Moje włosowe przeboje, czyli jakim cudem mam takie ładne włosy!

Przyznam szczerze, że post dotyczący włosów siedział mi gdzieś z tyłu głowy od dawna. Zawsze jednak wypierały go inne pomysły. Impulsem do dzisiejszej historii jest komplement, który otrzymałam zupełnie przypadkiem. Kilka tygodni temu koleżanka zapytała mnie, u jakiego fryzjera obcinałam włosy, bo bardzo mi aktualne cięcie pasuje. A tym fryzjerem jestem ja sama. Od przeszło 3-4 lat obcinam włosy samodzielnie, w zaciszu własnej łazienki. Bywały lepsze i gorsze momenty moich włosów.

Oto moja włosowa historia. 

Jako dziecko miałam piękne włosy. Gdy myślę o tamtych czasach, pierwsze czego mi brakuje a co ma związek z czupryną to mycie raz w tygodniu - to niesamowite, że częstotliwość mycia tak bardzo się zmienia wraz z wiekiem!
Już w gimnazjum znudzona swoim naturalnym odcieniem włosów za pomocą szamponetki zrobiłam sobie ciemną śliwkę na głowie. Zabawnym jest, że nauczyciele dostrzegli inny kolor włosów dopiero, gdy pigment zaczął się z włosów wypłukiwać. Między gimnazjum a maturą ostrożnie eksperymentowałam z włosami - wszak chodziłam do elitarnego liceum w mieście, gdzie farbowanie włosów było niedopuszczalne. Gdy poszłam na studia - ścięłam moje włosy na krótkiego boba i zrobiłam sobie blond balejaż. Nie muszę chyba mówić, że w blondzie mi totalnie nie do twarzy. Potem szalałam z kolorami i długością włosów - rozjaśniałam
je, dekoloryzowałam, ściągałam farby,etc. Przez dłuższą chwilę miałam romans z rudościami - przyznam, że ten kolor bardzo mi pasował. Niestety - rudy to kolor wredny i bardzo wymagający.

włosy we wszystkich możliwych kombinacjach 

Ostatecznie jakieś 3 lata temu postanowiłam wrócić do moich naturalnych włosów. Niestety - wcześniejsze katowanie włosów farbami w ognistych odcieniach sprawiło, że przy każdym farbowaniu na brąz - rudy pigment przebijał się przez nowy kolor. Najpierw zmieniłam farby. Od półtorej roku stosuję inne farby: najpierw była to klasyczna henna Khadi, a ostatnio - henna w przystępniejszej formie w postaci farby Herbatint. Potem dorzuciłam bardziej świadomą pielęgnację. Wcierałam kozieradkę - fantastycznie wpływa na porost włosów! Robiłam sobie płukanki z siemienia lnianego, laminowanie żelatyną, olejowanie na sucho oraz mokro i wiele wiele innych. Znalazłam dla siebie olejki, które koją moją skórę głowy i nie podrażniają jej. Zmieniłam szampony - stawiam teraz na produkty z nieco lepszym dla skóry składem, choć nie ukrywam swojego uwielbienia do klasycznego zdzieraka - szamponu pokrzywowego Barwa.

Co się u mnie sprawdziło?

  • Olejowanie włosów na noc - mniej więcej 2 razy w tygodniu w okresie jesienno-zimowym staram się olejować włosy na noc, Używam do tego celu olejków: awokado, makadamia oraz tego z pestek śliwki, który pachnie fenomenalnie (marcepanowo!). Doskonale sprawdzał się też olejek Amla - mimo początkowej fali wypadających włosów ostatecznie ich kondycja uległa znacznej poprawie. 
  • Peeling skóry głowy - tak jak skóra na twarzy i ciele - skóra głowy również potrzebuje pomocy w postaci peelingu mechanicznego. Swój peeling przygotowuję mieszając korund z glinką zieloną (o właściwościach antybakteryjnych i ściągających) z dobrym zdzierakiem, czyli szamponem upakowanym chemią po samą szyjkę butelki. Nakładam miksturę na mokre włosy - masuję, zostawiam na 1-2 minuty, spłukuję i potem myję już włosy normalnie. Efekt oczyszczenia widoczny jest niemalże natychmiast - włosy są odbite od nasady. Koniecznie muszę użyć po peelingu maski lub odżywki na włosy na długości, bo jednak peelingowa piana spływająca po pasmach mocno je wysusza i rozchyla łuski włosa. 
  • Wiązanie włosów na noc. Być może to dziwne, ale lekki koczek na noc bardzo służy mojej czuprynie. Gdy śpię z rozpuszczonymi włosami - budzę się z fryzurą a'la modelka z poprzedniej epoki, którą poraził prąd.
  • Rozczesywanie wilgotnych włosów. Wiem wiem, wszystkie włosomaniaczki twierdzą, ze włosy wilgotne są tak bezbronne, że ich szarpanie powoduje wzmożone wypadanie. Ja mam nieco inne zdanie i moim włosom absolutnie nie służy czekanie, aż wyschną i dopiero wówczas zabawa w kołtuna i grzebień. 
  • Zmiana produktów do pielęgnacji oraz farb. Rezygnacja z drogeryjnych farb na rzecz henny to najlepsze, czego dokonałam. Wprowadzenie szamponów i masek z wyciągami ziołowymi (np. Natura Siberica oraz Receptury Babci Agafii) wpłynęło pozytywnie na kondycję włosów.  
  • Samodzielne podcinanie włosów. Odkąd jestem posiadaczką długich włosów i zakupiłam sobie nożyczki - moje życie stało się prostsze. Irytowała mnie nieumiejętność słuchania klienta przez fryzjerki, na które trafiałam. Ja mówiłam, że chcę skrócić włosy o 5 cm, one ścinały 15 cm. Od trzech lat ścinam włosy sama - czasami mi to nie wychodziło, ale nabrałam wprawy i jestem zadowolona z efektu. A jeśli nie będę - no cóż, pretensje wtedy mam tylko i wyłącznie do siebie. 

Co mogę napisać po tych kilku latach racjonalnego dbania o czuprynę? Opłaca się :) 
Cały wysiłek jaki wkładam w to, jak prezentują się moje włosy odbija się w sprężystych, lśniących włosach, których tak bardzo kiedyś chciałam być posiadaczką. Teraz również zwracam większą uwagę na to, jakie włosy mają inne osoby. Zauważam np. że nadal dla części kobiet czapka w zimne dni to prehistoria, a gruby wełniany szal, którym okutane są włosy (która de facto mocno się przez to plączą) to najlepsza jesienno-zimowa stylówka. Cóż - każdy o swoje włosy dba tak jak lubi :) 


Pozdrawiam
Paulina M

2 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.