w swojej bańce mydlanej zwanej otoczeniem. Chcemy by to nasze potrzeby - moje potrzeby - potrzeby mojej rodziny - zostały zaspokojone najpierw. Dla mnie wymiarem mojego samorozwoju jest chociażby prowadzenie bloga. To moje miejsce, gdzie mogę się pochwalić i pożalić, podzielić opiniami i spostrzeżeniami. To również fotografia, którą zaraził mnie mój ojciec. To aktywność fizyczna i zamiłowanie do medycyny - choć wybrałam leczenie systemu ochrony zdrowia zamiast leczenia ciała i duszy. 


Rozwój można postrzegać naprawdę różnorako. Dla kogoś rozwojem będzie zmiana pracy, inna osoba zdecyduje się na zmianę otoczenia i przeprowadzkę. Ktoś jeszcze zdecyduje się na radykalną zmianę wizerunku. Można wymieniać tak w nieskończoność. Wszystko to, co pozwala iść człowiekowi naprzód jest dla mnie krokiem w rozwijaniu siebie i budowaniem swojej bańki. 

Po drugiej stronie lustra jest tymczasem niedorozwój. Rozumiem przez to zahamowanie (samo)rozwoju lub wręcz totalne nic nie robienie dla siebie. Często idzie to w parze z jojczeniem i jęczeniem, zwanym popularnie biadoleniem. O biadoleniu mam w zanadrzu, niemalże za pazuchą post przygotowany. Czeka cierpliwie na odpowiedni moment do publikacji. Nie ma absolutnie gorszego kombo niż niedorozwój + biadolenie. To zwiastun złej energii, negatywnej osoby i absolutnie nie czuję potrzeby przebywania z takimi osobami. Swoją drogą jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że:
- nie mam takich osób w swoim otoczeniu,
- nawet gdybym miała, to z perspektywy bycia mamą i tak mój kontakt ze światem jest ukrócony :D

Niezależnie więc od doniesień medialnych, że samorozwój nie istnieje, ja będę robić to, co robiłam do tej pory. Inwestować w siebie. Stawać się codziennie lepszym człowiekiem. Być szczęśliwym człowiekiem. Tego również życzę Wam moi mili czytelnicy.


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.