Biała koszula - jednorożec wśród ubrań

Nic nie wkurza kobiety na zakupach bardziej niż...upieprzona koszula.
Nie jej własna, ale ta, którą potencjalnie chciałaby kupić. Szczególnie, gdy akurat ta koszula to TA koszula. 






Mam dokładnie tak samo.



Szał wyprzedaży w sklepach trwa. Interesuję się ostatnio trochę bardziej tym, co na siebie wkładam. Ale jak to, zapytasz? Ano tak to. Nie zawsze mi wychodzi komponowanie swoich ciuchów tak, jakbym tego chciała. Z uwielbieniem patrzę na dziewczyny, które ubierają się klasycznie i zawsze wyglądają i czują się w tym dobrze. Marzy mi się umiejętność zbudowania klasycznej garderoby z ubrań ponadczasowych i dobrej jakości. 

Wymyśliłam sobie, że podstawą dobrego ubrania jest... biała koszula. Nie tam żadne paski, groszki, kropki, czy jaskółki. Zwyklak taki : biała lekko taliowana koszula, z nieprześwitującego materiału, który względnie oddycha. I żebym nie zbankrutowała na niej. Korzystając z okazji wyprzedaży wszelakich i wszędzie, tak jak cała rzesza kobiet popołudnia spędza w galerii, tak i ja wybrałam się na łowy. 

Jeśli jesteś w tym miejscu tego posta to już wiesz....że koszuli to ja nie kupiłam. Miałam chytry plan wejść szybko do centrum handlowego. Wejść maksymalnie do czterech sklepów i być może kupić białą koszulę. Poległam. Po ponad dwóch godzinach wyszłam....z legginsami i bluzą. Legginsy opinają pupolandię, wiec spoko. Bluza mnie pogrubia, ale jest cieplusia. Malinowy duet jednym słowem. Byłam w większości sklepów do których z reguły nie zaglądam. Być może był to mój błąd. Ale pomyślałam sobie, że w sieciówce z nieco droższymi i generalnie lepszymi jakościowo ubraniami łatwiej znajdę to, czego szukam. Kupienie białej klasycznej koszuli okazało się awykonalne. To co spotkałam było cienkie tak bardzo, że założywszy ciuch czułam i widziałam swój biustonosz. A skoro ja go widzę, bo bluzka jest transparentna, to gwarantuję, że inni też to widzą. A może ja nie mam kaprysu, żeby ktokolwiek poza uprawionym człowiekiem z wykupionym abonamentem w ekskluzywnym pakiecie "marriage" oglądał sobie moje wdzięki nieproszony? Gdybym ekshibicjonistką była, to proszę bardzo: patrz ile wlezie. Ale nie jestem. Materiałowo też nie było rewelacji. Poliester rządzi. Albo się spocisz i nie będzie tego widać, albo będzie widać wszystko i będzie przewiewnie. Niekorzystne są te opcje wyboru. 

Moja obserwacja asortymentu sklepów odzieżowych niezależnie od sezonu daje jeden wniosek: baby ciuchów nie szanują. Nie swoich rzecz jasna. Bo za przygniecenie własnej spódniczki to by zabiły. Ale taka koszula co wisi na wieszaku grzecznie i czeka, by ją kupić - już niekoniecznie. Taka może spaść na ziemię, być podeptana, porwana lub upieprzona. To ostatnie to mój faworyt na białych koszulach. Wszystkie one w sieciówkach jak jeden mąż upierdzielone są podkładem na dekolcie. Nie wiem, czy ja jakąś dziwną kobietą jestem, że zapinaną na guzik/ haftki/inny wynalazek koszulę zakładam rozpinając to to ustrojstwo, wkładając łapki tam gdzie trzeba i zapinając przyglądać się sobie. Raz wyglądam dobrze, a raz jak szynka parmeńska. Jest to zgodne z zasadą, że nie we wszystkim mi ładnie i nie każdy fason jest korzystny. A te baby od upieprzonych koszul to sama nie wiem... Pcha ten natapirowany łeb bez guzików rozpinania, brudzi bluzkę i co robi? Odkłada! I bierze ładniejszą, czystszą taką, jeśli zdecydowała się kupić. Nie weźmie tej upieprzonej, nawet jeśli to jej pot i podkład są na materiale. Nie i już. No przecież nie kupi brudnego, toć to wstyd! A nie wstyd ci, babo przebrzydła brudzić ubrania?! Przez takie france jak ty niejednej kobiecie siwy włos na głowie się pojawił od bezskutecznych poszukiwań koszuli. Prędzej idąc do ciucholandu znajdę tam całe metry wieszaków z eleganckimi ubraniami wolnymi od bycia upieprzonymi kobiecymi kosmetykami, wydalinami i wydzielinami niż w pierwszej lepszej większej sieciówce. 



To co jest najważniejsze w tym wszystkim: to nie jest wina sklepu, a bab. To nie są kobiety, a baby. Kobieta się tak nie zachowuje. Ma swoją godność, a jedyna upieprzona podkładem koszula to koszula jej mężczyzny, gdy go przytula. Sklepy powinny z tym walczyć. Być może to trochę tak, jak walka z wiatrakami i rozumiem niechęć do zmian. Wiem jednak, że nie tylko mnie jako konsumentkę wkurza niemiłosiernie fakt, że idąc do sklepu inni ludzie nie szanują produktów, które ty chcesz nabyć. Wiadomo, że jak się kobieta uprze, to dany produkt zamówi sobie online choćby tydzień miała czekać. Wtedy już raczej dostanie nówkę sztukę, nie dotykaną, nie przytulaną i nie mierzwioną różnymi kończynami. Tyle, że to wydłuża proces nabywania. A my chcemy mieć koszulę tu i teraz. Żyjemy i kupujemy szybko, a określona cena ma dawać określony rezultat w szybkim czasie. 



Jakie sa wasze doświadczenia z zakupami? Może was też cos szczególnie wkurza albo cieszy podczas poszukiwań nowych ubrań, czy dodatków?



Pozdrawiam
Paulina M

1 komentarz:

  1. Zgodzę się z tym, że kobiety nie szanują (nieswoich) ubrań. Na wyprzedażach bitwy (kiedyś byłam świadkiem jak w 2 baby, bo inaczej nie można ich nazwać, szarpały się o jedną bluzkę, aż manekina przewróciły...), rzeczy nie odwieszone na wieszak, tylko zmiętolone w kącie w przymierzalni, plamy po podkładzie...Dlatego nie przepadam za zakupami :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.