Trening i odżywianie #2

26 stycznia
Rozgościłam się wygodnie na mojej siłowni.
Wiem gdzie są sprzęty wszelakie, te lepsze i gorsze dla mojego ciała i ducha. Na niektórych ducha wyzionąć można zwłaszcza wtedy, kiedy wydaje mi się, że mam dużo energii. Następnego dnia już nie jestem taka żywotna i żwawa, ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolona, że jednak znów zrobiłam swoje.
W minionym tygodniu wreszcie podzieliłam sobie sensownie treningi. Przyjęłam, że chodzę i ćwiczę solidnie jakieś 4 dni w tygodniu. Byłoby zatem wskazane, by trening obejmował poszczególne partie. Zważywszy na fakt, iż łapki mam wiotkie i słabe to właśnie górna część mojego ciała oraz jego centrum ,czyli brzuch, potrzebują szczególnej uwagi.
źródło

Trening


Aktualnie podział wygląda mniej więcej tak: jeden dzień poświęcam na trening górnych partii ciała oraz brzuch, drugi dzień to typowy leg day. Między nimi zaś upakowane są dwa dni treningowe, gdzie robię....wszystko. No dobra, może nie wszystko, ale skupiam się wtedy na efektywnym zagospodarowaniu czasu na siłowni i treningu, który podkręci mój metabolizm. Nie zawsze trening wygląda tak samo - mimo że lubię schematy i porządek, strefa treningowa jest tą dość frywolną, gdzie mogę sobie pozwolić na szaleństwa i dynamiczne zmiany. Co i jak dokładnie robię? Jak już to usystematyzuję to na pewno napiszę. Nie są to ćwiczenia wzięte z kosmosu, ale przeważnie są to zajęcia na maszynach oraz wolnych ciężarach. Kupiliśmy też piłkę, by zapanować nad brzuchem w zaciszu pokoju. Kettle również wróciły do łask i jeśli tylko mam okazję i jeszcze siłę - robię z nimi przysiady. 

Odżywianie

W tej kwestii nadal trzymam się regularnych pór karmienia. Moje optimum to 4-5 posiłków dziennie w 3-godzinnymi przerwami. Staram się również zachować odpowiednie proporcje w diecie. Na poziomie 1500 kcal przyjmowanych dziennie dbam, by eliminować skutecznie zbędne tłuszcze oraz węgle, które jedynie podbijają kaloryczność i mój dzienny bilans. Według Daily Meals Pro - apki, którą mam jeszcze od zeszłego roku, powinnam spożywać dziennie 108g białka, 201g węglowodanów i tylko 34g tłuszczy. Czy to dużo, czy mało? Tak średnio. Gdybym nie próbowała się racjonalnie odżywiać - proporcje nie miałyby znaczenia. Z fast foodów zrezygnowałam, a jedynym słodyczem jakie mnie ostatnio skusiło był...batonik Góralki. I wiecie co? Pyszny był. 



W bieżącym tygodniu jeszcze nie trafiłam do swojego miejsca przeznaczenia na Twardej, ale już jutro tam będę. I dam z siebie wszystko.
A Ty?






Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.