Banana Bright Eye Creme od Ole Henriksen
Nadszedł ten czas, kiedy denko zapukało do słoiczka z kremem pod oczy od Ole Henriksena.
Czy ten produkt działa? Czy jest wart tej swojej ceny?
Odpowiem od razu: krem jest wart tyle, ile jestem skłonna za niego zapłacić.
Produkt zamknięty jest w małym słoiczku. Mały, wielki wojownik. W przypadku mojej okolicy pod oczami naprawdę świetnie poradził sobie z przesuszeniem tej części twarzy. W zauważalny sposób poziom nawilżenia pod oczami wzrósł. Stosowałam go codziennie i jeśli dobrze pamiętam to po pierwszych 3 tygodniach zauważyłam, że nie mam już cieni pod oczami (upatruję tutaj mocnego związku między suchą skórą pod oczami a cieniami).
Krem daje delikatny efekt rozświetlenia, natomiast nie ma tam żadnych drobinek, żadnych brokatów, więc nie ma problemu błysku jak z dyskoteki. Przyjemnie się do stosowało. Miło było stosować pielęgnację z nieco wyższej półki cenowej.
Krem aktualnie kosztuje ok 185 zł i to jest pojemność 15 ml (wychodzi średnio 12 zł za 1 ml produktu). Dla porównania Serum Peptydowe z Basiclab kosztuje ok 80 zł również za 15 ml (średnia cena 5 zł/ml).
Gdybym miała kupić ten krem pod oczy, nie znając innych alternatywnych i tańszych zamienników - najpewniej bym go kupiła. Ale że poznałam serum od Basiclab, to ponowny zakup kremu od Ole wydaje się nonsensem.
Brak komentarzy: