Ćwicz albo nie przeszkadzaj w tym innym ludziom, kobieto.

20 kwietnia
Tak jak całą sobą polubiam siłownię i klimat tam panujący, tak dziś zirytowali mnie ludzie na nią uczęszczający. O ile faceci potrafią skupić się na swoich celach treningowych i robić co do nich należy, o tyle laski przychodzą tutaj na ploteczki. I nie byłoby w tym nic irytującego, gdyby nie fakt, że zajmują sprzęt, z którego chętnie skorzysta ktoś inny.  


Kobiety plotkujące.
Koleżanki paradujące na siłowni jak bliźniaki syjamskie. 
Ćwiczą tylko tyle, by machać którąś kończyną. Ani się to to nie zmęczy, ani nie przećwiczy - no chyba że mówimy o zakwasach aparatu mowy od mielenia językiem non stop. Dziś na swojej siłowni zastałam dosłownie dzikie tłumy. Mniej więcej pół na pół jeśli chodzi o płeć. Z czystym sumieniem i zadrą w serduszku mogę uznać, że nie zrobiłam tego, co planowałam. Zrobiłam wszystko inne, mocniej i z progresją ciężaru, ale główne elementy treningu musiałam* sobie odpuścić. Generalnie zrobiłam tylko nogi i pośladki, czyli jestem w lesie z początkiem kolejnego tygodnia fit kwietnia. Niepocieszona jestem i idę się rozciągnąć - na to też nie było dziś miejsca. Dramat! Wszędzie gdzie zawsze ćwiczę stały sobie w grupkach dwuosobowych dziewczynki, plotkując i chichocząc, machając hantlą 1kg... 
Kurde, dziewczyno, jak chcesz wyrwać sobie jakiegoś dobrze zbudowanego pana, to dajże z siebie wszystko na tej siłowni. To zadziała bardziej niż markowe legginsy i opona na brzuchu i koleżanka u twego boku. 

Wiecie, nie wiem jak dla innych ludzi, ale dla mnie siłownia jest półśrodkiem do osiagnięcia celu. I nie widzi mi się, żeby ktoś mi w jego osiągnięciu przeszkadzał. Nie chodzi o kasę, a o prostą zasadę: ćwicz, albo nie przeszkadzaj ćwiczyć innym. Jak dla mnie takie plotkujące laski (czasem widywałam w przeszłości też facetów) są jak powietrze, dopóki dopóty nie utrudniają mi mojego własnego treningu. 
Jak dobrze, że od jutra będę zaglądać tam przed pracą - dobiję się jutro przysiadami z kettlami :)





*Musiałam, mimo że na upartego mogłabym się wcisnąć ze swoją chudą dupką w strefę wolnych ciężarów między jednego a drugiego pana, ale wiecie... wygodniej mi się ćwiczy bez kilkunastu par oczu gapiących się na moje...plecy w przysiadzie. 




A was co irytuje na siłowni?

Pozdrawiam 
Paulina M

1 komentarz:

  1. mnie irytuje to samo. chociaż chodzę na siłownię, gdzie płaci się za wejście (90 minut) to zazwyczaj ludzie ćwiczą i dają z siebie więcej. aczkolwiek zajęcia WF raz w tygodniu robię na siłowni przy uczelni... tu jest dramat - siedzą, plotkują i zajmują sprzęt. krzywo patrzą jak grzecznie poproszę o udostępnienie mi miejsca, bo powiem "tu się ćwiczy a nie odpoczywa".. Pozdrawiam :) Siłownia górą!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.