Analiza projektu "Stop pedofilii": witaj średniowiecze - szkoda, że wracasz

20 października
Obiecałam analizę projektu "Stop pedofilii", zatem dziś na tapecie będzie właśnie ona. Zacznę od tego, że sam pomysł silniejszej penalizacji zachowań o charakterze pedofilnym jest świetną inicjatywną. Takie czyny zasługują na najwyższe potępienie. Kary pozbawienia wolności powinny być w tym zakresie surowe i powinno to być to kary wymierzane bez opcji "w zawieszeniu". 



Jestem szczerze przerażona poziomem niewiedzy społeczeństwa co do ważności edukacji seksualnej w kształtowaniu postaw społecznych, a przede wszystkim - w rozwoju człowieka. W social mediach osoby, które oceniły negatywnie ten projekt były sukcesywnie wyzywane od kurew, debili i osób pochwalających pedofilię. Także szanowni państwo - jest co robić w kwestii edukacji, nie tylko seksualnej. Ale do rzeczy!

Jako, że dla mnie encyklopedia jest przed encykliką, a na pewno przed szamanami i zabobonami, nie miałam problemu po sięgnięcie do projektu ustawy. Co do zasady najpierw lepiej przeczytać Standardy edukacji seksualnej WHO, a potem projekt - nie odwrotnie. Dlaczego? Ano dlatego, że w uzasadnieniu projektu są wyrwane z kontekstu zdania, nieco zmienione i podrasowane. Ma to jeden jedyny cel: budowanie negatywnego odczucia co do światowych rekomendacji odnośnie edukacji seksualnej. W ogóle pojęcie edukacji seksualnej w projekcie ustawy jest brane w cudzysłów, co czytelnikowi też daje odczuć, że autorom nie pasuje to określenie - tak jakby umniejszało wartość edukacyjną. 

Inicjatywa projektu obywatelskiego w kwestii zmian w Kodeksie Karnym zaproponowana przez Ordo Iuris ma brzmienie:
Art. 200b. §1. Kto publicznie propaguje lub pochwala zachowania o charakterze pedofilskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 
§2. Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego. 
§3. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w §2 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. 
§4. Kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”
Uzasadnienie projektu oparte jest na "Standardach edukacji seksualnej w Europie" - dokumencie zaprojektowanym i stworzonym przez WHO. Wyjęto niczym zająca z kapelusza dokument, który znany jest od 9 lat. Tak tak - w 2010 roku zostały opracowane standardy edukacji seksualnej dla Europy przez WHO. Przez ostatnie 9 lat jakoś niespecjalnie przeszkadzało to pomysłodawcom w funkcjonowaniu systemu edukacji w szkołach. 

Twórcy tego projektu przyjęli taktykę narracji opartej na strachu. Na celownik wzięli edukację seksualną. W uzasadnieniu nie brakuje sformułowań wprowadzających czytelnika w przekonanie, że edukacją seksualną zajmują się m.in. osoby niewykwalifikowane lub że program zajęć zachęca do masturbacji dzieci w wieku żłobkowym. Oczywiście podkreślają również, że osoby homoseksualne są zagrożeniem dla społeczeństwa. 

W rozumieniu polskiego prawa osobą małoletnią jest osoba poniżej 18 roku życia. Tutaj od razu kolejny zarzut: niespójność projektu z obowiązującym ustawodawstwem w kwestii dookreślenia grupy docelowej podlegającej ochronie przed deprawacją, jaką jest edukacja seksualna. Zgodnie z aktualnym stanem prawnym penalizowane jest obcowanie płciowe i inne czynności seksualne, prezentowanie treści pornograficznych osobie poniżej lat 15 (art. 200 KK). Zatem od 15 do 18 roku życia osoba małoletnia może być aktywna seksualnie. Ustawodawca zakłada więc, że osoba pomiędzy 15 a 18 rokiem życia posiada przynajmniej podstawową wiedzę z zakresu anatomii i fizjologii człowieka w zakresie życia seksualnego. Co więcej - w ustawie o planowaniu rodziny ustawodawca dopuszcza ciążę u małoletniej (art. 4a). Jak wiadomo - ciąża nie bierze się z powietrza. Wychodzi więc niespójność w kontekście wieku i świadomości u małoletnich co do zdrowia seksualnego i prokreacyjnego. 

Przytoczono przykłady jakichś osób skazanych za pedofilię. Nie wiem po co posiłkować się zagranicznymi przykładami, jak mogli sięgnąć do pedofilii wśród kleru...w Polsce? Pogłębia to jedynie narrację stawiającą zasady postępowania i działania z zachodu jako złe i gorszące, a przede wszystkim nakierunkowane na krzywdę. Kilka razy pojawia się również określenie "lobby LGBT", co dodatkowo ma wskazywać czytelnikowi, kto ponosi odpowiedzialność za "deprawację". 

