Gdy nie ogarniasz, to i tak mimo wszystko ogarniasz. Bo musisz.

Dziś będzie refleksyjnie.
Pozostając w oparach czosnku, miodu i gorącego mleka zastanawiam się nad życiem. Czyż nie ironią losu jest chorowanie akurat wtedy, kiedy masz swój terminarz upakowany tak obficie, że gdyby zadania były kulkami lodów, a twój czas kubkiem - zdecydowanie wylewałyby się poza jego powierzchnię? 
Doszłam do wniosku, że kobiety to wszystko ogarniajace maszyny, niezależnie od swojego samopoczucia. Dziwnym trafem jest tak, że nawet gdy umierasz w gorączce i jest ci naprawdę wszystko jedno, czy twój kucyk jest symetryczny, czy bimba się na prawą lub lewą półkulę twojej zacnej głowy, jesteś w stanie ogarniać. Mimo wszystko.
Mimo, że wkurza cię to, że ludzie roznoszą zarazki i zamiast szanować siebie wzajemnie i zamknąć dupsko w domu na mało opłacalnym i niepopularnym L4, roznoszą do gówno tu i ówdzie. Wszystkich potem dziwi fakt dziesiątkowania zespołów ludzkich w miejscach pracy, gdy to parszywe świństwo (czyt. choróbsko) roznosi się na wszystkich z prędkością światła. Ale i tak jestem kobietą i będę wszystko ogarniać.

kawusia jako zastępczy napój do czosnku z miodem i mlekiem 
Być może jestem z natury marudną istotą, ale przepraszać za to nie zamierzam. Zabawne, a zarazem żałosne są dantejskie sceny w kominukacji miejskiej takie, jakich dziś byliśmy świadkami i uczestnikami. Trasa z Bemowa na Bródno wiedzie przez Bielany i Żerań. Ale dopiero na Bródnie zaczynasz walczyć o życie. Tam właśnie do jednego dość dużego zresztą autobusu musi wtłoczyć się milion pasażerów w wieku emerytalnym. Taki geriatrobus prawie. I niech nie zmyli cię, marny i młodszy człowieku, ten sympatyczny grymas wymalowany na twarzy dzięki czarnej kredce zamiast brwi. Starsza pani i tak ma ci za złe, że siedzisz. Jak tak na nich popatrzeć, to mają też pretensję, że oddychasz tym samym powietrzem, co oni. Ciskano dziś w nas gromami z oczu, bo przy zapełnionym po brzegi autobusie, w gorączce i chujowym samopoczuciu, ośmielasz się siedzieć. Ten sam człowiek, który ciśnie w ciebie spojrzeniem pełnym nienawiści nie przesunie się nawet na pół milimetra, gdy ktokolwiek próbuje wysiąść. Nie, on waruje nad miejscem, które jest zajęte. I nie odpuści, aż nie osiągnie swojego celu. 

Oglądam ostatnio dużo piłki nożnej. Dziś również musiałam użyć technik popularnych w piłce, by nie dać się staranować starej babie. I tak, celowo mówię o starszej pani brzydko  - bo tylko babą można nazwać staruszkę, która rozpycha się łokciami i włazi niemalże na drugiego człowieka jeszcze w sytuacji, gdzie stoisz na przystanku i czekasz aż autobus się na nim zatrzyma. Wszystko to po to, by wejść do prawie pustego autobusu i przysiąść na 1, słownie: jeden, przystanek. Tak tak, ta walka o miejsce siedzące dała jej triumf w postaci posiedzenia dupska na całe 3 minuty. Szałowo. 

Ja się generalnie przyzwyczaiłam do takich schematów zachowań i nie denerwuje mnie to, chyba że jestem chora i marudna. A dziś taka jestem. Z przedpołudniem opisanym wyżej i porankiem, kiedy to zatrzasnęliśmy się we własnym pokoju z klamką w dłoniach. 


Idę chorować dalej w nadziei, że was wirusy się nie imają. 



Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.