1, 2, 3 - teraz swoje kosmetyki ogarnij Ty!
Czy zastanawiałyście się kiedyś nad tym, jak szybko kosmetyki tracą swoje cenne składniki odżywcze? Czy zdarzyło Wam się otworzyć kolejną butelkę balsamu, a o tym stosowanym uprzednio zapomnieć na długie miesiące? Czy wyrzucając połowę kosmetyku odczuwasz smutek i złość straconych pieniędzy?
Nie musi tak być.
Są na to dobre i proste patenty. Szczególnie przydadzą się tym z nas, które mają w swoich kosmetyczkach naprawdę dużo kosmetyków!
Warto wyrabiać w sobie dobre nawyki. Tak jak z czytaniem książek: nie warto zaczynać kolejnej, nie skończywszy tej poprzedniej. Z kosmetykami jest dokładnie tak samo! Nie ma sensu otwierać kolejnego kosmetyku, jeśli poprzednik ma się dobrze i mamy go sporo. No... chyba że wiemy doskonale, że zdążymy zużyć kosmetyk przed tym, zanim się zepsuje, zjełczeje, etc. Warto to robić, by nie naciąć się potem na alergię na buzi zafundowaną tylko i wyłącznie dlatego, że wróciłyśmy do jakiegoś produktu po roku obrastania kurzem na łazienkowej półce.
Warto wyrabiać w sobie dobre nawyki. Tak jak z czytaniem książek: nie warto zaczynać kolejnej, nie skończywszy tej poprzedniej. Z kosmetykami jest dokładnie tak samo! Nie ma sensu otwierać kolejnego kosmetyku, jeśli poprzednik ma się dobrze i mamy go sporo. No... chyba że wiemy doskonale, że zdążymy zużyć kosmetyk przed tym, zanim się zepsuje, zjełczeje, etc. Warto to robić, by nie naciąć się potem na alergię na buzi zafundowaną tylko i wyłącznie dlatego, że wróciłyśmy do jakiegoś produktu po roku obrastania kurzem na łazienkowej półce.
Na to mam jeden prosty sposób: opisywanie kosmetyku. Wystarczy na spodzie buteleczki lub pojemnika napisać permanentnym markerem miesiąc i rok otwarcia kosmetyku. Gdy kosmetyków jest dużo i na półce przewalają się 3-4 kremy jestem skłonna uwierzyć, że mamy prawo zapomnieć, kiedy w kosmetyczce pojawił się produkt i czy przypadkiem nie powinniśmy się go już pozbyć. Trafiają się też takie kosmetyki, po których nie widać ubytku w ilości mimo regularnego stosowania., a nadal ich czas trwałości i względnej stabilności składników odżywczych jest ok i nie musimy go wyrzucić. Mam tak np. z kremem z O2Skin, którego używam praktycznie codziennie, a ze słoiczka prawie nic nie zniknęło. Niektórzy - bardziej zorganizowani ode mnie ludzie - prowadzą sobie spis kosmetyków otwartych i stosowanych. Dla mnie wygodniejsze jest jednak wpisanie daty otwarcia produktu na spodzie opakowania - bo w każdej chwili mogę sobie sprawdzić, kiedy zaczęłam dany kosmetyk stosować.
Patent nr 2 to umiejętność zużywania kosmetyku do końca. Generalnie z kosmetykami, z których działania jestem zadowolona nie mam problemu i dylematu, jak je zużyć. One wręcz znikają same z pojemniczków! Są jednak kosmetyki, które są średniej jakości i generalnie pielęgnacja nie wskakuje z nimi na jakiś wyższy level. Jednocześnie produkt nie uczula, więc nie trafia na kosza. Te, które uczulają wyrzucam bez sentymentów - szkoda na nie miejsca w toaletce.
Kosmetyki, które są, ale niewiele mi dają staram się zużyć do końca, często stosując je alternatywnie.
Kosmetyki, które są, ale niewiele mi dają staram się zużyć do końca, często stosując je alternatywnie.
