Trening i odżywianie #4

Jestem z siebie dumna!
Pięć tygodni regularnej aktywności fizycznej za mną.
Dzisiejszą siłownię zamieniłam na ciepły koc i porcję lodów miętowych z czekoladą. Sen wcale nie jest dla słabych i mimo fenomenalnego wręcz początku dnia dzisiejszego, im dalej w las - tym ciemniej. Powiadają tak i jest to prawda, najprawdziwsza prawda. Przyszłam do domu i zapał ze mnie zszedł tak jak powietrze uchodzi z balona, któremu nie zawiążesz supełka rychło w czas. Szybko i boleśnie. Chciałam uciąć sobie drzemkę i padłam jak placek na 3 godziny. Zapraszam na przegląd treningowo-żywieniowy ostatniego tygodnia ;)



źródło

Trening

Moje cardio nabiera tempa. To już nie tylko tuptanie na bieżni, ale i wioślarz, różnorakie orbitreki, rowerki i moje "ulubione"...schody. Zdecydowanie więcej czasu poświęcam na ćwiczenia podnoszące tętno. Wszak tłuszcz nie spali się sam. Ciało potrzebuje odpowiedniego kopa energetycznego i wysiłku fizycznego, żeby podkręcić  metabolizm. Oczywiście, można do treningu dorzucić suple, które ponoć "spalają tłuszcz", ale każdy zdrowożywiciel i człowiek aktywny fizycznie wie, że to tylko dodatek. Nadal czaję się z notką nt treningu nóg - chciałabym najpierw przetestować swój trening przez przynajmniej 3 miesiące, ocenić efekty wizualne i progres ciężarem i dopiero wtedy pochwalić się, bądź przybyć ze spuszczonym piórem i wyznaniem, że wzięło i nie wyszło. 
W powalentynkowy poniedziałek na naszej siłowni był organizowany konkurs biegi na bieżni parami. Wstępnie mieliśmy się wybrać na tego typu event przy okazji swojego normalnego treningu - jednakże moje zmęczenie wygrało nade mną i popołudnie i wieczór spędziłam pod kocem. Następnym razem nie dam sobie tego typu swobody i pokuszę się o rywalizację :D


Przy okazji naszła mnie chwila refleksji na temat stroju i obuwia treningowego. Nie wiem jak reszta świata, ale ja i moja druga połowa, zbieżnie zresztą do większości współtowarzyszy doli i niedoli na siłce, preferujemy obuwie sportowe. Ostatnio jednak (żałuję, że nie robiłam zdjęć) trafili się nam towarzysze z Azji, ćwiczący w.... japonkach oraz, tadam, mokasynach. Tak - mokasyny na bieżnię, mokasyny na orbitreka, mokasyny na wioślarza :D Cóż, są gusta i guściki.

Odżywianie

Raczę się ostatnio samodzielnie pieczonym chlebkiem. Generalnie przez ostatnie lata niespecjalnie unikałam pieczywa, ale też nie było ono podstawą mojego żywienia. Nie mam nic do kanapek, ale uważam, że to raczej przekąska, niżli posiłek pełnowartościowy. Ze sklepowego pieczywa wiecie co polecam - były już posty na ten temat. Zachęcam jednak do podejmowania prób samodzielnego wypieku chleba na zakwasie. To naprawdę niekłopotliwy proces, dający jednak nie tylko satysfakcję i świadomość, że wiesz co jesz, ale też niepowtarzalny aromat w całym domu. Zakochałam się też ponownie w kaszach: gryczanej, jęczmiennej i pęczaku. Szczególnie ta ostatnia przypadła mi do gustu i mogłabym ją dodawać do wszystkiego :)  W kwestii suplementów: biorę BCAA - muszę wykończyć opakowanie. Pijemy też białko przedtreningowo. Zakupiłam sobie Fat Burner z SFD - głównie, by ograniczyć spożycie kawy. Nawadniam się, jem stosunkowo dużo zup. Fast foody? A co to takiego ? :D 




A jak tam Wasze tygodnie z siłownią?





Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.