Banana Bright Eye Creme od Ole Henriksen

30 marca

Nadszedł ten czas, kiedy denko zapukało do słoiczka z kremem pod oczy od Ole Henriksena. 

Czy ten produkt działa? Czy jest wart tej swojej ceny?



Odpowiem od razu: krem jest wart tyle, ile jestem skłonna za niego zapłacić. 


Produkt zamknięty jest w małym słoiczku. Mały, wielki wojownik. W przypadku mojej okolicy pod oczami naprawdę świetnie poradził sobie z przesuszeniem tej części twarzy. W zauważalny sposób poziom nawilżenia pod oczami wzrósł. Stosowałam go codziennie i jeśli dobrze pamiętam to po pierwszych 3 tygodniach zauważyłam, że nie mam już cieni pod oczami (upatruję tutaj mocnego związku między suchą skórą pod oczami a cieniami). 
Krem daje delikatny efekt rozświetlenia, natomiast nie ma tam żadnych drobinek, żadnych brokatów, więc nie ma problemu błysku jak z dyskoteki. Przyjemnie się do stosowało. Miło było stosować pielęgnację z nieco wyższej półki cenowej. 


Krem aktualnie kosztuje ok 185 zł i to jest pojemność 15 ml (wychodzi średnio 12 zł za 1 ml produktu). Dla porównania Serum Peptydowe z Basiclab kosztuje ok 80 zł również za 15 ml (średnia cena 5 zł/ml).

Gdybym miała kupić ten krem pod oczy, nie znając innych alternatywnych i tańszych zamienników - najpewniej bym go kupiła. Ale że poznałam serum od Basiclab, to ponowny zakup kremu od Ole wydaje się nonsensem.



Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.