Jesienne nicmniesięniechcenie

04 listopada

Doskonale znam ten stan, kiedy muszę coś robić- tę jedną konkretną rzecz, a straszliwie mi się nie chce. Zawsze kojarzy mi się to z jesienią, bo zaiste jesienią właśnie dni są takie mdłe, zimne, ponure i szare. Gdy wychodzę z pracy jest już z reguły ciemno i zimno. To zabawne, że w momentach, które powinno skupić się np, na nauce, człowiek wpada na miliard pomysłów niemalże jednocześnie. 




Nagle, ni stąd ni zowąd  kurz pojawia się na szafkach, okna są brudne, a stosy prania piętrzą się niemiłosiernie. Tak jak i dziś, kiedy to siedzę w swoim pokoju, z "ultra szybkim internetem od Play w technologii cztery gie el te eeeeeeeeeeee" co rozłącza mnie co chwilę, próbując opracować po swojemu pytania dyplomowe. Niby mogłabym pójść na łatwiznę i nauczyć się odpowiedzi na pamięć. Pytanie tylko po co? Tym bardziej, że zauważyłam dziwaczną tendencję w treści: im mniej istotne dla gałęzi zdrowia publicznego zagadnienie, tym opracowanie szersze i potencjalnie - lepsze. Tak oto siedzę w ciepłej piżamie, przy gorącej herbacie z notatkami o efektywności mikroekonomicznej zależnej od metody finansowania usług zdrowotnych kręcąc nosem, bo co literatura to inny pogląd i model odpowiedzi. Moja odpowiedź już za kilka dni również będzie taka, jaką przyniesie los. No ewentualnie literatura przedmiotu. Bo nic nie działa lepiej niż błysk intelektu w jednym tylko zdaniu: 
W literaturze przedmiotu wyrażono pogląd....   
Nie ma jednak co odkładać na lepsze jutro, bo jutro będzie tak samo szaro buro i ponuro, a obrona już niebawem. 





Chociaż nie, mogłabym poprasować chociaż moje nowe koszulki od Sinsay ze świetnymi grafikami Magdy Danaj. Jakość bawełny taka sobie, rozmiarówka jest szalona, ale cena bardzo przystępna (29,90zł), a dostępność- salony Sinsay znajdziecie w każdym większym sklepie :)

Pozdrawiam 
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.