Krem do twarzy można spokojnie zużyć jako balsam do ciała lub krem do stóp na noc.
Olejek do opalania może posłużyć jako olejek pod prysznic do miksowania z żelem lub jako olejek do zabezpieczania skóry podczas golenia.
Nietrafiony olejek, który nie sprawdził się w pielęgnacji twarzy można spróbować wykorzystać przy olejowaniu włosów lub stosować na noc na dłonie i stopy.
Odżywka do włosów, która się nie sprawdza może być dobrym nawilżaczem podczas golenia nóg.
Krem do rąk można stosować jak balsam do ciała.
Szampon do włosów można zużyć jako środek myjący ciało lub stosować jak płyn do kąpieli.
Tak można wymieniać zastosowania kosmetyków bez końca.
Patent nr 3 to zachęcenie domowników do wspólnego stosowania kosmetyków. Wbrew pozorom niewiele i stosunkowo rzadko czytam lub słyszę o pielęgnacji męskiej. A przecież nie jest tajemnicą, że nasi Wybrankowie Serc też niejednokrotnie chcą o siebie dbać! Niekoniecznie też potrzebują do tego celu dedykowanych produktów z linii men. Bardzo wiele kosmetyków dla mężczyzn ma składy analogiczne dla wersji kobiecych, a jedyną różnicą jest inny design opakowania i zwiększa cena produktu.
Kluczowe jest tutaj bycie konsekwentnym i systematycznym w tym, co robimy - jak we wszystkim zresztą. Bardzo możliwe, że moje metody przeczą idei blogerki urodowej, której klasyczna szafa kosmetyczna ma niezliczone ilości kosmetyków, spokojnie czekających na przetestowanie oraz multum produktów otwartych i odstawionych na "później", które nie nadchodzi wcale tak prędko. Bądź co bądź każda z nas ma swój rozum i jeśli ktoś ma tak skonstruowaną szafę - fajnie. Jeśli ktoś ma świetną organizację kosmetyków - tym bardziej szacun. Nikt nikomu do szaf i portfeli zaglądać nie zamierza. Jedynie dzielę się swoją metodologią, która pozwala mi nie utopić się w kosmetykach. A i tak znajdzie się ktoś, kto będzie miał tych kosmetyków mniej, ale też dużo dużo więcej.
Patent nr 3 to zachęcenie domowników do wspólnego stosowania kosmetyków. Wbrew pozorom niewiele i stosunkowo rzadko czytam lub słyszę o pielęgnacji męskiej. A przecież nie jest tajemnicą, że nasi Wybrankowie Serc też niejednokrotnie chcą o siebie dbać! Niekoniecznie też potrzebują do tego celu dedykowanych produktów z linii men. Bardzo wiele kosmetyków dla mężczyzn ma składy analogiczne dla wersji kobiecych, a jedyną różnicą jest inny design opakowania i zwiększa cena produktu.
Kluczowe jest tutaj bycie konsekwentnym i systematycznym w tym, co robimy - jak we wszystkim zresztą. Bardzo możliwe, że moje metody przeczą idei blogerki urodowej, której klasyczna szafa kosmetyczna ma niezliczone ilości kosmetyków, spokojnie czekających na przetestowanie oraz multum produktów otwartych i odstawionych na "później", które nie nadchodzi wcale tak prędko. Bądź co bądź każda z nas ma swój rozum i jeśli ktoś ma tak skonstruowaną szafę - fajnie. Jeśli ktoś ma świetną organizację kosmetyków - tym bardziej szacun. Nikt nikomu do szaf i portfeli zaglądać nie zamierza. Jedynie dzielę się swoją metodologią, która pozwala mi nie utopić się w kosmetykach. A i tak znajdzie się ktoś, kto będzie miał tych kosmetyków mniej, ale też dużo dużo więcej.
Jakie są Wasze patenty na porządek w toaletce?
Brak komentarzy: