Notka na niedzielę

15 lutego
Rejestrowanie moich przemyśleń trwa już piąty rok. Lubię wracać do swoich starszych postów. Tok myślenia ani styl pisania nie zmieniły się przez te lata jakoś znacznie. Nie przeszłam jakiejś rewolucyjnej metamorfozy, nie uderzyłam się w głowę, traumy mogę policzyć na palcach jednej ręki. Widzę niemniej jednak subtelne różnice w podejściu do pewnych tematów w przeszłości, a aktualnie. Czasem jestem wręcz pod wrażeniem tego, co wyszło spod mojej klawiatury. 



Zauważyłam pewną tendencję związaną z pisaniem: jeśli decyduję się poruszyć jakiś temat na blogu i całkowicie go wyczerpuję, często już następnego dnia nie jestem w stanie odtworzyć w myślach słów, które przelałam na papier. To fascynujące i trochę straszne zarazem. Mój mózg nie ma najwyraźniej ochoty pamiętać słowo w słowo o czym piszę. A pisze sporo, to fakt. Posty często przypominają elaboraty. W życiu lubię krótko, zwięźle i na temat. Ale na blogu... tu spotykam ludzi, których nie mam szansy poznać irl, ani oni mnie. Tym samym opis danego tematu/problemu/tendencji/zachowań jest z reguły rozszerzony. Wszystko po to, byście mogli mnie poznać. Polubić albo nie - nie mnie oceniać. 
Aktualnie posty i tak są moim zdaniem krótsze niż bywały jeszcze 3 lata temu. Wtedy pisałam rzadko, ale treść była ekstremalnie długa. Podejrzewam, że większość rezygnowała z lektury po dwóch akapitach.



Dzis wybrałam kilka postów z poprzednich lat, które mogły  się zawieruszyć w natłoku bieżących notek:

Naturalna, czyli właściwie jaka?

Wpis o dysonansie w rozumieniu pojęcia naturalnej kobiety. W czasach bombardowania płci pięknej sztucznie wykreowanym obrazem idealnej kobiety, granica naturalności mocno zaciera się. Naturalność skłania ku eksponowaniu nie tego, co byłoby wskazane pokazać. Stawianie znaku równości między wizerunkiem kobiety naturalnej, a akceptacją samej siebie niekoniecznie przynosi profity. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj

Pieprzysz jak potłuczona

Rozważania o miłości prawdziwej i sztucznej. Post jest próbą odpowiedzi na odwieczne pytanie: czy kochać prawdziwie można tylko raz.  Lektura w tym miejscu.
 

Czary i magia, czyli jak czegoś od Ciebie chcą to tęsknią, dzwonią, piszą i skomlą

Bardzo długi post dotyczący sensu utrzymywania wymarłych znajomości. Ironiczna notka o tym, że ludzie najszybciej sobie o tobie przypomną, gdy czegoś od ciebie chcą. Wpis prawie sprzed 3 lat,mimo to nadal na topie. Zerknij tutaj.



Lubię do tych postów wracać, bo w kiepskich chwilach podnoszą mnie na duchu i prostują światpogląd. Taki tam self-coaching uprawiam :) Wam polecam to samo: zapisywać sobie swoje własne złote myśli, by w słabych momentach wyciągnąć je jak asy z rękawa. 

Pozdrawiam 
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.