Tuningujemy włosy na wiosnę, czyli farbowanie z Herbatint

Wraz z pierwszymi promieniami słońca czas na smutne podsumowanie: moje włosy wypłukały się całkowicie z henny i potrzebują zmiany. Khadi uwielbiam, stosowałam namiętnie co kilka miesięcy i byłam zadolona. Zapragnęłam jednak zmiany. Być może odezwało się moje lenistwo do przygotowywania mieszanki henny, stąd też poszukiwania zamiennika...


Kilka dni temu zrobiłam wstępny research i kategorycznie odmówiłam sobie choćby rzutu oka na tradycyjne drogeryjne farby.
Nie chodzi nawet o poziom zniszczenia jaki sieją za sobą kolejne aplikacje farb napakowanych po nakrętkę chemią. Cena też nie gra tak dużej roli, o czym przeczytacie niżej. Odkąd sięgnęłam po hennę i zainteresowałam się pielęgnacją moich kosmyków bardziej, farby drogeryjne nie robią na mnie wrażenia. Jestem zresztą zdania, że cena nie jest wyznacznikiem jakości. Świadczyć  o tym, pozostając w temacie włosów, może fakt,iż ostatnią farbą drogeryjną jaką używałam przed henną przez dobre 1,5 roku co 2-3 miesiące była farba Marion, która jako jedyna ze stosowanych przeze mnie nie wypłukiwała się do rudości. Zapomniałabym: byłam kiedyś ruda. Blondynką też byłam. Balejaż nie jest mi obcy. Krucza czerń, burgund, inne bliżej nieokreślone wariacje też, z dekoloryzacją oraz ściąganiem farb włącznie. Aż mi smutno, że tak swoje włosy skatowałam w tamtym czasie. 

Zajrzałam do sklepu Bioorganika na warszawskiej Woli. Sklepik umiejscowiony tuż przy pizzerii (swoją drogą mają tam dobrą pizzę) zachwyca bogactwem asortymentu. Myślę, że każda kobieta zainteresowana pielęgnacją naturalną znajdzie tam coś dla siebie. Feeria marek i produktów: od rodzimego Fitomedu, przez wszystkim dobrze znaną Babuszkę Agafię, Khadi, Natura Siberica,Make Me Bio, a skończywszy na markach, których nazw nie pamiętam. Ja w takich sklepach nie powinnam przebywać,a jeśli tak, to bez gotówki. Wszystko dlatego, że przy każdej wizycie mam dylemat, co kupić w tym konkretnym momencie. Taka sroka kosmetyczna ze mnie. Pocieszam się faktem, że biczuję sama siebie w myślach przy zakupach i chyba tylko zdrowy rozsądek pozwala mi wyjść z twarzą. I portfelem. 
Nie mogąc podjąć decyzji, czy jednak pozostać przy Khadi czy pozwolić sobie na coś innego, poprosiłam o poradę. To co bardzo zaskakuje to fakt, że obsługa zna swoje produkty i potrafi rzetelnie doradzić. To wbrew pozorom nie jest tak oczywiste wśród ludzi, którzy pracują z kosmetykami. Wystarczy mi chociażby wizyta w Sephora, gdzie na każdym kroku przypomina mi się o super hiper promocji na produkty tej marki i na nic zdają się ogłoszenia, że szukam pudru do konturowania, a oni w ofercie nie mają wg mojej oceny tego, czego szukam. No nic, wróćmy do tematu... 
Wspólnymi siłami zdecydowaliśmy się na farbę marki Herbatint w odcieniu 4D Złoty Kasztan. To kolor zbliżony do mojego naturalnego odcienia włosów. Zapytacie pewnie: po co kupować farbę w bardzo podobnym kolorze jak twoje własne kosmyki? Odpowiedź jest prosta: po farbach drogeryjnych i hennie trochę też, moje włosy mniej więcej od połowy swojej długości są rudawe. O ile ta rudość mi nie przeszkadza, gdy fruwam jak rusałka z rozpuszczonymi włosami o tyle w kucyku czy koku doprowadza mnie to do szału. Wygląda też niechlujnie. Trzeba było wreszcie coś z tym zrobić. Farba recenzje na wizaż.pl ma powiedziałabym przyzwoite. Oczywiście przeczytałam je po zakupach, haha. Ale wizaż to nie wyrocznia, a ja swój rozumek mam. Każdy ma inną strukturę włosa i nie każdemu każda farba pasować będzie. Cena za opakowanie Herbatint to ok 40zł. Na swoje włosy potrzebowałam aż 2 paczki. Właśnie złapałam się na tym, że to najdroższa farba, jaką miałam na włosach. Byłaby kicha, jakby był niewypał. 

