O matko! Matka pełnoetatowa pół roku po porodzie

25 lipca
Tak!
Tak szybko mija czas, że już 6 miesięcy Borówka jest po tej stronie brzucha. W instagramowej ankiecie dzisiejszy temat zdecydowanie zwyciężył. Przychodzę zatem z postem o dziecku, macierzyństwie, nerwach...czyli wszystkim tym, co działo się i dzieje się nadal od sześciu miesięcy.



Złapałam chwilę zadumy nad tym wpisem. Każdy dzień z dzieckiem przynosi nowe wrażenia i nowe odkrycia. Tak właśnie życie się zmienia kiedy przestajesz być bezdzietną lambadziarą, a cały twój dzień zamyka się w jednym pytaniu: Jaką kupę zrobiło moje dziecko? Nie czas na podśmiechujki, bo każdy rodzic wie, jak ważna jest prawidłowa zawartość pieluszki ;)


Pierwsze miesiące były głównie rutyną, mocno powtarzalną i momentami wręcz... nudną. Sen, pieluszka, karmienie, zabawa. Potem sekwencja powtarzała się niemalże w tej samej kolejności. Skoki rozwojowe przyniosły nieco ożywienia, bo nagle z dnia na dzień Borówka zdobywała nowe umiejętności. A to zaczęła więcej widzieć i świadomie się uśmiechać. Innego dnia nagle zaczęła się przekręcać na jeden bok, a po dwóch tygodniach odkryła, że w drugą stronę też może się obrócić. Dzielnie i dumnie ćwiczyła podnoszenie główki - co zresztą nie umknęło uwadze lekarzy. 

Odkąd skończyła 4 miesiące, po dwutygodniowym turnusie w szpitalu, Maluszek śpi we własnym łóżeczku w swoim pokoju. Ona się wysypia, my się (względnie) wysypiamy. Początkowo budziłam się co 1,5-2 godziny, ale szybko zrozumiałam, że nie ma takiej potrzeby - Maluszek słodko sobie spał. Gdy się obudzi jestem tuż obok, za ścianą i doskonale słyszę. Bo matka ma doskonały słuch - czego nie mówili, jak byłam w ciąży. Nie powiedzieli, że nawet w tłumie usłyszysz śmiech lub płacz tylko swojego 'bombelka'. To akurat duży plus!

Teraz - w 6 miesiącu poza brzuchem mamy kolejny skok rozwojowy. Radosne pokrzykiwania, zaczepianie uśmiechem i gestami każdego człowieka o miłym wyrazie twarzy. Turlanie się we wszystkie strony, obroty o 360 stopni. Łapanie wszystkiego w rączki. Wkładanie wszystkiego do buzi. Wiele wiele innych małych- wielkich rzeczy. Małych, bo dla postronnych osób nic one nie znaczą. Wielkich, bo dla nas znaczą najwięcej. Staramy się łapać te wszystkie chwile jak tylko się da. Uwieczniać, by móc w sentymentalnych  momentach do nich powrócić, a kiedyś też pokazać córce jaką była kruszynką. Ta sama kruszynka, która przyszła na świat z wagą 3370 gram, aktualnie waży ponad 7 kilogramów. Urosła też z 55 cm do 68 cm. Jest kogo dźwigać :)  

Muszę przyznać, że co do zasady pozytywnie mnie nastraja macierzyństwo. Dzieci są różne: jedne spokojne, inne to żywe iskierki, które całe dnie i noce są na nogach. A nasza gwiazda lubi sobie uciąć drzemki o stałych porach, noce praktycznie przesypia całe od dawna, ochoczo poznaje nowe smaki w ramach rozszerzania diety. Słowem: możecie nam zazdrościć :) Tylko nie zazdrośćcie zbyt mocno, bo już uroki ząbkowania no nas dotarły...

Są takie rzeczy, które robię odkąd ona przyszła na świat. Gdy śpi, co jakiś czas podchodzę by zerknąć czy unosi brzuszek, czy oddycha. To taka moja matkowa rutyna  -punkt do odhaczenia na codziennej liście zadań.

Będąc rodzicem nie da się wiedzieć wszystkiego i warto to rozumieć. Nie oznacza to jednak, że w zamian za to można siedzieć z założonymi rękoma i nie pogłębiać swojej wiedzy o rozwoju Maluszka. Nie znaczy też, by przyjmować i wcielać wszystkie rady, a szczególnie te z kategorii "bo kiedyś to się....(wstaw co chcesz: nosiło tetrę, przepajało, wystawiało na słońce, etc.)". Czasem też łapię się na tym, że zaczynam sobie jakiś parentingowy temat zgłębiać i analizować, czy robiłam lub robię tak jak się nie powinno. 

Nie każdy dzień z życia matki jest różowy i fiołkowy. Nie każda noc taka jest. Rzeczywistość pokazuje, że to druga kobieta matce będzie wilkiem. To od innych kobiet usłyszysz rady, których nie potrzebujesz i dziwne uwagi, które podnoszą ciśnienie. Każdy zasłania się "dobrem dziecka" nie rozumiejąc, że mówiąc jaką mamy zabawkę lub urządzenie kupić dziecku - żeby było drogie, dobre i z atestem - uwiera to i podważa nasze rodzicielstwo. Bardzo tego nie lubię i nie mam tolerancji na głupkowate teksty, typu : "tylko kup drogi, bo jak drogi to dobry!". Zupełnie jakby ktoś uważał mnie i mojego partnera za idiotów, którzy nie liczą się z bezpieczeństwem własnego maleństwa. Ah zresztą - to temat- rzeka. 

Zauważyłam, że dla mnie jako człowieka ważne jest, by móc wziąć prysznic i zjeść posiłek. Te dwie niepozorne czynności robią mi nastrój na cały dzień. Serio. Moja córeczka może być marudna cały dzień, mogę ją nosić, tulić, uspokajać niemalże non stop i dopóki w tym całym szaleństwie mogę wziąć prysznic i zjeść śniadanie - nie zająknę się ze zmęczenia. Fakt faktem czasem w piżamie chodzę do południa i nie zawsze jem śniadanie wtedy, kiedy bym chciała, ale jakoś mnie to nie mierzi na tyle, by robić z tego ogromny problem.   

Czy jestem dobrą matką? A kim ja jestem by to oceniać? Albo kim są inni ludzie, by brać pod lupę moje decyzje wychowawcze? Robię wszystko, by mojemu dziecku niczego nie brakowało. Na pewno nie wszystko robię dobrze, bo nie jestem ideałem. Nie wiem wszystkiego, ale staram się (do)wiedzieć bardzo dużo. Zwracam baczną uwagę na to, co się z Maluszkiem dzieje, choć nie sposób przewidzieć i znaleźć winowajcę np. bólu brzuszka. Bo może to przez rozszerzanie diety? A może przez ząbkowanie? A może znów ZUM? A może to ja coś zjadłam, co jej nie pasuje? Macierzyństwo to dla nie nie hodowanie dziecka, a jego wychowywanie i chyba właśnie dlatego jest tak dynamiczny proces. Są sprawy łatwe, są też trudniejsze. Uśmiech bombelka wynagradza wszystko :)


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.