Denko maj_21

21 czerwca

 W maju nie czułam się jak w raju kosmetycznym.

Zużyłam kilka kosmetyków - do niektórych powrócę, a do niektórych niekoniecznie. Zapraszam na krótki przegląd pielęgnacji i kolorówki, z którą pożegnałam się z minionym miesiącu. 


Z kolorówki żegnam się z pudrem matującym Matt Powder Kobo w odcieniu pale beige. Nie wiem, naprawdę nie wiem czego ja się spodziewałam po prasowanym pudrze matującym. Daje płaski mat, wykończenie jest pudrowe. Wyświeca się szybko. Czyli taki mat na niby. Plus za lusterko w opakowaniu. Prasowane pudry jakoś mi nie leżą i to kolejny kosmetyk, kolejne podejście  do takiej formuły pudru i kolejna klapa. 

Tusz do rzęs Catchy Eyes marki Gosh to fajny produkt, czerń czerni. Wyprofilowana szczoteczka pięknie rozdziela rzęsy. Zdecydowanie nie mogę powiedzieć, żebym mogła tym tuszem zrobić sobie krzywdę. Zmywa się przyzwoicie, szczególnie w dwuetapowym oczyszczaniu. Zdążył się zużyć i zaczęły szczypać mnie oczy więc uznaję, że jego czas już przeminął - stosowałam go jakieś 3-4 miesiące, może nawet 5, więc jeszcze przed upływem dedykowanego okresu do stosowania (6 miesięcy).

Rzutem na taśmę z końcem miesiąca wykończyłam spirulinę od Calaya. Bardzo lubię ją stosować w maskach do twarzy - świetnie oczyszcza buzię i pozostawia ją taką promienną i świeżą. Za to maska nawilżająca na tkaninie Aqua Shot marki Soraya to niezły strzał w twarz. Maska działa - nawilżenie po zastosowaniu kosmetyku się utrzymało. Mam tylko jedno 'ale'. Ale dlaczego bezpośrednio po nałożeniu maski tkaninowej na twarz skóra zaczyna lekko piec i mrowić? 

Żel micelarny Tołpa to w sumie denko mojego męża. Dla mnie ten żel jest spoko, ale bardzo niewydajny. W maju udało się zużyć również 2 hydrolaty Ecospa w dwóch różnych pojemnościach - jałowcowy oraz neroli. O Truth serum od Ole Henriksena jest wpis na blogu

Bardzo przyjemny w stosowaniu peeling z Yves Rocher rozpieszczał i przygotowywał ciało do lata. Dzięki zawartości masła karite skóra nie była wysuszona po prysznicu. Żel 3w1 Online to wielofunkcyjny kosmetyk, którym moje dziecko robiło sobie pianę w wannie. Ładny zapach, śmieszna zwierzakowa butelka. 

Szampon aloesowy z Biedronki - no cóż, posłużył mi do
doczyszczania szyby pod prysznicem. Na włosach się kompletnie nie sprawdził. Całkiem okej okazała się odżywka Isana zwiększająca objętość włosów. Co prawda nie zwiększyła objętości włosów, jak obiecuje producent, ale przyzwoicie je dociążała, bez obciążania. 


Bardzo przyjemnie stosowało mi się krem pod oczy od Agafii. Przezroczysta plastikowa, lekka butelka typu airless dozowała tyle produktu, ile trzeba. Krem ładnie się wchłaniał, nie tłuścił okolicy pod oczami. 
Peeling z Soraya to taki typowy zdzierak. Stosowałam go raz na kilka tygodni, był ok. Za to żel do mycia twarzy podśmiardywał mi produktami do mycia łazienek i za ten zapach go skreślam. 


Z odżywką od Anwen Emolientowy Irys  też się jakoś nie polubiłam. Powstał o niej nawet osobny wpis. Dałam tyle szans temu produktowi i niestety - nie będzie z tego love story. 


Bardzo polecam za to Cerkogel w pielęgnacji skóry głowy. On naprawdę koi moją skórę głowy, która bywa swoje bardzo kapryśne chwile. 



To już całe denko. Tak teraz sobie myślę, że ten maj tegoroczny nie był łaskawy dla kosmetyków, które stosowałam. Do wielu z nich nie powrócę. Częściowo może to jest też tak, że z wiekiem i doświadczeniem lepiej rozpoznaję potrzeby mojej skóry i zdecydowanym ruchem skreślam rzeczy, które mi nie odpowiadają. 

Życie jest z krótkie, żeby stosować słabą pielęgnację. 



Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.