Rzeź niewiast, czyli krucjata ministra Radziwiłła

I nie tylko ministra.
Nagłówki, które miałam okazję czytać w ostatnich tygodniach przestraszyły mnie.
Serio.



Coraz to śmielsze pomysły, które wychodzą z głów polityków- przerażają mnie. Wizja świata, którą proponują to takie XXI-wieczne piekło Dantego. Tyle, że w Polsce. W kraju nad Wisłą, który po rozgrabieniu i wojnach potrafił się podnieść z kolan, zmusza teraz kobiety do łkania. Do płaczu i ucieczki gdzie pieprz rośnie. Bo oni tak chcą. "Dobra zmiana", mówią. Ale czego ty chcesz? O co ci chodzi? zapytasz. Śpieszę z odpowiedziami...Jeśli jesteś kobietą, ten post jest zdecydowanie do Ciebie. Jeśli jesteś mężczyzną, którym nie są obce losy kobiet w Polsce - ten post również jest dla Ciebie. 



Kobietą jestem i mam lat dwadzieścia dziewięć. Wiem, że badać należy się regularnie, choć zdarza mi się o tym zapominać. W różnych momentach trwania życia kobieta idzie do lekarza ginekologa. Nie bójmy się tego słowa i tej profesji - ginekolog powinien nam pomagać. To nie tylko lekarz od zaglądania ci między nogi, mimo że tak się o nim mawia. Idę zatem do lekarza. Mam potrzeby wszelakie. Na przykład w wieku dwudziestu kilku lat uznałam, że antykoncepcja hormonalna może być taka akurat dla mnie. Trafiłam dobrze, bo na kompetentną panią doktor. Nie próbowała mnie przekonywać, że hormony to największe zło dla organizmu. Zamiast tego zleciła wszystkie badania, by sprawdzić, czy tabletki lub plastry nie zrobią mi kuku. Nie zrobiły. Gdy z jakichś powodów mój stan zdrowia się pogorszył i wyniki przestały być dobre - była pierwszą osobą, która pokierowała mnie na specjalistyczną diagnostykę. Wszystko się ułożyło. Głównie dlatego, że miałam szczęście trafić na dobrego lekarza. Na specjalistę, dla którego dobro pacjenta jest ważne. Nie jest natomiast uzależnione od jego sumienia czy poglądów, chociażby w kwestiach politycznych. 

Klauzula sumienia to temat kontrowersyjny, bo ogranicza prawo pacjenta. To, co się z kobietą zadzieje zależne jest od widzi mi się jej lekarza. Pod koniec zeszłego roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że lekarz powołujący się na klauzulę sumienia nie jest na przykład zobowiązany do wskazania innego lekarza lub podmiotu leczniczego, gdzie pacjent może otrzymać dane świadczenie. Od daty publikacji wyroku TK kwestię informowania pacjenta o realnych możliwościach uzyskania świadczenia spoczywa na barkach NFZ. Komunikat z orzeczenia dostępny na oficjalnej stronie TK. www.trybunal.gov.pl  Warto tutaj od razu przypomnieć, że klauzula sumienia dotyczy osób, a nie placówki - podmioty lecznicze nie mają prawa powoływać się na nią przy odmowie świadczeń. 

Klauzula świetnie łączy się z przepisywaniem antykoncepcji hormonalnej, zleceniami przeprowadzenia badań prenatalnych, czy wreszcie terminacją ciąży. A propos badań prenatalnych, to nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę na raport Najwyższej Izby Kontroli z ostatniego tygodnia. NIK wskazał jednoznacznie, że grupa kobiet w wieku 35+ ma dostęp do badań prenatalnych. Zwrócił również uwagę na fakt zbliżonego odsetka wad wrodzonych u dzieci, których matki mają mniej niż 35 lat. Rodzi to naturalną potrzebę upowszechnienia bezpłatnego dostępu do badań prenatalnych dla kobiet niezależnie od ich wieku. Granica wieku nie ma tutaj jak widać żadnego uzasadnienia. Cały raport z kontroli dostępny tutaj. Jako kobieta nie zapominam o tym, co Minister Zdrowia Radziwiłł powiedział w jednym z pierwszych wywiadów bezpośrednio po objęciu nowej funkcji. Mówił, że przywróci porządek. I przywraca. Swój własny ład. Ład ten oznacza, że za kilka miesięcy ellaOne przestanie być dostępna bez recepty, jako lek OTC. W tym tygodniu, bodajże na stronie Wysokich Obcasów pojawił się krótki artykuł traktujący o dostępności i cenach ellaOne w stolicy. Wkurzyłam się nie na żarty, gdy przeczytałam, że w jednej z aptek nie da się jej kupić bez recepty. Nosz kurwa! Znów ograniczamy prawo pacjentki do produktu leczniczego, bo jakiś magister farmacji ma takie widzi mi się? A gdyby to była nie Warszawa, a jakaś mieścina z jedną apteką w promieniu kilkudziesięciu kilometrów to co zostaje kobiecie? Czekać na miesiączkę, której się nie doczeka, a potem wieszak w dłoń i czyń honory skrobania? No litości! Nie w takim kraju chcemy żyć. Temat całkowitego zakazu aborcji szczęśliwie trochę przycichł po fali protestów w całym kraju. Wróci pewnie za kilka miesięcy, gdy opadnie kurz i pył po ostatnich wydarzeniach. 

Politycy i Kościół plują kobietom prosto w twarz. Śmieją się, bo trzymają nas za waginy. Pewnie jeden z drugim przy suto zastawionym stole obmyślili, jak tu przejąć kontrolę nad babami. I masz babo placek, bo uknuli plan, jak nas trzymać w ryzach! Wystarczy, że manipulują naszą płodnością zza ambony i sejmowych ław. I my się tak temu mamy poddać? No chyba sobie kpisz!? 




Tak zupełnie szczerze i po ludzku, czy wyobrażasz sobie iść do lekarza, który prawi ci morały dotyczące tego, jak żyjesz? Takiego, który namawia cię na przykład do odrzucenia wszelkich innych form antykoncepcji na rzecz metody naturalnej, akceptowalnej przez głęboko wierzące osoby? Zastanawiam się, dlaczego ludzie nie oburzają się, gdy mówimy o antykoncepcji i aborcji, badaniach prenatalnych i zdrowiu reprodukcyjnym kobiet w kontekście blokowania tego dostępu, ale nie przeszliby obojętnie, gdyby dajmy na to lekarz kardiolog odmawiał pacjentowi z problemami sercowymi (nie mylić z miłosnymi) leków, bez których jakość jego życia się znacznie pogorszy. Serce i cipka powinny być w zdrowiu równe. Oba te narządy zasługują na ochronę i prawidłowe funkcjonowanie. Może powinniśmy zacząć właśnie od tego? 







Pozdrawiam
Paulina M

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.