Kokamidopropylobetaina i inne kwiatki włosowe

09 października
Moim ostatnim odkryciem włosowym jest cała masa składników, które...
Balsam z Fitokosmetik bez CB

... uczulają. Taka ze mnie włosomaniaczka jak widać, że w podstawowej włosingowej wiedzy mam luki. Luki? Chyba prędzej przepaść!


O mojej pielęgnacji włosów, podejściu do nich wielokrotnie pisałam na blogu.
Głównie skupiałam się do tej pory na tym, by nawilżać skórę głowy, olejować włosy i dobrze je oczyszczać. Nie używam żadnych stylizatorów, a od mniej więcej roku pozwalam włosom wysychać regularnie.

Po ciąży moje włosy przeszły gehennę. Zmieniła się gospodarka hormonalna, włosy w szalonym tempie zaczęły wypadać, a skóra głowy zrobiła się naprawdę ekstremalnie wrażliwa. Stosowane wcześniej szampony nie dawały sobie rady. Zaczęłam się bardziej przykładać do pielęgnacji: olejowanie włosów na podkład z hydrolatu, emulgowanie odżywką, delikatniejsze mycie. Do tego regularne stosowanie wcierki, peelingi skóry głowy. Przy wszystkich tych zabiegach, zależnie od stosowanego szamponu, skóra głowy była w lepszym lub gorszym stanie. Jak już udało mi się wyjść na prostą pod koniec lata, przyszła jesień i włosy znów zaczęły wypadać intensywniej, a skóra głowy zaczęła swędzieć. To nie pierwszy raz, gdy skóra głowy kaprysi, ale tym razem mam już tego serdecznie dość.

Zupełnie przypadkiem odkryłam, że coraz częściej pisze się i mówi o potencjalnie uczulających składnikach szamponów i odżywek. Wcześniej sięgałam raczej po szampony, które znałam i które robiły to, co miały robić. Generalnie zawsze tłumaczyłam sobie te zmiany w dość prosty sposób:
- zmiany hormonalne
- zmiana diety
- stres
- bardzo twarda woda.

Szampony, jeśli miały mi nie służyć, to zwyczajowo po jednym lub dwóch myciach czułam, że szkodzą, zamiast ją oczyszczać. Nie wpadłam na to, że stosując regularnie produkty z pewnymi półproduktami mogę doprowadzić do tego, co mam aktualnie. Włosy mogłabym myć codziennie. Już kilka godzin po myciu włosów czuję swędzenie skóry głowy. Mimo regularnych peelingów mam wrażenie, że cały czas na skórze głowy coś zalega. Skóra głowy jest miejscami podrażniona. 

Potencjalnie uczulające składniki, o których istnieniu nie miałam pojęcia:
  • Cocamidopropyl Betaine = Cocamide Betaine - pochodna betainy, w kosmetyce stosowana jako substancja myjąca.
  • przyrostki i przedrostki DEA, MEA i TEA - substancje pianotwórcze, których stężenie w kosmetyku nie powinno być wyższe niż 5% w produkcie końcowym:
            DEA- Dietyloamina
            MEA- Monoetanoloamina
            TEA - Trietanoloamina

Cocamide MEA, Cocamide DEA - one wszystkie mogą, choć wcale nie muszą, powodować podrażnienia skóry głowy. 

Gdy sprawdziłam, w których produktach do włosów są powyższe składniki, okazało się, że mam je praktycznie we wszystkim! Nic więc dziwnego, że moja kapryśna skóra głowy tak zareagowała. Sama stworzyłam jej dogodne warunki do tego, by była podrażniona. 

Zamienniki dla Cocamide DEA, które są łagodniejsze, a wykazują podobne działanie: PEG-4 Rapeseedamide, Glyceryth-2 Cocoate oraz Lauryl Lactate.

Wśród kosmetyków, które są wolne od Cocamide Betaine i które rzeczywiście się u mnie sprawdziły, są produkty:

  •  Agafia: mydło cedrowe oraz pozostałe mydła (zawierają Cocamide DEA): czarne, białe, kwiatowe
  • Natura Siberica - wolny od CB jest szampon rokitnikowy intensywne nawilżanie
  • Fitokosmetik balsam z niebieską glinką i jonami srebra.
Przy tej okazji poszperałam nieco w Internecie i znalazłam fajną stronę z analizatorem składów. Wystarczy skopiować skład kosmetyku i poddać go szybkiej analizie, w wyniku której dowiemy się o potencjalnie niebezpiecznych półproduktach kosmetyku. 
Na screenie widzicie fragment analizy składu kremu do rąk EO Laboratorie:



Teraz czeka mnie odstawienie produktów z CB. Są rzecz jasna jeszcze inne składniki, które można wytropić jako winowajców np. wzmożonego wypadania włosów. Będą to Methylisothiazolinone oraz Methylchloroisothiazolinone

Oczywiście nie musi być tak, że jeśli kosmetyk zawiera te składniki to od razu jest zły i trzeba go wywalić. Jeśli coś mi służy to nie widzę powodów, by się tego pozbywać. Na pierwszy rzut idzie zaprzestanie stosowania produktów z CB po to, by zweryfikować, czy rzeczywiście to jest sprawca całego zamieszania. O sukcesie tej operacji lub jej porażce zapewne doniosę na blogu :)

Znacie bohaterów dzisiejszego wpisu? Zwracacie uwagę na ich obecność w produktach do włosów?



Obsługiwane przez usługę Blogger.