Trening i odżywianie #19


Tydzień zamykam z zakwasami na nogach i dupsku. Postawiłam sobie za cel trochę jednak pokatować swoje ciało. Jak mi szło w tym tygodniu i czy zdrowo jadłam? Zapraszam do lektury :)


Był kiedyś taki dzień, kiedy Wybranek Serca wrócił do domu i miał smaka na jedną z tych przekąsek, których w domu być nie powinno. Mowa o Crusti Croc - chipsach solonych, które mnie samej bardzo smakują i nie ukrywam, że to mogłoby być moje słabe ogniwo. Tak dopytywał i dogadywał, aż wymsknęło mu się, że to one - chipsy solone - stoją za wzrostem moich gabarytów. No. To żarty się skończyły, jeśli nie ja jedyna widziałam wzrost obwodów nie w tę stronę, w którą bym chciała by następował.

Trening

Stąd właśnie pomysł, by poza czystym jedzeniem, odrzuceniem tych wszystkich śmieci, wziąć się na serio za ćwiczenia. Ciało ma tę zaletę, która zresztą może być wadą, że adaptuje się do stałej wartości wysiłku. Nie jest wyzwaniem swingowanie kettlem 6 kilogramowym kolejny tydzień lub wyciskanie sztangi 5 kilo. Tak oto leg pressy docisnęłam na 100 kilogramów, co bardzo mnie cieszy i właśnie stad te zakwasy. Widziałam również straszną rzecz na siłowni. Na wyciągu ćwiczyła dziewczyna, której ramiona aż wyskakiwały z barków. Bolało jak się patrzy. Tak zerkałam i zerkałam i obiecałam sobie, że jeśli będzie robić czwartą serię ściągania drążka w taki sposób, to zejdę ze swojej maszyny i jej delikatnie zasugeruję, że zwyczajnie robi sobie krzywdę. Nie zrobiła czwartej serii. Ale serio - bolało od patrzenia. Styczeń będzie na pewno intensywniejszy od grudnia i wreszcie coś się ruszy z moją formą. Ileż można być pączusiem :)
Muszę też powrócić do rozciągania się po treningu - ostatnio zaniedbałam tą jego część i dotkliwie czuję to w kościach. 

Odżywianie

Z jedzeniem ostatnio jest bardzo dobrze. Domowe, samodzielnie przygotowane jedzenie, skrupulatnie pakowane przeze mnie na dobre dla mnie porcje. W tym tygodniu rządzi kapuśniak, sałatki z łososiem, koktajl z jabłka, soku z cytryn, mandarynek i pomarańczy, zblendowanego z jogurtem. Tak, wiem, wiele osób źle znosi kombinację owoców i nabiału, ale mi nigdy nic złego się nie dzieje. Za to po minimalnej ilości napojów gazowanych cierpię tak bardzo, że pijam je nawet rzadziej niż sporadycznie. Czekam z niecierpliwością na czas, kiedy będziemy mieli dla siebie całą lodówkę i będę mogła zaplanować zakupy tak, by nie musieć latać do sklepu co 2-3 dni. 


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.