Kilka słów o Herbatint
Jest to trwała farba ziołowa do włosów w postaci żelu. 
Zawiera aktywne wyciągi z ziół: 
  • Aloe Vera (aloes), 
  • Betula Alba (dziegieć brzozowy), 
  • Hamamelis Virginiana (oczar wirginijski), 
  • Echinacea Angustifolia (jeżówka wąskolistna), 
  • Limanthes Alba (Maeadowfoam). 
Produkt bez amoniaku, rezorcyny, parabenów i alkoholu. 
Receptura bazuje na wyciągach ziołowych i białkach, amoniak szkodliwy dla tkanki włosów został zastąpiony rozmarynem, chinowcem oraz łupiną orzecha włoskiego, aby łagodnie uwalniać barwnik. Silnie zredukowane składniki chemiczne powodują, że Herbatint jest odpowiedni dla osób ze skłonnością do alergii oraz osób zwracających szczególną uwagę na bezpieczeństwo i dobrą kondycję włosów. 
Farba jest naprawdę delikatna - możne to uchwycić chociażby przy jej praktycznej bezwonności. To ogromna ulga dla nosa, choć ja do wrażliwców nie należę. Farbę rozrabiamy w plastikowym lub szklanym pojemniczku i od razu nakładamy na suche włosy. Mieszanka ma postać zelu który bardzo przypomina żel lniany z całą jego specyfiką (jak chcesz go złapać w miseczce to ci skubaniec ucieka,heh). Farba nie spływa jednak z włosów, co jest miłym zaskoczeniem. Aplikacja przebiega bezproblemowo - 2 opakowania doskonale pokryły wszystkie moje kosmyki. W opakowaniu poza mieszankami do stworzenia farby, instrukcją i rękawiczkami znajduje się również odżywka po koloryzacji. Podczas zmywania farby włosy są tępe - co jest typowe dla standardowych produktów do trwałej zmiany koloru. Ja odżywkę dodatkowo podkręciłam dodając do niej Kallos Banana, która należy do produktów mocno nawilżających i dociążających moje włosy. Swoją drogą muszę sobie zapisać, by wreszcie o niej tutaj skrobnąć parę słów, bo ta tania maska w ogromnym wiadrze naprawdę robi naszym włosom dobrze. W efekcie moje włosy nie były splątane, dały się skutecznie rozczesać TT i podsuszyć. Podcięłam przy okazji grzywkę, bo bezczelnie wchodziła mi do oczu. 


Czas na najważniejsze: jaki kolor uzyskałam i czy jestem z niego zadowolona?




zdjęcie po lewej- przed farbowaniem; zdjęcie po prawej - po farbowaniu


Zdjęcia mówią chyba wszystko ;) Oto cała prawda jak makijaż zmienia człowieka. Po lewej Pauliś umalowana, po prawej saute. Konturowanie górą!
Odcień moich włosów jest ciemniejszy niż mój naturalny. Absolutnie mi to nie przeszkadza, bo pierwsze 2 tygodnie pokażą jak się pigment z włosa wypłukuje i jaką barwę zyskają. Jestem zadowolona z ujednolicenia koloru na całej długości włosów. Włosy nie śmierdzą farbą, a tego mimo wszystko spodziewałabym się po produkcie chemicznym. Ekstrakty ziołowe nawet w ogromnej ilości nie zmieniają faktu, że jest to farba, a nie czysta henna. Niemniej jednak jest to dobry produkt. To taki kompromis między henną, a typowym drogeryjnym mazidłem koloryzacyjnym z osiedlowej drogerii. 
Stuningowany kolor włosów to doskonały prezent dla samej siebie na wiosnę :)


A ty jakie farby wybierasz?




Pozdrawiam
Paulina M






2 komentarze:

  1. Ja nie farbuję jeszcze włosów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem ubolewam nad tym, że zaczęłam eksperymentować z kolorami jako nastolatka.

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.