Filozofia na szpilkach: Narzekać każdy może- ciszej, głośniej, lepiej i gorzej.

Obrazek poniżej doskonale oddaje treść i sens niniejszego posta. Ponarzekać lubi sobie każdy,a ja nie jestem tutaj jakimś szczególnym wyjątkiem. Mam powody - smęcę. Brzęczę jak wredna upierdliwa pszczoła i generuję zmiany. I już nie brzęczę i nie smęcę - sprawa załatwiona. Brzmi prosto, prawda?


źródło: google.com


Mówi się, że jesteśmy krajem ludzi narzekających, wiecznie niezadowolonych z siebie. Nie mnie oceniać czy tak jest naprawdę, ale jedno widać na pewno: narzekamy z pozycji lenia kanapowego. Siedzimy na tej swojej zacnej dupce i narzekamy. Na wszystko i wszystkich. Figura nie taka, szkoła zła, praca niesatysfakcjonująca, dom za ciasny albo nie własny, partner nieodpowiedni. itd. Narzekamy i ... NIC. Nie dzieje się kompletnie nic z rzeczywistością, której nie akceptujemy. Ale i  tak hitem okazuje się już nie samo narzekanie, a idealizowanie własnej postawy w każdej sytuacji, na jaką się narzeka. Najłatwiej odsunąć od siebie jakąkolwiek "winę" za stan rzeczy i zrzucić odpowiedzialność na wszystkich innych. Mnie tylko zastanawia wtedy jedno: kto odpowiada za Twoje życie, oni czy Ty?
Jeśli nie odpowiada ci twoje ciało - pracuj nad nim. Czas na aktywność fizyczną można znaleźć praktycznie codziennie - nikt nie wmówi mi, że się nie da ( no chyba, że ktoś zapieprza za 2 etaty rzeczywiście czas na ćwiczenia może się skurczyć). I nie, wchodzenie po schodach na 3 piętro, czy przekopanie ogródka albo umycie okien nie wlicza się do dziennej aktywności fizycznej. To nie podkręca metabolizmu, ani nie rozwija mięśni i nie sprawi, że letni sezon rozpoczniesz w bikini. Sama aktywnosć fizyczna, z pominięciem eliminacji nic nie wnoszącego do organizmu jedzenia też nie przyniesie efektów. Tak samo mało efektywna będzie sama dieta - kilogramy może i spadną, ale wraz z nimi pozostanie pozbawiona jędrności skóra. Brzmi brzydko, prawda? Doskonale, tak właśnie ma brzmieć.
 Jeśli nie pasuje ci twoja praca - postaraj się polepszyć swoje warunki albo ją zmień. Rynek pracy to ciężki orzech do zgryzienia, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Czujesz, że inni zrzucają na ciebie za dużo swoich spraw/obowiązków? No cóż, ktoś im na to kiedyś pozwolił. Jak myślisz, kto? Może czas przypomnieć sobie, czym jest asertywność i potestować ją w tej dziedzinie życia, w której aktualnie jej brak? 
O trwaniu w niesatysfakcjonujących związkach był osobny post, więc powtarzać się nie będę. 
Biorąc los w swoje ręce robimy dla siebie coś dobrego. Nikt nie każe być nabzdyczonym egoistą  czy pozbawionym empatii chamem- warto natomiast zastanowić się, jak możemy poprawic swój komfort życia we wszystkich jego sferach. Najlepiej jednak mniej narzekać, a więcej działać, żeby móc się czym pochwalić. I doceniać to, co mamy i co systematycznie osiągamy. I nie łudzić się, że zmiany, których dokonamy przyniosą efekty z dnia na dzień. Tak się nie dzieje i nie warto mydlić sobie tym oczu. Na pstryknięcie palcem nie obudzę się w rozmiarze S, ani nie będę miała domu z ogródkiem i stołka prezesa w jakiejś wypasionej firmie. 
Wszystko w swoim czasie i przy swoich możliwościach. 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.