Nieporadnik życiowy: być idealną.

Kobietą. Partnerką. Żoną. Matką.
Wspinać się po szczeblach kariery w nienagannej fryzurze i zawsze świeżym makijażu, z uśmiechem od ucha do ucha, wyprasowaną bluzką i wysoką szpilką na stopie. Siedem dni w tygodniu być chodzącym ideałem, wcinać sałatki, robić przysiady, dawać orgazmy itd.

Wiecie co? Jak tak migają mi przed oczami nagłówki babskich pisadeł wszelakich, to naprawdę robi się niedobrze. Dlaczego jesteśmy non stop bombardowane wizją idealnej wersji kobiety? Gdzie jest wreszcie miejsce na normalność, indywidualizm, swobodę, zabawę i wszystkie drobne potknięcia, którymi utkana jest nasza codzienność? Zapraszam na typowo marudny wpis o tym, że warto być sobą, zamiast dażyć dziko do ideału, który nie istnieje. 



Na ten przykład, na tapetę weźmy... podkreślanie urody makijażem właśnie. Makijaż jak kto lubi i woli, zdobi lico i sprawia, że czujemy się ładniejsze, seksowniejsze, bardziej symetryczne na twarzy. Umówmy się też - ładne obicie w lustrze łechce nasze ego. Mnie zresztą ucieszyłaby idealna linia brwi, jaką widuję u pani w moim dziekanacie i codziennie ubolewam nad tym, że sama sobie takiej nie wymaluję. Jednocześnie, przy całej sympatii do makijażu, dziwi mnie hejtowanie kobiet, które akurat w tym dniu, w tym momencie się nie malują. Albo nie malują się wcale - z różnych zresztą względów. Jeśli ktoś nie ma ochoty się malować - nie robi tego. Statystycznie, jak się idzie po bułki do sklepu, albo na siłownię, to niekoniecznie widzę sens malowania się. Ale jak kto woli i jak się komu podoba. Czy się kobieta maluje, czy nie - zlustrowana spojrzeniami będzie wzdłuż i wszerz. Oceniane jesteśmy codziennie i w każdym momencie, częściej przez inne kobiety, niż przez mężczyzn. I to kobieta kobiecie jest wilkiem, czy tam bardziej być może wilczycą. 

Idealna kobieta to również taka, która spełnia wszystkie oczekiwania narzucone przez ludzi. "Powinnaś wziąć ślub kościelny" zamiennie powtarzane jak mantra ze "zmień fryzurę", albo "inny facet byłby dla ciebie lepszy" skutecznie zabija pozytywną energię i więzi między tą, która słucha, a osobą, która takie prośby i sugestie wygłasza. Co do ślubów to szczerze słuchać już nie mogę jak to ktoś był zmuszony do ślubu kościelnego przez rodziców. Sorry, ale to jest tak żenująco niskie zachowanie, że aż mi słabo. Albo jesteśmy ludźmi dorosłymi, albo siedzimy na garnuszku mamusi i tatusia i nie płaczemy kolegom w rękaw nad swoim ciężkim losem wypracowanym przez własne lenistwo.

Podobnie jest z ubraniami - wszak są fasony w modzie takie, które krzywdzą 99% typów sylwetek. Nie każda z nas jest świadoma, że długość midi skracać może sylwetkę, a sukienka trapez sugeruje, że jesteśmy w ciąży. Jedne jak  i drugie fasony mam w szafie. Jak mam zachciankę, to ubieram się w to mając wywalone to i owo na fakt psucia sylwetki. Mnie ma być wygodnie, miło i przyjemnie. A że będę do tego małą kulką, o której ktoś pomyśli, żem w stanie odmiennym? Pieprzyć to!

Rodzić też powinnam pewnie w bólu? Antykoncepcji stosować nie powinnam, bo to nie po bożemu. Ale o boga to mnie nikt nie zapyta, czy w niego wierzę, czy nie? Nikt nie zatrzyma się nad moją osobą, jak i nad całą rzeszą Polek i nie zada sobie pytania, czy jako osoby świadome i wolne nie mamy przypadkiem prawa decydowania o sobie, swojej płodności i macierzyństwie?  No nie, bo i po co - ma być tak jak chcą tego ludzie na wysokich szczeblach, którym ideologia przysłoniła horyzont myślowy. 


Gdyby tak kobieta miała się dostosować do trendów i oczekiwań lansowanych w mediach, pokrzykiwanych z ambony i wyczytanych na fejsbuniu, byłaby plastikową lalunią z kwasem hialuronowym w ustach, zawsze zwarta i gotowa by zbawiać świat jako reprezentatywny przykład tego, jaką być przedstawicielką płci pięknej, z uwieszonymi u szyi dziećmi. Potulna wobec faceta, który pije i ją bije, rodziny która traktuje ją jak popychadło i szefa, który wyładowuje na niej swoje frustracje tylko dlatego, że ma oczy jak jego matka-furiatka. 


A nie o to przecież w życiu chodzi, by żyć pod dyktando innych osób. Czy może się mylę i wszystko co napisała powyżej to nic nie znacząca paplanina? 


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.