Grasz w czerwone? Gram w zielone!

27 listopada
Codziennie wychodzę z domu. Ruszam na podbój świata. Razem ze mną cała masa innych ludzi. Przystaję na moment. Reszta idzie naprzód nie bacząc na to co dzieje się wkoło. Panowie i władcy losu, życia, bezpieczeństwa i...własnej głupoty. Przystaję. Być może to zabrzmi trywialnie, ale przystaję,bo mamy czerwone. 
Jestem jedną z nielicznych osób, które zwracają uwagę na grę świateł na sygnalizatorze.
Codziennie przemierzam przez dwa przejścia. Codziennie też widzę kogoś, kto beztrosko wpycha dupsko na jezdnię między auta, nie zważając na to, że to nie jego czas i pora na spacer po asfalcie. Dziś na przykład wyprzedziła mnie na wyspie matka z dzieckiem w wózku. Wózek chyba napędzany paliwem rakietowym, bo wystrzeliła z takim impetem, że chwila moment i już jechała chodnikiem. Przebiegła na czerwonym, z dzieciakiem i wózkiem, dryblując między torowiskiem, mną na wyspie między torami a jezdnią oraz drugą stroną jezdni. Udało jej się. Farciara. Tyle wygrała. Kilka miesięcy wcześniej w tym samym miejscu zginęła staruszka, którą potrąciła ciężarówka. Przechodziła na czerwonym świetle. Nie zdążyła. Jej gwiazda zgasła. 
W stolicy mamy sygnalizację świetlną od 88 lat. Kawał czasu, prawda? I cóż z tego, skoro mentalność ludzi jest jaka jest. Pieszy czuje się panem świata już nie tylko na chodniku. Niektórzy wręcz proszą się o kuksańca od maski jakiegoś auta. O ile jeszcze starszą osobę, która ma problemy z poruszaniem się, jestem w stanie zrozumieć, o tyle nie zrozumiem całej reszty społeczeństwa. Społeczeństwa które tak bardzo się spieszy, że zapomina o zdroworozsądkowym podejściu do własnego życia. Nigdy bowiem nie wiesz, kto siedzi za kółkiem auta, które się zbliża w twoją stronę. A może hamulce się zepsują- co wtedy zrobisz? Co zrobisz, gdy samochód z impetem zaparkuje na tobie, albo na kimś z kim właśnie przechodzisz przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle albo w miejscu nie dozwolonym? Głupota nie boli - doskwierać mogą jedynie jej skutki. Policyjne statystyki mówią, że ok. 41% wypadków stanowią te z udziałem pieszych. Większość z nich to wypadki z udziałem osób, które wtargnęły na jezdnię bezpośrednio przed autem. Zachowanie typowego pieszego zresztą to potwierdza: Masz czerwone? Prujesz przez przejście jak gdyby nigdy nic. No przecież auto się musi zatrzymać!   Polskie prawo skłania się ku skupieniu większej uwagi kierowców na obszar skrzyżowań i przejść dla pieszych. Nie dajmy się jednak zwariować. Nie może być tak, że pieszy będzie świętą krową, a kierowca będzie myślał za siebie i pieszego. Zresztą i tak uważam, że akurat kierowcy myślą za siebie, za pieszego i wszystkich innych kierowców. Zasady poruszania się w obrębie przejścia dla pieszych są nam wpajane od maleńkości. Naprawdę ciężko jest mi pojąć, skąd w ludziach taki pęd i preferowanie zachowań niebezpiecznych. Bo narażanie siebie na ciężkie uszczerbki lub śmierć to zwyczajna głupota. I to taka, której można byłoby uniknąć, gdyby na zajęciach z panem policjantem w przedszkolu nie ucinano sobie drzemki. 
Nie umiemy ogarnąć różnicy między czerwonym a zielonym światełkiem. To smutne. Ale smutniejsze jest zachowanie ludzi na przejściu dla pieszych, gdy zbliża się pojazd uprzywilejowany na sygnale dźwiękowym. Dramat. Zielone dla pieszego. Ludzie idą. Auta wjeżdżają na pasy, żeby zrobić miejsce np. dla ambulansu. Ludzkie twarze wykrzywione w grymasie zbulwersowania: No bo jak to tak? Mamy zielone, więc idziemy! Nie interesuje nas świat obok nas. Panowie i władcy. 
Panowie i władcy swojego życia. Nie pozwólcie, żeby wasze życie w biegu zmuszało innych do ostrego hamowania.


Pozdrawiam
Toss

1 komentarz:

  1. Ja obserwuję coś innego, większość czeka na czerwonym, chyba że jest to jakaś malutka jezdnia, gdzie nawet nie potrzeba świateł lub gdy akurat im autobus jedzie. Osobiście, nawet jak mam zielone to i tak się rozglądam.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.