Bez nabiału nie ma szału - moja dieta
Zdrowe zbilansowane posiłki są wystarczające do zaspokojenia i nasycenia siebie i swojego Maluszka. Zdarzyć się może jednak tak, że w żywieniu należy poczynić wykluczenia grup produktów. Dziś wpis o mojej diecie eliminacyjnej.
Słowem wstępu i wyjaśnienia: nie ma czegoś takiego jak specjalna dieta matki karmiącej. Matka karmiąca może spożywać wszystkie produkty bez większych ograniczeń - oczywiście bez alkoholu i innych używek! Kluczowe dla okresu karmienia piersią jest OBSERWOWANIE swojego dziecka. Specjaliści od żywienia nie zalecają samowolnego odstawiania grup produktów, ani rezygnacji z większości na zasadzie "na wszelki wypadek". Łatwo można sobie zrobić krzywdę doprowadzając do niedoborów witamin i mikroelementów. Zmierzam do tego, by uświadomić czytelnika, że samowolka w eliminacji w żywieniu podczas karmienia nie ma sensu. Wszystko powinno odbywać się pod kontrolą lekarza.
Dlaczego wyeliminowałam nabiał?
Dość szybko w moim przypadku zorientowano się, że problemy skórne i brzuszkowe Maluszka to efekt spożycia przeze mnie białka mleka krowiego. Po konsultacji z pediatrą odstawiłam mleko krowie i jego przetwory i już po tygodniu widoczna była zmiana. To był drugi miesiąc Borówki poza brzuchem. Wraz z odstawieniem mleka i przetworów zrezygnowałam z produktów sojowych. Dlaczego? Ano dlatego, że po nich również Maluszkowi pojawiała się wysypka i problemy brzuszkowe. Dodatkowo odstawiłam truskawki, maliny i cytrusy - po smacznym koktajlu spożytym jednego dnia, kolejny powitaliśmy z wysypką u dziecka i biegunką. Nie jadłam również mięsa wołowego, nie spożywam masła, pomidorów, orzechów. Po wszystkich tych produktach dziecko wykazywało objawy nietolerancji pokarmowej. Po odstawieniu - problem zniknął. Sama nietolerancja jest wynikiem niedojrzałości układu pokarmowego Maluszka.
Jeśli nie nabiał, to co?
Teraz większość może zapytać, co takiego właściwie jem? Ja - człowiek-jogurt, który uwielbiał sery i jogurty, a kawy nie wyobrażałam sobie bez mleka jakoś sobie daję radę z ograniczonym repertuarem żywieniowym. Przede wszystkim sa vegangurty z mleczka kokosowego Planton, smakujące jak jogurt, które są też bezsojowe. W moim menu są pieczone warzywa, kasze, drób, owoce. Znajdzie się też wieprzowina, a od czasu do czasu ryba - choć tę ostatnią mogłabym jeść częściej. Piekę własne pieczywo - mam przy tym pewność składu chleba który zjadam. Nadal nie spożywam mięsa wołowego, nie znajdziecie też w moim domu masła.
Jakie szanse, jakie zagrożenia?
Dieta eliminacyjna jest dla mnie szansą otwarcia umysłu na nowe smaki. Takim sposobem przyrządzaliśmy sobie chociażby smalec z fasoli, czy fasolowe brownie. Nie łudźcie się jednak, że sięgnę po bób, który podczas gotowania śmierdzi mi tak, że mam ochotę zwrócić śniadanie.
Ale taka dieta to też zagrożenie - przede wszystkim niedoborami wapnia. Z mojego uproszczonego rachunku sumienia i żywienia wynikło, że nie dostarczam sobie wapnia tyle, ile trzeba, toteż prowadzę suplementację wraz z witaminami z wyłączeniem preparatów zawierających jod.
Czy taka dieta sprawia problemy? Tak - jeśli jada się na mieście lub gdy ktoś nas u siebie gości. Gdy próbujemy kupić półprodukty lub gotowe jedzenie, dodatki, przyprawy, pieczywo - wszędzie czyhają pułapki. Taką pułapką jest wszechobecna soja. Hydrolizat białka sojowego* dodawany jest np. do większości wędlin i kiełbas, które do tej pory lubiłam lub chciałam zjeść. W moim osiedlowym markecie chyba się cieszą - bo zawsze kupuję jedną i tą samą wędlinę w podobnych ilościach, bo tylko ten jeden produkt nie ma w składzie soi.
