Cichość i byle jakość
Zaczynam być coraz śmielsza w pisaniu bardzo krótkich postów.
Dlaczego tak mało mnie ostatnio na blogu?
Szczerze mówiąc- nie wiem. Niemoc twórcza trzyma, jak perfidna suka kawałek mięsa w zębach. Moja życiowa rutyna chyba mnie przytłoczyła. Poranna toaleta, makijaż na "byle jak byle nie straszyć". I tak ostatnio spojrzałam w lustro i ze zdumieniem odkryłam coś strasznego! Nie staram się. Nie osiągam perfekcji w idealnie zrobionym makijażu. Moje włosy przeżywają najgorszy okres swojego życia i też nie mają ze mną lekko. Jestem sfokusowana na kilku sprawach jednocześnie, a na koniec dnia i tak myślę sobie: "no w dupie byłaś i gówno widziałaś".
Wiecznie chce mi się spać, a jak nie chce mi się spać, to myślę o tym, kiedy utnę sobie drzemkę. Oczywiście drzemek nie robię i często gęsto po 23 ostatnio padam jak rozjechana żaba.
Nie podoba mi się to, że nie mam energii. Ani to, że jestem w roli uszytej nie na moją miarę. Bardzo mnie to przytłacza. Czuję to codzienne podduszanie rzeczywistości.
Społecznie się nie otwieram i nawet powiedziałabym, że stronię od towarzystwa. Tylko tak umiem wytłumaczyć, że w odróżnieniu od znajomych ze szkoły nie pozostał wśród znajomych nikt, z kim spędzałabym czas. Nie robię babskich wyjazdów, czego zresztą po cichu zazdroszczę koleżankom. Ze smutkiem doszłam do tego wniosku zaraz po tym, jak robiłam sobie w głowie listę gości ślubnych. Wyszło, że czy z gośćmi czy nie liczba szalenie się nie zmienia.
Z treningami udało mi się popłynąć i z samodzielnym przygotowywaniem jedzenia również. Możemy się spodziewać, że na dniach skoordynuję swój plan dnia i będąc brutalną - posadzę dupę i zmuszę się do pisania. Są te zaległe przepisy do wrzucenia. Na falę kosmetycznych wpisów raczej bym nie liczyła: planuję napisać o szybkim wzroście pazurów, bo to aktualnie testuję na sobie. Pojawi się też wpis o radzeniu sobie z ekstremalnym przesuszeniem włosów - ale to tylko gdy uda mi się z tym wygrać.
Trzymajcie kciuki, niech niemoc nie będzie ze mną długo !
Brak komentarzy: