Kazimierz Dolny nad Wisłą - warto tu przyjechać, by odpocząć

26 września
Polska jest piękna. Wystarczy oddalić się od murów biurowców, spalin samochodów, szumu dzikiego tłumu mijanego chodnikami by dostrzec, że wszędzie obok można odnaleźć ciszę. Czuję taką narastającą falę potrzeby oddalenia się od znanej sobie rzeczywistości. Wszystko po to, by odpocząć.


Kiedyś wychodziłam z błędnego założenia, że urlop nie jest mi potrzebny. Że można być non stop na najwyższych obrotach i nie męczyć się tak, by czuć potrzebę wypoczynku. To się już dawno temu u mnie zmieniło. Jeśli jest możliwość odpoczynku, to uważam, że powinno się czerpać pełnymi garściami ten czas. Czas przecieka nieustannie przez palce i smucą mnie wszystkie zmarnowane chwile, które mogłabym spożytkować lepiej. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdy mówię, że nie mam na coś czasu, ktoś inny popuka się w czoło. Nie mam dzieci, pracuję na jednym etacie w stałych godzinach, nie mam życia towarzyskiego. A i tak miewam chwile, gdy czasu mi brak. Miewam też momenty, tak jak ostatnio, gdy czuję że się duszę. Potrzebuję wyjechać na 2-3 dni z ukochanym człowiekiem, odpocząć od wszystkiego co się dzieje. Pobyć ze sobą bez rozdzielania czasu na moją i jego pracę, na moje zajęcia i jego zajęcia. Mieć w nosie poranny budzik, wszystkie obowiązki i oczekiwania.




W tym roku wybrałam Kazimierz Dolny. Wybór był spontaniczny i kompletnie nie zaplanowany. Pamiętacie zresztą, że pisałam o tym, że urlop nie musi oznaczać wycieczki gdziekolwiek. My jej nie planowaliśmy, a i tak udało się ukraść 3 dni totalnie dla siebie. Spędziliśmy trzy urocze dni w Pensjonacie Pod Wietrzną Górą. Lubię niskobudżetowe wakacje. Jednocześnie zauważam wiele pozytywów płynących z rezerwowania noclegów ze śniadaniami w cenie pobytu. Nie muszę się martwić, co zjem o poranku. A i wybieram miejsca noclegowe dość rozważnie, czytając opinie i komentarze gości potencjalnych miejsc mojego pobytu.


Miasto zachwyca architekturą i zabytkami. Nie będę rozwijać się poszczególnymi miejscami, które warto obejrzeć, bo przyznam szczerze, że niewiele z nich widzieliśmy. Przede wszystkim zależało nam na spokoju i spędzeniu razem czasu. Zwiedziliśmy Korzeniowy Dół. To wąwóz, który co prawda nie do końca jest dziełem matki natury, ale i tak zachwyca. Człowiekowi w tym miejscu wydaje się, że jest niczym więcej ponad małą część otaczającego świata. Natrafiliśmy również na ekipę filmową, która kręciła w wąwozie sceny do jakiejś fabularnej produkcji niskobudżetowej. 

Przepłynęliśmy statkiem Wisłę. Nie polecam. Znaczy wiecie - pływanie statkiem ma swoje plusy, ale ponad przebywanie na rzece nie było tam absolutnie nic, co miałoby mnie zachwycić. Ale... opaliłam się. Spaliłam się na buraka w tej podróży. Cierpiałam więc podwójnie. 

Nachodziliśmy się przeokrutnie. Najpierw piechotą do wąwozu, a potem jeszcze ruiny zamku i baszta - wieża strażnicza. Mimo lęku wysokości dałam sobie radę z jednym i drugim wyzwaniem. No nie powie mi nikt, że wdrapanie się po krętych schodkach na basztę jest czynnością codzienną. Spróbowaliśmy steku z dzika i raczyliśmy się innymi smakowitościami. 

Do Kazimierza warto przyjechać, by odpocząć. Dobrze jest spróbować poza sezonem letnim i sezonem festiwalowym - wtedy w mieście dużo się dzieje. Nie każdy taki zgiełk lubi. Dostatecznie dużo otacza mnie tu na miejscu, bym chciała słodkie lenistwo celebrować w takich samych warunkach, jak w domu. 

Do końca roku szykuję się do równie krótkiego, najpewniej weekendowego wypadu z moją drugą połówką. Pojęcia nie mam, kiedy i gdzie, choć wstępnie pomyślałam o Wilnie. Wiem jedynie - z kim pojadę. To zresztą najważniejsze. 

Być może macie jakieś godne polecenia miejsca na zrelaksowanie się, chętnie w otoczeniu natury, niekoniecznie na końcu świata? Chętnie poczytam o nich :)  


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.