Po co mieszasz godność w chlanie?
Myślę sobie ostatnio o wielu różnych rzeczach. I tak krążąc w tematyce około wedding plannerowej zawsze pojawia się myśl o doborze alkoholu.
Nie będzie zaskoczeniem dla nikogo kto mnie zna, że jestem totalną anty-fanką wódki. Totalnie mi nie po drodze z tym rodzajem trunku. Nie smakuje mi, więc jej nie pijam. Nie reaguję już nawet na te teksty zaskoczenia- bo jak kto tak? Wódki się nie napijesz?
W moim domu wódki również nie ma. Jak tak przyjrzałam się głębiej tematowi - doznałam oświecenia. Nie znam absolutnie nikogo, kto piłby wódkę...godnie.
Ale o co ci chodzi? Po co mieszasz godność w chlanie?
No właśnie. O ile dobrym blendem whisky na kostkach lodu można się uraczyć, o tyle absolutnie nie znam ani jednej osoby, która pijąc wódkę, czyni to godnie. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów: ilu znasz pijących alkohol znajomych, którzy poprzestaną na jednym kieliszku wódki? I nie nie, nie - nie mam tutaj na myśli kogoś, kto następnego ranka będzie prowadził auto. Mam na myśli regularną imprezę, czy to w ramach domówki, czy na mieście. Ilu takich ludzi znasz? Bo ja nie znam ani jednego człowieka, który poprzestaje na jednym kieliszku wódki.
A jak jest wódeczka, no i zakąseczka, to jak za dotknięciem magicznej niemalże różdżki wyłazi z człowieka jego prawdziwa natura. Niepohamowana żądza powiedzenia wszystkiego, co chciałoby się powiedzieć kulturalnie, ale jakoś nie wychodzi.
A jak jest wódeczka, no i zakąseczka, to jak za dotknięciem magicznej niemalże różdżki wyłazi z człowieka jego prawdziwa natura. Niepohamowana żądza powiedzenia wszystkiego, co chciałoby się powiedzieć kulturalnie, ale jakoś nie wychodzi.
Jak tak teraz czytam powyższy akapit, to trochę mi smutno. Wychodzi bowiem na to, że większość moich znajomych to osoby pijące i co gorsza - pijące niegodnie! Ale w tej statystyce jest też nadzieja: nie wszyscy przecież piją wódkę co do zasady. Ludzi niechętnych wobec kieliszka wódki jest coraz więcej.
Nic nie zmienia jednak faktu, że nie zdarzyło mi się, a mam już lekko ponad trójkę z przodu w metryczce, by ludzie pili wódkę godnie. Zawsze butelka musi być wyczyszczona do cna. Im więcej osób, tym napitku ubywa szybciej i na stół wjeżdża kolejna. Ja tak sobie patrzę na takie obrazki z boku i staram się wyciągnąć z takich obserwacji jak najwięcej. I wyciągam przede wszystkim to, że chlanie wódy jest jakimś durnowatym sposobem uprawiania życia towarzyskiego. W bonusie oczywiście syndrom ostatniego kieliszka, a raczej butelki w dniu następnym. I ojoj, ała ała - na kaca musi być klin. Albo dwa, no w porywach do pięciu.
Mnie generalnie ani ziębi ani grzeje, co kto robi w czeluściach własnego domu.
Ot dzielę się refleksją i spostrzeżeniami. Nikogo absolutnie nie zachęcam do porzucania swojego JA i zmiany upodobań towarzyskich, aczkolwiek w kwestii wódki, wątroba - jak sądzę- będzie wdzięczna.
Mnie generalnie ani ziębi ani grzeje, co kto robi w czeluściach własnego domu.
Ot dzielę się refleksją i spostrzeżeniami. Nikogo absolutnie nie zachęcam do porzucania swojego JA i zmiany upodobań towarzyskich, aczkolwiek w kwestii wódki, wątroba - jak sądzę- będzie wdzięczna.