Fit maj, czyli formę trzymaj

05 czerwca
Jak zwykle trochę spóźniona przychodzę z podsumowaniem majowych aktywności i (nie)czystego talerza. Tak tak, poległam na tym polu i niestety nie przez cały miesiąc było zdrowo i kolorowo. Ale od początku...

Ruch

Majówka minęła mi pod hasłem relaksu i wypoczynku w domu. Gdy wróciłam do siebie udało mi się regularnie robić treningi przez mniej więcej trzy tygodnie. Ostatni tydzień maja miałam wyłączony z aktywności przez nowy tatuaż. Jego umiejscowienie jest takie a nie inne i niestety, ale proces gojenia utrudnia dopasowany do ciała biustonosz sportowy i ćwiczenia fizyczne, podczas których pocisz się jak świnka. Od poniedziałku wróciłam już do regularnych wizyt na siłowni, ale nadal na bieżni nie przebiegam tyle ile wcześniej, właśnie żeby nie spocić się jak świnia. Zapewne do tego wrócę za jakieś 1,5 tygodnia, gdy tattoo się wygoi i nie będzie mnie łaskotał ;)
O moim typowym dniu, kiedy ćwiczę nogi pisałam na FB. Przodują oczywiście przysiady z obciążeniem :)

Ale po kolei:
-bieżnia 5-10 minut
- przysiad z hantlą 10kg 3x10

- prostowanie nóg w siadzie 28-35kg 3x10
- przysiad z kettlebell 20kg 3x12
- ściąganie kolan w siadzie ( jedna z niewielu maszyn na której nie mam rozpisanej wagi kafelków, ale ćwiczę na 6-7) 3x15
- martwy ciąg na prostych nogach ze sztangą 20kg 3x10
- wypychanie nóg na suwnicy 80kg 3x10 lub w kombinacji 70:80:80kg x 15:12:8

Poza typowym treningiem nóg robię wszystkie partie ciała (ręce niechętnie, mimo że to chyba najbardziej plastyczna część mojego ciała i podatna na zmiany- co widać na zdjęciu). Wprowadziłam ćwiczenia na maszynach i na piłce, żeby jednak trochę zmniejszyć moją oponkę po zimie w talii. Progres widać w udach i pośladkach - o czym świadczyć może fakt, że założyłam szorty w rozmiarze 36 i nie były za ciasne. Dla porównania te same szorty w rozmiarze 38 ze mnie spadały. 

Moje nowe tatau zakryło koszmarka i prezentuje się pięknie. Na zdjęciu tatuaż świeżo po zrobieniu, jeszcze w studio, dlatego wyraźnie widać zaczerwienienie. Nie pytajcie, czy tatuowanie boli, bo boli przeokrutnie. Natomiast efekt końcowy wart jest męczarni :)




Żywienie

Tutaj delikatnie dałam ciała. Mój talerz nie był w minionym miesiącu czysty. Odnoszę wrażenie, że to właśnie tutaj leży problem. Gdybym wyeliminowała zbędne tłuszcze i węglowodany, a na ich miejsce wrzuciła białko i węglowodany złożone pochodzące ze źródeł roślinnych, najpewniej efekty mojego pocenia się na siłowni byłyby lepsze. I szybsze. Udało mi się ograniczyć kawę do 2 filiżanek dziennie - znów były momenty, kiedy kofeiny spożywałam dziennie więcej, ale wystarczyło przesunąć godziny kawowe i wszystko się unormowało. Kawę odliczam od dziennego spożycia płynów, więc uzupełniam się wodą - wypijam średnio 2,5 litra wody dziennie. Uległam też modzie na zdrowe jedzenie i kupiłam komosę ryżową i młody jęczmień. Tej pierwszej jeszcze nie jadłam - zrobiłam sobie za to koktajl z jęczmienia i mleka. Cóż... ciężko się to konsumowało, bo smak i zapach przypominał trawę. Następnym razem dorzucę sobie więcej owoców, bo w takiej formie z samym mlekiem jest zwyczajnie nie do przejścia. Piłam zielone koktajle ze szpinaku i sałaty i w porównaniu z trawą szpinak i sałata jest smaczna. 
Włączyłam do swojego żywienia odżywkę białkową SFD WPC PROTEIN PLUS V3. Wybrałam waniliową wersję smakową - smakuje jak roztopione lody :) Rozpuszcza się w wodzie doskonale, nie ma zbyt dużej piany. W jednej porcji jest aż 26,4g białka, 1,5g węgli i 0,4g tłuszczu. Cenowo też wygląda to dobrze - 39,89zł za opakowanie, z którego wychodzą 22 porcje. Do tego dorzuciłam sobie uroczy shaker ze stalową kulką w środku, który zapobiega powstawaniu grudek :)





Centymetry

Nie spadły, no nie spadły. Uciekł mi gdzieś co prawda kilogram, ale taki spadek się nie liczy. Zresztą nie ćwiczę po to, żeby chudnąć z kilogramów. Mimo braku ubytku centymetrów widzę jakąś tam zmianę w kompozycji ciała. Myślę, że w przyszłym miesiącu będzie lepiej. 


Plany na najbliższe tygodnie

- tygodniowe plany żywieniowe
- regularny trening z progresją ciężarem
- jedzenie o stałych porach (zbyt duże przerwy owocują tym, że sięgam po żarcie, które mnie zapycha i odkłada się tu i ówdzie). 





Pozdrawiam 
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.