Twarz skalana intelektem, czyli licencjat obroniony brawurowo :)

08 listopada
No!
Przyszłam się pochwalić, żem zaliczyła to, co zaliczyć miała. Ileż to było roboty przez te wszystkie lata- przekładanie, odkładanie, zmiany planów i perspektyw. Nadszedł jednak ten moment, by móc powiedzieć sobie: masz to. 


Wykształcenie wyższe.





Jutro pewnie obudzę się z wąsem mądrości a'la Piłsudski, albo też IQ mi wskoczy na wyższy level. Teraz jestem już taka mądra i dumna jak paw, pozjadałam wszystkie rozumy i za nic w świecie nie dam się przekonać, że świat i ludzie wyglądają inaczej, niż tak jak jawią się w mojej głowie. Nie i już, bom wykształciuch, a nie jakiś tam plebs bez papierka....





A tak totalnie serio: cieszę się, że pewien etap mam już zakończony. Mogłam pisać o tym, o czym chciałam i co istotne - pracę napisałam samodzielnie. Wbrew pozorom samodzielność nie jest tak oczywista, jakby mogła się wydawać. Trochę nie rozumiem trendu wysługiwania się obcymi ludźmi, którzy za pieniądze (niemałe zresztą) napiszą za człowieka pracę. Tym gorzej, że doświadczenia ludzi znanych gorzej bądź lepiej pokazują, że często gęsto praco-pisarz to zwykły plagiator. Człowiek, który bierze kasę za napisanie pracy dyplomowej zamiast wzbić się na wyżyny intelektu i błyskotliwości z uporem maniaka potrafi pójść na łatwiznę i zastosować starą dobrą metodę ctrl+C, ctrl+V. Strasznie to słabe i żenujące.
Zdobyty papierek niewiele zmienia i pewnie daje tylko tyle, że ładniej to wygląda w CV. Nadal jestem tym samym rozbrykanym człowiekiem co wczoraj wieczorem. No dobra : może nie tym samym, bo dziś już nie ma we mnie grama stresu, tylko ogromna ilość endorfin! Wczoraj też powzięłam na celownik zawartość mojej szafy i połączyłam w faktem, iż w wielu przypadkach moich eleganckich ubrań nie jestem w stanie na siebie włożyć, bo do siebie nie pasujemy. A nie pasujemy do siebie, bo zaokrągliłam się tu i ówdzie. Znam też winowajcę takiego stanu rzeczy i skoro szczęśliwie jestem po obronie, mogę wreszcie wrócić do starego, intensywnego trybu życia, w którym nie ma miejsca na tłuste przekąski, solone orzeszki, ani napoje wyskokowe. W ramach prezentu na zakończenie jednego etapu edukacji kupię sobie wreszcie karnet na pół roku i znów będę machać kettlami! 








Pozdrawiam 
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.