Jogurtowe ciasto z brzoskwiniami

Wczoraj wieczorową porą naszła mnie ochota na ciasto. Ja, zaprawiona w pieczeniu ciast, szczególnie z użyciem maszyny, postanowiłam wrócić do korzeni. Nie wiem czy to starość, czy dojrzałość, ale przy ucieraniu ręcznym, czyli manualnym, miałam tyle zabawy jak nigdy.


Ciasto jogurtowe z brzoskwiniami to prosta propozycja na szybkie słodkości. Godzinka i jest gotowe. Znika bardzo szybko z blachy :) Jest łatwe tym bardziej, że większość składników każdy z nas ma w posiadaniu niemalże codziennie.


Składniki:

50 g masła
50 g oleju kokosowego rafinowanego
160 g cukru pudru
200 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 pękate łyżki jogurtu naturalnego
1,5 brzoskwini

1 większa miska
forma 15x15 cm lub 20x20 cm (ja miałam mniejszą)
drewniana łyżka
papier do pieczenia
waga kuchenna


Wszystkie składniki najlepiej przygotować sobie nieco wcześniej, by miały podobną temperaturę :) Cukier ucieramy z masłem i olejem kokosowym. W zasadzie zamiast oleju kokosowego można dodać po prostu 100 g masła. Ja akurat tyle masła nie miałam, więc wybrałam olej. Mam wrażenie, że ciasto jest przez to delikatniejsze. Do gładkiej masy dodajemy po jednym jajku starając się nie przerywać mieszania. Następnie naprzemiennie dodajemy jogurt i mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Proszek do pieczenia dobrze jest wcześniej wymieszać z mąką. Powód jest prosty: proszę do pieczenia ma za zadanie spulchnić ciasto. Aby urosło równomiernie ważne jest by znalazło się w masie w mniej więcej podobnych ilościach, by w blaszce nie było fali, wyżyn i dolin, a równomierna tafla ciasta :) Ja składniki do ciasta odmierzałam za pomocą wagi - tak mi jest wygodniej i precyzyjniej. Brzoskwinie pokroiłam w ósemki i ułożyłam na cieście wciskając je nieco do środka. Piekarnik nagrzałam do 180 stopni, a ciasto piekłam 40 minut. Przed wyjęciem z piekarnika posłużyłam się starą dobrą metodą 'na suchego patyczka'. Zawsze, ale to zawsze, gdy nie sprawdzę, czy ciasto się upiecze w środku okazuje się, że się nie upiekło- taki niefart :)



I cóż, ah cóż mogę na jego temat powiedzieć. Najlepiej zacytować mojego towarzysza życia: "Pupuś, to chyba najlepsze ciasto jakie do tej pory zrobiłaś!". Zdjęcie powyżej ma nieco przekłamane kolory. Robione późną porą nocną, bez naturalnego oświetlenia. Zaręczam, że nie było tak rumiane :) Dziś rano posłużyło jako deser do porannek kawusi i było nadal miękkie i smaczne. Jestem skłonna pokusić się o stwierdzenie, że to zasługa kombinacji jogurtu i oleju kokosowego. W ciastach gdzie stosuje się klasyczne tłuszcze i nie używa jogurtu często zdarza się, że nawet przykryte na noc ściereczką wypieki nastepnego ranka są suche, a przez to nie tak smaczne, jak po wypieczeniu. Tutaj jest wręcz odwrotnie. Ciasta oczywiście już nie ma. Konkluzja jest zatem prosta: jesteśmy łasuchami :)



Ten przepis jest banalnie prosty i jestem przekonana, że nawet największy kulinarny leniuszek sobie z nim poradzi. Jest to również dowód na to, że nie wszystkie przepisy najłatwiej się wykonuje z użyciem maszyn, czy to miksera, blendera albo kombajnu kuchennego. Z pomocą swoich własnych łapek i odrobiną chęci możemy osłodzić sobie kolejną poranną kawkę smacznym wypiekiem. Tym bardziej, że własnym :)


A Wy jakie ciasta upiekliście ostatnio "na szybko" ? :)





1 komentarz:

  1. 👍👍👍👍😜😜😍

    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie: http://karolinakuchmaci.blogspot.com/
    PS: Obserwuję i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.