Kwietniowe zakupy kosmetyczne

Wiosną robię porządki w kosmetykach. Pozbywam się tego, co nie nadaje się do zużycia, niektórym produktom nadaję drugie życie, np. używając ich nietypowo. Inne zaś, po odkurzeniu i wygarnięciu z czeluści szuflady, lądują dumnie na półce i są używane niemalże non stop. Mimo tych wszystkich zapasów jakie mam - wiadomo, jak to z babami jest - zdarzyło mi się kupić w miesiącu kwietniu to i owo. I na taki właśnie krótki przegląd zakupów kosmetycznych zapraszam już teraz.



Puder transparentny My Secret

Płacz i lament nastąpił w moim małym kosmetycznym królestwie, gdy słoiczek ryżowego pudru od Pierre Rene ujrzał dno. Pobiegłam więc pędzikiem do Drogerii Natura i zakupiłam produkt tego samego producenta. Tak tak, My Secret to marka siostrzana Pierre Rene. Jakość produktów jest podobna - różnicę widać jedynie w opakowaniach i cenie. Pierwotnie nie chciałam kupować sobie tego samego pudru, bo skutecznie zniechęciło mnie lekko wadliwe opakowanie poprzednika - puder wysypywał się wszędzie. Zazwyczaj był wszędzie wokół mnie wtedy, kiedy byłam ubrana na czarno. Każda kobieta zna ten stan i wiecie, co mam na myśli:)
Słoiczek pudru transparentnego o wadze 12g to koszt ok 10 zł. Ja swój kupiłam przy okazji jakiejś chwilowej obniżki i zapłaciłam ok 8,30 zł. Ten zakup był bardzo trafiony. Otworki w pudrze zabezpieczone są folią, która dobrze się trzyma produktu. Słoiczek jest maciupeńki, szczególnie jeśli ktoś jest przyzwyczajony do ogromnych pudrów. Ja jednak jestem zadowolona, bo taki mały gabaryt można schować do torebki i iść wojować świat. Czy matuje? No matuje, matuje. Może nie na długo- powiedziałabym, że 4-8 h. Ten krótszy czas raczej dotyczy dni, kiedy stosuję fluid korygujący CC od Bell. Bite 8 godzin bez poprawek w pudrowaniu zawdzięczam kombinacji pudru i podkładu Revlon Colorstay w wersji ze słoiczka.


Paleta cieni do powiek Freedom Makeup Secret Rose

Unikam spontanicznych zakupów. Niemniej jednak gdy zobaczyłam układ kolorów w paletce Secret Rose wiedziałam, że muszę ją mieć. Piękne, neutralne kolory powinny pasować wielu typom urody. Szczególnie podobają mi się maty- beże, brązy, zgaszone róże i fantastyczny ceglasty odcień. Paleta typowa do kreowania makijażu oka na każdy dzień, przy czym za jej pomocą można łatwo przydymić oko umalowane rano i być gotową na gorącą randkę z przystojnym (nie)znajomym. Produkt zawiera 12 cieni i pachnie....białą czekoladą. Cienie są dobrze napigmentowane, ładnie się blendują. Ciemniejsze odcienie lekko moga się osypywać. Mnie się wydaje, że u mnie osypywanie cieni przy makijażu zawsze, ale to zawsze jest efektem braku umiejętności strzepywania nadmiaru z pędzla. Człowiek się uczy całe życie ;)
Opakowanie z plastiku przeciętnej jakości, z pacynką. Brak tutaj lusterka, do którego przyzwyczaił mnie Sleek i MUR. Wybaczam to, bo cena jest bardzo atrakcyjna - 19,99 zł. W Polsce paletka dostępna jest stacjonarnie w sklepach PEPCO.




Poza paletką i pudrem kupiłam jeszcze matowe pomadki w płynie. One jednak zasługują na osobne wpisy :) Z pielęgnacji nie kupiłam zdaje się nic. Nie nadążam już z wykorzystywaniem tego co mam, a nie chcę się zastawiać niepotrzebnie. 





Jak tam wasze zdobycze kosmetyczne kwietnia: przeważała kolorówka, jak u mnie, czy postawiłyście na pielęgnację? 

Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.