Parszywa koncepcja na antykoncepcję.

Przyzwyczaiłam się do stanu rzeczy, w którym jeden człowiek drugiemu wchodzi z butami w życie. Politycy i lekarze, a także inni ludzie piastujący stanowiska wszelakie robią to bez ostrzeżenia - taki tam nieautoryzowany najazd na nasze  dobra. Księża zaglądający nam do łóżek nie dziwią nikogo. Mimo tego całego przyzwyczajenia nie ma we mnie krzty zrozumienia dla działań w zakresie dostępu do antykoncepcji. Wkurza mnie niesamowicie próba zawłaszczania sobie prawa do decydowania za mnie i inne kobiety, czy możemy sięgnąć po daną metodę antykoncepcyjną, czy też nie. 


Jeszcze przed swoją obroną podśmiewaliśmy się na uczelni, że nim się obejrzymy, tabletka EllaOne zostanie cofnięta ze spisu leków OTC. Leki OTC to produkty lecznicze dostępne bez recepty. Potem były zapowiedzi. Teraz.... teraz dopiero zacznie się zabawa. Jazdę bez trzymanki zapewnić chce nam report zdrowia. Po obywatelskim projekcie zakazującym całkowicie terminacji ciąży nie jestem zaskoczona, że wrócił temat EllaOne. Szeroko opisałam ten temat w poście o samej tabletce i mechanizmie jej działania.
Dziś głos z Ministerstwa Zdrowia oświadcza, że za kilka miesięcy tabletka EllaOne przestanie być dostępna bez recepty, a jej dystrybuowanie w takowej formie jest pomyłką. Taka "dobra zmiana". Zastanawiam się, skąd ta nieokiełznana chęć zaistnienia na arenie międzynarodowej jako kraj, który ma wywalone na prawa kobiet i nasze zdrowie. Nie wygląda bowiem na to, by ta "dobra zmiana" dokonywała się w trosce o zdrowie kobiet. Nie zapominajmy, że lekarze od wprowadzenia EllaOne bez recepty nie zarabiają już na wizytach pacjentek w potrzebie. W Warszawie konsultacja lekarska z lekarzem specjalistą z zakresu ginekologii to koszt nie niższy niż 100 zł. Przyjmijmy, że taki lekarz, prowadząc praktykę 3 razy w tygodniu przyjmuje do siebie 3 pacjentki dziennie, które potrzebują antykoncepcji postkoitalnej. W skali miesiąca, gdyby założyć, że pacjentka za wizytę płaci dokładnie 100 zł, lekarz za te wizyty otrzymuje 3600zł. Skoro antykoncepcja awaryjna przestała być Świętym Graalem i kobiety nie pielgrzymują po nią do ginekologów - lekarze tracą. Aktualnie ceny EllaOne to ok 90zł. Czy nie lepiej wydać mniej, jeśli efekt mamy osiągnąć ten sam? Europa pomyślała praktycznie. Ale nie, tak być nie będzie! Ministerstwo zapowiedziało, że tableteczka zniknie z półek aptecznych jako OTC i dostaniemy ją tylko i wyłącznie na receptę. Co to oznacza w skrócie? W skrócie : zapłacimy więcej za nasze zdrowie. O ile, rzecz jasna, trafisz,kobieto, na lekarza którego poglądy i sumienie nie koliduje z twoimi potrzebami. A może. I czasem koliduje. I przeszkadza. Wtedy dopiero masz kobieto problem. Rozwiązanie praktyczne jest zatem takie: pędzikiem do apteki marsz  i zakup tabletki "just in case", bo jak zniknie to niewiadomo czy i kiedy wróci. 


To jest ta dobra zmiana? Tego właśnie chcemy? To będziemy tolerować?
Phi. 








Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.