Tylko nie w szczepionkę!

08 kwietnia
Wiecie jak to jest, bo ufam, że każdy kto czyta moje radosne wypociny ma w sobie ambitnego lwa osobowościowego, że jak macie coś przygotować, to nie chcecie by było byle jak. Jak już się do czegoś zabierać to raz a dobrze. Zachciało mi się zabłysnąć na nadzorze epidemiologicznym. Taka tam fanaberia z racji studiowania. Pal licho, że zrobiłam prezentację poniekąd nie na temat i jeszcze jej nie zaprezentowałam. Fakt faktem, że odkryłam masę interesujących informacji o szczepionkach. Nie będę taka, podzielę wiedzą się ;)


W przygotowaniu dzisiejszego wpisu bardzo pomógł mi raport Najwyższej Izby Kontroli sprzed dwóch lat opisujący stan szczepień w Polsce, gównoburza w internetach pod wpisami o szczepionkach i kilka publikacji medycznych. I nagle odkryłam, że temat (nie)szczepienia maluchów jest ostatnimi czasy mocno na topie.

Mamy teraz taką nieco niepokojącą sytuację w kraju, gdzie coraz więcej rodziców decyduje się na odejście od systemu szczepień obowiązkowych swoich maluchów. Pierwotnym założeniem moim było, by napisać fajny, rzeczowy post o tym, jakie są fakty związane ze szczepionkami. Miałam ambitny plan nawrócić świat na szczepionkę. Ale wiecie co? Głową muru nie przebiję. Każdy i tak wybiera sobie swoje własne dobro, więc po cóż ah po cóż mam tracić swój czas?

W rozmowie z jedną z koleżanek padło ostatnio stwierdzenie, a propos szczepionek właśnie: Byliśmy szczepieni szczepionkami starego typu i co, chorujemy? Nie chorujemy, nic nam nie dolega. Jest w tym sporo prawdy. Tak jak w niepożądanych odczynach poszczepiennych, którymi straszy się rodziców przemycając fałszywe informacje, że szczepionki powodują u dzieci autyzm. NOP, a w szczególności 'świadectwa' rodziców, których dzieci doświadczyły traumatycznych w przebiegu NOPów, budzą postrach wśród rodziców. Z jednej strony mnie to nie dziwi, bo wiadomo - nikt nie chce patrzeć na swoje dziecko cierpiące. Nikt nie chce być bezsilny wobec bólu swojego dziecka. Y drugiej jednak strony mało kto bierze pod uwagę fakt, jakim jest indywidualność jednostki.Każde ciało jest inne. Mnie szczepionka może zwalić z nóg, a ktoś inny następnego dnia po szczepieniu nie będzie pamiętał, że przyjął szczepionkę. Wszystko jest kwestią bardzo indywidualną. Nie powinniśmy zatem wrzucać wszystkich szczepionek do jednego worka i machając nim przed tłumem, wykrzykiwać, że to czyste zło. Wiecie czym jest zło? Odrą, polio i kilkoma innymi chorobami zakaźnymi, przeciwko którym szczepimy nasze pociechy.

