Teraz dopiero się wkurwiłam

Gdzie jest rozsądek? Gdzie logika? 
I gdzie do cholery są mężczyźni w tym sporze?!




Tematyka terminowania ciąż, kulejącej wciąż edukacji seksualnej, opieki okołoporodowej z głodowymi racjami żywieniowymi wraca jak bumerang w każdej kadencji rządu polskiego. O tym, że termin zdrowie reprodukcyjne jest obcy dla wielu wiem doskonale. Na własnym przykładzie przekonałam się o tym pod koniec zeszłego roku podczas własnej obrony, kiedy to przewodniczący komisji krzywo na mnie patrzył. Bom se wybrała zdrowie reprodukcyjne w prawodawstwie polskim jako temat. Trochę to wyglądało tak, jakby niesmak budził sam fakt, że kobieta pisze o prawie kobiet. Albo o tym, że nie jest tak jak być powinno, a to co jest na papierze nijak się ma do rzeczywistości. No nie mogłam, nie mogłam przejść obojętnie nad tym, co planuje się wyczyniać w kraju nad Wisłą. W pięknych słowach opisałam w swojej pracy wszystko, przemycając cichcem swoje własne stanowisko w tej sprawie. 

Myślałam, że gorzej być nie może. 

I dzisiaj, w kolejnym dniu lektury kolejnych artykułów i wpisów o tym, co planuje dla nas rząd czuję, że ponosimy klęskę. Wygląda na to, że banda fanatyków, mężczyzn i kobiet po równo, chce pozbawić Nas, kobiety, podstawowych praw. Stawianie Nas w roli inkubatorów i zmuszanie do rodzenia dzieci jest zwyczajnie nieludzkie. Niczym innym jak inkubatorem bowiem staje się kobieta, której odebrana zostaje wolna wola i możliwość zadecydowania o tym, co może zrobić ze swoim ciałem w tak specyficznym okresie życia jakim jest ciąża. Szczególnie jeśli jest ona wynikiem gwałtu lub gdy kobieta już wie, że dziecko nie ma szans na przeżycie poza jej łonem, bądź nawet nie doczeka porodu. Dziwię się, codziennie się dziwię, że takie stanowisko - zmuszanie kobiet do rodzenia na siłę - popierają kobiety, które już są matkami. Najbardziej bolą głupkowate teksty typu: "możesz zostawić dziecko w szpitalu"; "zrzekniesz się praw i nara", etc. Serio? No kurwa serio?! Ja naprawdę rzadko klnę i staram się nie wybuchać, ale jak słyszę takie dyrdymały mam ochotę sprzedać komuś takiemu liścia w twarz. Mimo że nie popieram przemocy jako metody rozwiązywania konfliktów. 

Żarty się skończyły. To już nie jest ten etap dywagacji, czy projekt całkowicie zakazujący aborcji - jezuniu jak ja nie lubię tego terminu - przejdzie w Sejmie do dalszych prac, czy nie. Przeszedł. A my nie możemy przejść nad tym obojętnie. I nie przejdziemy. 
Już w następny weekend, w sobotę 1 października o 13 odbędzie się demonstracja pod Sejmem RP. 
źródło: Inicjatywa Polska

Pokażmy, że nie wyrażamy zgody na odbieranie nam naszych praw. Link do wydarzenia na FB tutaj. Udostępniajcie. Zabierzcie znajomych i najbliższych na spacer na Wiejską! Nawet jeśli pogoda nie dopisze musimy tam być. Pokażmy na co Nas stać. Bo jak nie my to kto?





1 komentarz:

  1. Ułomnością demokracji jest to, że większość, która wygrała i otrzymała prawa do decydowaniu o prawach mniejszości, ma takie prawo.
    Na szczęście demokracja dopuszcza do tego, żeby mniejszość może wyrażać swój sprzeciw.
    Pluło się na ośmiorniczki, zamiast wyrażać sprzeciw, to teraz czarne ośmiorniczki robią co chcą.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.