Dieta a ludzie
Większość osób która nie miała "okazji" do stosowania takiego żywienia nie rozumie tej idei. Nie dziwię im się wcale, bo nie muszą wiedzieć, że alergen nie jest wydalany z organizmu tak szybko. Niektórzy sugerowali, że przecież "oj tam, możesz zjeść to czy tamto, nic dziecku nie będzie" właśnie z niewiedzy - bo przecież nie z jakiejś zawoalowanej chęci sprawienia, by mojemu dziecku było źle. Tyle tylko, że moja "przyjemność" zjedzenia białego sera to wysypka i kilkudniowa biegunka u dziecka. Więc sorry, ale nie. Wiem, co źle działa na moje dziecko i świadomie rezygnuję z produktów, które jej szkodzą. Nie sprawia mi frajdy patrzenie na cierpienie własnego bombelka.
Swoją drogą gdy mówisz komuś, że nie jesz nabiału, a ktoś proponuje ci... jogurt - zaczynasz zastanawiać się, gdzie edukacja popełniła błąd i nie nauczyła osoby logicznego myślenia i łączenia grup produktów. Także tak: mleko, ser, jogurt, kefir i maślanka należą co nabiału ;)
Swoją drogą gdy mówisz komuś, że nie jesz nabiału, a ktoś proponuje ci... jogurt - zaczynasz zastanawiać się, gdzie edukacja popełniła błąd i nie nauczyła osoby logicznego myślenia i łączenia grup produktów. Także tak: mleko, ser, jogurt, kefir i maślanka należą co nabiału ;)
Mogłabym postąpić egoistycznie i dla własnej wygody nie przechodzić na dietę eliminacyjną i zacząć karmić dziecko mlekiem modyfikowanym. Moim osobistym wyborem było podjęcie wykluczenia wielu produktów, w tym tych ulubionych.
Czy niepożądane reakcje bombelka na nabiał miną?
W 6. miesiącu życia dziecka można wywołać prowokację - czyli podać w niewielkiej ilości alergizujący produkt. Sobie - nie dziecku. Nadal wszystko pod kontrolą i za zgodą lekarza. Takim oto sposobem zaczęłam dodawać sobie mleko do kawy. Efekty nietolerancji? Brak u dziecka - za to ja po spożyciu mleka mogę zapomnieć o płaskim brzuchu. Zauważyłam też niemalże natychmiastowe pogorszenie stanu cery - z dnia na dzień pojawiły się niedoskonałości. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nawet ponownie włączony do mojej diety nabiał będę starała się ograniczać do minimum. Próbowałam również truskawek oraz pomidorów - również brak reakcji skórnej i brzuszkowej.
Na koniec podrzucam link do ciekawego artykułu poświęconego alergii na białka mleka krowiego. Przeczytasz go tutaj.
*W kwestii hydrolizatu białka sojowego czytałam artykuł, z którego wynikało, że potencjalnie nie jest niebezpieczny i nie powoduje reakcji alergicznej, ale z uwagi na to, że SOJA jest alergenem, producenci muszą uwzględniać hydrolizat w składzie. I dobrze, bo statystycznie coś co nie uczula może akurat uczulić mnie lub Ciebie, a nadal z obiektywnego punktu widzenia można stwierdzić, że jest to produkt bezpieczny ;)
Klasycznie wpis, który miał być krótki zrobił się przydługi ;)
Na koniec podrzucam link do ciekawego artykułu poświęconego alergii na białka mleka krowiego. Przeczytasz go tutaj.
*W kwestii hydrolizatu białka sojowego czytałam artykuł, z którego wynikało, że potencjalnie nie jest niebezpieczny i nie powoduje reakcji alergicznej, ale z uwagi na to, że SOJA jest alergenem, producenci muszą uwzględniać hydrolizat w składzie. I dobrze, bo statystycznie coś co nie uczula może akurat uczulić mnie lub Ciebie, a nadal z obiektywnego punktu widzenia można stwierdzić, że jest to produkt bezpieczny ;)
Klasycznie wpis, który miał być krótki zrobił się przydługi ;)
Brak komentarzy: