Matka Polka to ta, która ma wybór

Kilka tygodni temu rozgorzała dyskusja w sprawie projektu obywatelskiego. Wszyscy wiemy, że chodzi tutaj o perspektywę odejścia od przyzwolenia państwa na terminowanie ciąż. Jestem nieco po środku, a jednocześnie z boku tej dyskusji. W środku, bo wkońcu kobietą jestem. Jednostką samodzielnie myślącą i pragnącą decydować sama o sobie. Nie chcę, by ustawa robiła to za mnie. Nie zgodzę się na to, by banda fanatyków, dla których antykoncepcja jest równa aborcji, próbowała rządzić się moją macicą. Jestem też troszkę z boku, ale tylko ociupinkę. Mogę się domyślać, że ideologia przesłoniła ludziom fakty. O samej ustawie pisałam już notkę. Zachęcam do lektury, jeśli jeszcze kogoś ominęła analiza projektu obywatelskiego ustawy antyaborcyjnej. 

źródło

W miniony weekend rozgorzała tzw. gównoburza na portalu społecznościowym. Zamiast merytorycznej dyskusji o tym, by nie robić melodramatu z tematu terminacji ciąży i nie zasypywać ludzi informacjami o tym, że 12-tygodniowy płód ma podobno wykształcone struny głosowe i kwili w brzuchu matki - wyzwiska i agresja. Powiedzmy to sobie jasno: wkurzyłam się. Nikt nie będzie mnie obrażał i twierdził, że mam w głowie siano. Ja nie jestem typem człowieka, którego oplujesz, a on się wytrze i z uśmiechem przyjmie kolejną obelgę. To zwyczajnie jest przykre, że dorosłych ludzi należy od podstaw uczyć kultury i kształcić w tym, jak się rozmnażamy. Fizjologia rozrodu jest chyba nadal w pewnych kręgach tematem tabu. A szkoda, bo wkońcu prawo dopuszcza współżycie z małoletnią powyżej 15 r.ż.. To samo prawo nie zezwala również tej samej 15-latce na wizytę u ginekologa bez zgody opiekuna prawnego. Czy to nie hipokryzja? Polki chcą mieć wybór. Nie, to jest złe określenie. Polki mają mieć zagwarantowany ustawowo wybór w wielu dziedzinach swojego życia. Czy to będzie zakładanie rodziny, wybór pracy i studiów, czy cholernego miejsca parkingowego pod galerią handlową. Kobieto, masz mieć wybór! 


Cofnijmy się jednak do samego początku. Oto jest młody człowiek. Nawiązując do tego o czym pisałam wyżej: seks z małoletnią nie jest przestępstwem, o ile ma ona skończone 15 lat oraz wyraża zgodę na czynności seksualne. Ustawodawca wychodzi z optymistycznego założenia, że młody człowiek mając lat 15 będzie, przynajmniej teoretycznie, wiedział, czym jest seks. Będzie zaznajomiony z metodami sterowania płodnością, korzyściami i konsekwencjami wynikającymi z bycia aktywnym seksualnie. Zarówno ustawa, którą projekt obywatelski wyświechtał i chcę jej zaostrzenia, jak i rozporządzenia MEN jasno wskazują na obowiązek państwa do edukowania dzieci i młodzieży na wszystkich szczeblach edukacji. Tylko wiecie co? To nie działa. Jedna z moich siostrzenic zapytana, czy w jej szkole są realizowane takie zajęcia przyznała, że nie. To samo wynika z badań grupy edukatorów seksualnych PONTON działającej przy Federze. Taaa, wiem jak nazwa grupy brzmi. Wyobraźcie sobie, że mówiłam o tym statecznemu panu profesorowi na swojej obronie... Wiele do życzenia pozostawia sam charakter zajęć, dobór pedagogów, zakres materiału. Przykładów nieprawidłowości można byłoby mnożyć. Od samego początku odbiera nam się możliwość i szansę na poznanie fizjologi rozrodu. Tematy związane z prawami seksualnymi i reprodukcyjnymi są traktowane po macoszemu lub wyciszane. 

Dostęp do antykoncepcji niby jest, ale jednak ellaOne już lada chwila zostanie cofnięta jako lek OTC. Po ten produkt leczniczy kobieta w potrzebie nie sięgnie już w kilka godzin po stosunku. Liczyłabym raczej to w dobach, bo zazwyczaj tyle potrzeba, by dostać się do lekarza. Oczywiście doliczyć trzeba dodatkowe koszty. Parafrazując prof. dr hab. n. med. Romulada Dębskiego: Trzeba nie znać fizjologii rozrodu, by twierdzić, że antykoncepcja postkoitalna to aborcja. Niektórym lekarzom, niestety, ideologia przesłoniła fakty medyczne.  Dodałabym tylko do tego, że pieniądze też przesłaniają inne rzeczy. Przysłuchiwałam się debacie w Sejmie właśnie z panem profesorem oraz innymi znakomitymi specjalistami w swoich dziedzinach. Wszyscy jak jeden mąż podkreślali, że projekt obywatelski ustawy antyaborcyjnej nie jest ani zgodny z Konstytucją, ani innymi aktami prawa międzynarodowego. Godzi tez w prawa człowieka, jego prawa seksualne i wolność. No i godność - nie zapominajmy o tym. Warto tutaj wspomnieć o tym, że np. prezerwatywy, które są formą antykoncepcji i są dostępne bez recepty, możemy kupić na każdym kroku. Niby taka gumka chroni oboje, a jednak to facet musi mieć jaja, żeby jej użyć. Każda kobieta zna takiego, co próbuje podchodów: że ciasna, że to jak lizanie cukierka przez papierek  - takim ignorantom i samolubom każda rozsądna laska powie: spadówa parówo. No i gumkę taką chłopak sobie kupuje w kiosku na rogu ulicy, przy której mieszka. Albo dostanie ją w automacie, jak to za granicą czasem bywa. I użyje. Albo nie. Jak użyje - duże prawdopodobieństwo mamy, że bobasa nie będzie. Żadnego syfu może też nie. A jeśli nie użyje - jedno i drugie jest szalenie prawdopodobne. I masz babo placek. 


A kobieta? Mamy, póki co, ellaOne. Z tych super awaryjnych metod antykoncepcyjnych postkoitalnych bez recepty to tylko ona jedna jest dostępna. Powinnyśmy chyba błogosławić ten krótki stan, w którym ją mamy. Tak szybko może zniknąć. Minister Radziwiłł już zapowiedział krucjatę wymierzoną w kobiece narządy. Ja tam tupię nogą na taki stan rzeczy. Że nie uczą o seksie w szkołach jakoś przełknęłam. Mnie uczono i wyszłam na człowieka. Sama się co prawda dokształciłam - wszak Wisłockiej 'Sztuka kochania' oraz 'Seksuologia' Imielińskiego stały w domowej biblioteczce. Że z antykoncepcją przeboje jakie są każdy widzi - też idzie przeboleć. Ale w sytuacji, gdy próbuje się kobiecie odebrać możliwość decydowania w kwestii jej rozrodczości na etapie ciąży? Wtedy rodzi się wkurw. Aktualny stan prawny idealny może nie jest. Pozostawia jednak kobiecie wybór drogi, którą pójdzie. W zależności od przypadku, kobieta może, ale nie musi, utrzymać swoją ciążę. To się nazywa wybór. Wybór, a nie tortura. Medycyna przed ideologią. Tylko tyle i aż tyle zarazem. Poza tym wiecie....martwe nie będziemy rodzić. 



Nikt nie musi się ze mną w tej kwestii zgadzać. Możemy mieć skrajnie różne poglądy, a i tak dyskutować o tym z pełnym poszanowaniem odmienności zdań. Jesteśmy tylko ludźmi. Świat nas ukształtował tak, a nie inaczej. 

Pozdrawiam 
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.