Im dalej w treść uzasadnienia, tym gorzej. Okazuje się bowiem, że naturalną ochronę przed wykorzystaniem seksualnym dla autorów projektu stanowi...poczucie wstydu. Zatrzymaj się tutaj i pomyśl, z jakiego powodu się ostatnio wstydziłeś(-aś)? Czy wstyd uchroniłby Ciebie przed gwałtem lub molestowaniem seksualnym? Też uważasz, że nie? No właśnie - a są tacy, którzy wierzą, że tak!

Pomysłodawca tej inicjatywy precyzuje i punktuje tematykę o "charakterze deprawacji" i wylicza:
- edukacja seksualna, 
- antykoncepcja, 
- profilaktyka ciąż wśród nieletnich i chorób przenoszonych drogą płciową (np. HIV i AIDS), 
- dojrzewanie i dorastanie, 
- równość, tolerancja, różnorodność, 
- przeciwdziałanie dyskryminacji i wykluczeniu, 
- przeciwdziałanie przemocy, 
- homofobia, 
- tożsamość płciowa, gender.
Nader wszystko należy stanowczo zaprzeczyć twierdzeniom autorów projektu, jakoby edukacja seksualna stanowiła narzędzie do deprawacji i seksualizacji dzieci i młodzieży. Edukacja seksualna nie ma również nic wspólnego z propagowaniem pedofilii, co jednoznacznie stwierdziło również Polskie Towarzystwo Seksuologiczne. Aktem deprawacji ma być również nauczanie o antykoncepcji oraz zdobywanie wiedzy dotyczącej konsekwencji niezabezpieczonych stosunków seksualnych. Błędem według pomysłodawców jest również nauczanie o dojrzewaniu i dorastaniu. Wygląda na to, że dziecko nie musi zdobywać wiedzy o tym, jak zmieni się jego ciało. Na pewno taki stan (nie)wiedzy 'doskonale' wprowadzi dziecko w okres dojrzewania i zmian zarówno stricte fizycznych, jak i sposobu myślenia o sobie i innych ludziach, radzenia sobie ze stresem, etc. Powinno się wychowywać społeczeństwo w bańce oderwanej od rzeczywistości, z dala od tolerancji i równości. Przemoc i homofobia to chleb powszedni według autorów projektu zmian, więc po cóż o tym uczyć?

Jak się czyta uzasadnienie, to odnosi się wrażenie, że ktoś sobie zrobił ponury żart. Autorytety z dziedziny seksuologii, nauk o zdrowiu, psychologowie wypowiadają się jednoznacznie o tym projekcie, jako dalece krzywdzący i oparty na wybrakowanych danych. Mnie osobiście trąci to Koreą lub Hitlerem - nadal nie umiem się zdecydować, który wybór byłby gorszy. 

Ten projekt to próba cofnięcia świadomości społecznej i poziomu edukacji seksualnej do jakiegoś zapyziałego ciemnogrodu! Czytając projekt odniosłam wrażenie, że pomysłodawcy uzurpują sobie prawo do zamykania społeczeństwu drogi do rozwijania kompetencji zdrowotnych. Opisują dzieci jako bezbronne istotki, które tylko i wyłącznie z zajęć edukacji seksualnej dowiadują się o tym, czym jest seks. Szkoda, że nie wzięto pod uwagę chociażby wyników badania Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej poświęconego pornografii wśród dzieci. Według wyników młodzież ma bardzo łatwy dostęp do pornografii, a w grupie badanej w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie treści pornograficzne oglądało ok. 60% chłopców oraz 24% dziewcząt. To młodzież w wieku 14-16 lat. Z kolei Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę w swoich badaniach ujawniła, że ponad 40% dzieci w grupie wiekowej 11-18 lat ma kontakt z pornografią. Ale co z tego, skoro 8 na 10 rodziców myśli, że ich dzieci nie mają styczności z pornografią?

Ten projekt to woda na młyn do szerzenia podziałów społecznych i nienawiści. Możemy się nie zgadzać w wielu kwestiach, ale ten projekt zakrzywia czasoprzestrzeń i cofa nas do średniowiecza. Być może jest to spójne z ideologią niektórych środowisk, dla których najlepszym byłoby utrzymanie niskiego poziomu edukacji, bo głupim narodem łatwiej jest rządzić? 

Kwestie nierozstrzygnięte, które nasunęły mi się podczas analizy:
Czy w takim samym stopniu karze podlegałby lekarz udzielający porad medycznych z zakresu uzależnienia od seksu osoby małoletniej, bądź leczący małoletniego z choroby przenoszonej drogą płciową?



Źródełka:
Projekt ustawy "Stop pedofilii" 2019
Standardy edukacji seksualnej dla Europy Biuro Regionalne WHO dla Europy i BZgA 2010
Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży 1993

Obsługiwane przez usługę Blogger.