Denko sierpień_21

18 września

Lipcowe denko pojawiło się na Instagramie. Wracam potulnie do stałej formuły przeglądu zużyć miesiąca. 

Sierpień to kolejny 'plastikowy' miesiąc. W moich zbiorach chyba królują plastikowe opakowania. Jeszcze trochę tego mam, więc nieprędko taka forma opakowań zniknie z mojej przestrzeni. Ostrzegam - będzie pasmo rozczarowań! 

Z tymi szamponami do włosów, które się pojawiają w denku w ilości więcej niż 1 miesięcznie to nie jest tak, że wylewam na siebie hektolitry produktu i tak szybko się kończy. Stosuję różne produkty myjące rotacyjnie, wymiennie. Tym razem udało mi się wykończyć szampon w kostce zielona herbata i aloes Cien. Dostępny w Lidlu, tani, pieni się, kostka w kontakcie z wodą szybko rozmięka. Co ciekawe - myje włosy i nie potrzebowały one odżywki i wyglądały bardzo dobrze rano. Szok i niedowierzanie - kupię więcej! Co więcej - nawet na okoliczność stosowania szamponów w kostce kupiłam sobie - tadam- mydelniczkę!

Chciałabym się tak zachwycać tradycyjnym szamponem syberyjskim nr 4 z Babci Agafii. Chciałabym, ale chyba z propolisem mi nie po drodze. Ten produkt naprawdę długo stał i dużo czasu minęło zanim go zużyłam. Do mycia raz na jakiś czas jest ok, ale stosowany częściej po prostu się z moją skórą głowy chyba nie polubił. Z peelingiem Cafe mimi też się nie polubiłam, to absolutnie najgorszy peeling do skóry głowy z jakim przyszło mi się zmierzyć. Ogromne 'drobinki', które nic nie robiły. Skład taki, że swędziała mnie skóra głowy po nim. Nie, nie i jeszcze raz nie. 

Olejek do włosów fajnie się sprawdził w pielęgnacji skóry głowy. Bardzo praktyczny aplikator. Widziałam inne wersje olejków z tej serii, chętnie sięgnę. 

Pianę myjącą Babydream kupiłam, by przedłużyć żywotność Oillana. Dziecko jest na takim etapie, że w kąpieli lepiej sprawdza się pianka niż żel - przynajmniej jeśli o malunki na ścianach chodzi. Oilan bardzo delikatnie mył, dobrze mył też włosy, nie podrażniał. 

Olejek Monoi od Yves Rocher to taki produkt typowo na lato. Złote drobinki pięknie odbijają światło, podkreślając ewentualną opaleniznę. Niby olejek szybko się wchłaniał, ale ja odczuwałam tłuściutki film na skórze przez cały dzień.  

Kuracja na ciało z Dermiki to produkt- petarda. Napięta, ujędrniona dupeczka to właśnie ja stosująca to cudo. Kosmetyk rozgrzewa i to bardzo, więc idealny dla zmarzluchów. 

Rzuciłam się też na porządki w próbkach. Krem do twarzy Bosphaera miał bardzo bogatą konsystencję, treściwy i nawilżający. Niestety śmierdział futrem z naftaliną. Nie ma opcji, żebym nakładała to na twarz.

Zarówno próbka Bielenda Supermelab antyoksydacyjnego kremu jak i kremu na noc z Dermiki zachęciły mnie, by sięgnąć po większe opakowania. Po kremie z Bielendy buzia się nie wyświeciła, była przyjemnie ukojona. Próbka z Dermiki sprawdziła się jako ostatni krok w wieczornej rutynie. 

Kredkę do oczu ze smart girls get more wyrzucam, bo ma już swoje lata. Nie za miękka, nie za twarda.

Hydrolaty z Ecospa jak zawsze polecam. Żaden mnie nie zawiódł, większość zaczarowała mnie działaniem. Jestem też teraz na etapie kończenia zapasów i już jadą do mnie kolejne 4 buteleczki kosmetyku, bez którego nie zaczynam i nie kończę swojego dnia. 

Kwas salicylowy z The Ordinary stał długo na półce, nie pamiętam kiedy przestałam go używać. Gdy stosowałam ten kosmetyk, byłam zadowolona z jego działania. Żegnam się z nim, bo na pewno jest już grubo po terminie w jakim bezpiecznie mogłam go używać, a w kwestii zdrowia, jedzenia i kosmetyków nie ryzykuję ;)

Na koniec zostawiłam krem City S.O.S. marki Soraya. Ten produkt mnie zaskoczył! Pozytywnie! Dedykowany dla mieszanej cery, czyli zupełnie kapryśnej jak moja. Przyzwoicie nawilżał ten krem o lekkiej nietłustej formule. Szybka i łatwa aplikacja, szybkie wchłanianie. Dobrze współgrał z podkładem klasycznym i mineralnym (kilka razy tej wiosny i tego lata się pomalowałam klasycznie). Buzia dobrze wyglądała nawet gdy stosowałam solo wraz z SPF 50. 



Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.