To i owo.

21 marca
Są w życiu rzeczy, które bardzo chcemy mieć. Są też te, które spadają na Nas przypadkiem i przyjmujemy je radośnie, na klatę. Te, od których uciekamy, albo nie chcemy pamiętać. Dużo tego jest.
Nie jestem chodzącym ideałem i zdaje się, że ktoś, kto mnie zdążył poznać, mógłby wymienić przynajmniej 5 cech, które sprawiają, że jestem nie do zniesienia. Mnie wiele rzeczy cieszy, a te najmniejsze chyba najbardziej. 

Wiele decyzji podejmuję w życiu sama , szczególnie jeśli dotyczą bezpośrednio tylko mnie.
Ale w związkach jest inaczej. 
Tu, owszem, jestem sobie JA, jest sobie KTOŚ , ale mamy również trzecią osobę - NAS. To nie jest tak, że wchodząc w związek wyzbywasz się siebie i nagle wszystkie decyzje , poglądy, teorie są dostosowywane do drugiej osoby. Nadal jesteś sobą, masz własne zdanie i własny rozum. Związek to jak taki zmutowany genetycznie ludzik: cztery rączki, cztery nóżki, dwa rozumki, które często chcą tego samego. Często, ale nie zawsze. I sztuką jest, by odnajdywać kompromis między tym, czego chcesz Ty, a czego chce On(a). I nie, nie zgodzę się, że jedna strona może sobie decydować za dwoje. Bo niby jakim prawem ? Kto Ci daje przyzwolenie na to, żeby mieszać w życiu drugiego człowieka? Związek to wyjątkowa relacja dwojga ludzi, oparta na uczuciach, na zaufaniu, na miłości, na bliskości.  Wiadomo, że nie zawsze jest różowo. Gdy pojawiają się problemy, trzeba by usiąść, porozmawiać, znaleźć dobre wyjście. To jest dobra droga - rozmawiać, a nie podejmować autorytarnie decyzję dotyczącą obojga. W imię czego ? Bo ma być po mojemu i chuj? No litości, panie drogi, z czym Ty tu przychodzisz. Toż to żałosne, a zarazem ściskające za serce jest, gdy ktoś Cię znienacka zaskoczy taką bombową wiadomością. Bo jak to jest, że jedna strona ma czas na to, żeby z uporem mianiaka analizować całą relację, jej sens, etc, ma czas, by żalić się przyjaciołom, jak to źle i niedobrze się w Naszym państwie dzieje; ma czas, by zasięgnąć opinii innych, co fajnie byłoby zrobić, ale czasu braknie, by porozmawiać z osobą, której bezpośrednio dana sprawa dotyczy? Jak to z boku wygląda? Ano słabo, bardzo słabo. I przychodzi sobie ten dzień, o którym wiesz, albo i nie, że nastąpi ( jak nie wiesz, to i lepiej - z zaskoczenia Cię weźmie ).Odwagi zabrakło wcześniej, co ? 
 I wykłada Ci kawę na ławę ten bliski Tobie człowiek, a Ty nie wiesz, gdzie masz oczy podziać, wyrzucić dziada za drzwi, porozmawiać, płakać czy nie, stać się przez chwilę żałosną jednostką i zapytać, czy możesz coś naprawiać ( chociaż nic złego nie uczyniłeś, że jest jak jest ) , przyjąć fakt do wiadomości i zacząć sobie układać swoje życie na nowo, czy też udawać, że nic się nie stało i totalnie Cię to nie rusza. Bo z reguły nie denerwuje Cię to, że coś się rozpada, a fakt, że bliska Tobie osoba nie miała w sobie siły, chęci, odwagi, by porozmawiać wtedy, gdy coś niedobrego zaczynało się dziać. To jest właśnie przykre - brak zaufania wobec drugiego człowieka, brak chęci do starania się i przeświadczenie, że jedna strona może sobie decydować za związek, a druga będzie przytakiwać i godzić się na wszystko. 
No way !
Nagle okazuje się, że Twoje uczucia nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Możesz się nimi dzielić z innymi, możesz spuścić w kiblu z szumem wody, możesz zakopać w ogródku, albo trzymać w piwnicy niemalże jak polski Fritzl. I co Ci po tym, że komuś, kto uważa, że podejmuje słuszną decyzję, jest trochę przykro ? Trochę?Druga strona chyba po mimice może sobie wywnioskować, gdzie chcesz , by to 'trochę' trafiło. Bo jakkolwiek by nie kochać drugiego człowieka, albo chociaż lubić go bardzo bardzo mocno, to przykrym jest dowiedzieć się, że ktoś Cię od siebie odsuwa. *



Pozytywnie kończąc, jako , że od prawie piętnastu godzin mamy kalendarzową wiosnę :
- półwytrawne Toro Negro jest całkiem smaczne
- zima nadal rządzi w tym mieście, a zderzenie się z temp. otoczenia zaraz po wyjściu z ciepłego łóżka to największa kara o poranku




:)

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.