Autyzm a szczepionki 

Koronnym zarzutem wobec szczepionek jest ich działanie, poprzez które dzieci stają się autystyczne. Posłużę się tutaj mądrym fragmentem ze strony Krajowego Towarzystwa Autyzmu, gdyż mnóstwo jest instytucji, które potrafią nazwać autyzm w sposób godny, prawdziwy i rzetelny:
Autyzm to zaburzenie rozwojowe, które wpływa na to, w jaki sposób osoba nim dotknięta postrzega świat, przetwarza informacje płynące z otoczenia i współdziała z innymi. Osoby te zwykle z trudem nawiązują relacje a innymi ludźmi, mają problemy z komunikacją i myśleniem abstrakcyjnym., u części z nich występują również trudności w uczeniu się.Autyzm bywa często nierozpoznany i niezrozumiany, ponieważ osoby autystyczne nie wyglądają na niepełnosprawne. Uwagę zwracają dopiero ich trudności w porozumiewaniu się i nietypowe, „dziwaczne” zachowania.
Mówiąc o przyczynach autyzmu pojawiają się stwierdzenia o wpływie infekcji, zaraz obok predyspozycji genetycznych jako warunkujących autyzm u dziecka. Tutaj właśnie, przy infekcjach, pole do wciskania ludziom, że szczepionki są złe jest ogromne. Były nawet badania wskazujące, że szczepienie dzieci przeciwko chorobom zakaźnym wywołuje autyzm. Były również badania dyskredytujące te pierwsze badania i wskazujące jednocześnie na niedociągnięcia tych pierwszych, zawężoną grupę badanych i wnioski wzięte z kosmosu. Szczepionki nie wywołują autyzmu. Czytając kilka publikacji dotyczących słynnych badań wniosek nasunął mi się jeden. Strasznie to wszystko jest naciągane! Grupy przeciwników szczepionek trzymają się kurczowo idei Wakefielda. Andrew Wakefield to naukowiec, już nie chirurg (pozbawiony prawa do wykonywania zawodu za te swoje rewelacje o autyzmie zresztą), który wysnuł teorię, popartą badaniami nad przyczyną autyzmu. Upatrzył sobie szczepionkę MMR, która chroni przed  świnką, odrą i różyczką. A teraz smaczek: Wakefield swoje teorie wyciągnął na podstawie badań nad 12 (dwanaściorgiem) dzieci! Tak, dwanaścioro dzieci badanych, gdzie de facto część wyników została sfałszowana w taki sposób, by potwierdzić pierwotne tezy naukowca. Szczepionki nie wywołują autyzmu i trzeba to powtarzać do skutku, by odczarować to nierozsądne myślenie. 

Ten trend, który utrzymuje się u nas aktualnie, by dzieci nie szczepić, bo szczepionki to zło, to głupota totalna moim zdaniem. Wzrasta nam ilość zachorowań na odrę, której dawno u nas nie było. Nie jest to normalne i dziwi mnie, że przy takiej wiedzy medycznej i rozwoju farmakologii, są ludzie którzy chcą się cofać do średniowiecza i selekcji naturalnej. Taki stan rzeczy zafundują nam choroby zakaźne, przywleczone z różnych miejsc świata. Kluczem do minimalizacji NOP jest przede wszystkim rzetelny wywiad przeprowadzony przez lekarza przez szczepieniem. W Polsce prowadzono badania dotyczące powiązania szczepionek z występowaniem u dzieci autyzmu.....i wynika z nich, że szczepionki nie wywołują autyzmu. Badania kliniczno- kontrolne przeprowadzone w województwie małopolskim do przeczytania tutaj

Ostatnio wyczytałam na jednym z portali informacyjnych o karach finansowych dla rodziców, którzy świadomie i z premedytacją nie szczepią swoich dzieci. W ramach szczepień obowiązkowych, zgodnie z kalendarzem szczepień uwarunkowanym wiekiem pociechy, jest do wykonania kilka, jeśli nie kilkanaście szczepień. Uważam, że propozycja kar finansowych jest rozwiązaniem dobrym. Dlaczego? Jak tacy antyszczepionkowi rodzice wspomogą budżet państwa za swoją nierozmyślność, to być może pojawią się dzięki temu środki w budżecie na walkę z chorobami zakaźnymi, których kiedyś u nas nie było, a teraz powróciły. Poza tym warto wiedzieć i mieć na uwadze, że im więcej niezaszczepionych osób mamy w populacji, tym szybciej odporność całej populacji spada. I nie, nie przemawia do mnie tłumaczenie się badaniami i stwierdzeniami, że autyzm jest wynikiem szczepienia. Wystarczy się trochę zastanowić nad tym, dlaczego takiego Wakefielda nie poparli inni lekarze i dlaczego fałszował wyniki? By móc rozkręcić biznes na alternatywnych szczepionkach, po których autyzm u dzieciaków nie wystąpi? No a jakże mogłoby wystąpić coś na skutek czego w naturze nie występuje? Sukces gwarantowany.


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.