Okazja czyni biegacza

...czyli takie 'Od zera do joggera'

 Zera kilometrów rzecz jasna!

W nowy rok weszłam twardą stopą ubraną w buty biegowe. Wciągnęłam na dupę legginsy, przytuloną termoaktywną koszulkę męża i poszłam biegać. Ot tak.

Tak to się właśnie zaczęło.

Dziś mijają od powyższego wstępu jakieś 3 miesiące. Klasycznie, jak z każdą zajawką, aktualnie jestem do biegów przygotowana kompleksowo. Kupiłam nowe buty, w których biega mi się lekko, niczym skacząc po chmurkach. Biegam w Kiprun KS500. Mam kurtkę, bluzę, termikę. Nawet kupiłam kamizelkę, która zimą naprawdę fajnie trzyma ciepło. Wreszcie doinwestowałam w słuchawki, które nie uciskają mi uszu i nie wypadają podczas biegów. 


Moim celem nie jest bieganie dla schudnięcia, bo wagę mam prawidłową. To, co zauważam aktualnie, to lekka rekompozycja mojej sylwetki. I to jest dla mnie wartość dodana. Najistotniejsze jest to, że bieganie (ale nie tylko ono) pozwala mi oczyścić głowę, wyzbyć się emocji i ustabilizować niektóre parametry funkcji życiowych, co jednoznacznie przyczynia się do tego, że jestem milszym człowiekiem. Wybranek Serca jednoznacznie stwierdził, że odkąd biegam jestem zupełnie inną wersją siebie. A powiem Wam w sekrecie, że bywam trudnym człowiekiem. W sensie takim naprawdę, naprawdę trudnym. I On - ten Wybranek Serca - mówi mi, że jestem wyluzowana i spokojna nie przez 2 dni w miesiącu, a przez 31 dni. Dobrze, że kocha mnie w wariancie najgorszej wersji mnie i tej najlepszej. 


Wracając do podwalin pod bieganie: Planuję długie życie, więc chcę by było ono jak najlepszej jakości. Nie da się być sprawnym i zdrowym nie uprawiając żadnej aktywności fizycznej i nie jedząc zbilansowanych posiłków. 

Bieganie to jest mój czas dla mnie. Przestałam odkładać aktywność na magiczne "jutro". To się dzieje tu i teraz. Nikt mnie nie zmusi do życia w sposób, w jaki chcę żyć. Nikt nie wciągnie mi na nogi butów i nie wypchnie na chodnik, by biec. Robię to sama. 

Tuptam sobie 3-5 razy w tygodniu, w ustalonych przeze mnie dogodnych lokalizacjach. Kilometraż mam taki, że średnie tętno całego biegu to jakieś 149. Jak dla mnie jest nad czym pracować. Nie przygotowuję się do żadnych biegów, nie planuję udziału w żadnej zorganizowanej imprezie tematycznej. Dbam o swoje ciało i duszę. Pisze to z całą stanowczością - polecam każdemu uczynić sobie tą przyjemność i zrobić coś od siebie dla siebie. Nie odkładać nic na jutro. Bo jutra może nie być (jak dla milionów Ukraińców, którym odebrano wszystko z dnia na dzień).


Czy ten ultra krótki post (analogicznie jak i moje dzisiejsze wybieganie) to zapowiedź powrotu do regularnego pisania? Sama nie wiem. Fundamentalną kwestią jest dla mnie to, że po pracy przy ekranie jedną z ostatnich rzeczy jest, by siadać w domu- znów przy ekranie i pisać. Zobaczymy. 

 

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.